Wzięło i przyszło natchnienie do matki i postanowiła matka wieczornego posta popełnić…
I tak sobie wykombinowałam, że to będzie kolejny wpis, w którym mam zamiar się przechwalać. Jednak czy to wypada? Chyba tak, skoro myślę sobie, że powodów do narzekań raczej nie posiadamy. Nie licząc Potworzastego. No, ale ten to nam przysparza raczej powodów do smutków od czasu do czasu, aniżeli do narzekań. Bo na co mamy narzekać? Nie licząc choroby właściwej, Dziedzic jest zdrowy. Rozwija się świetnie, a od kilku dni jesteśmy świadkami wręcz milowych skoków w jego dorastaniu. Dzięki przecudownym Pomagaczom mamy świadomość, że nie jesteśmy sami w tym bałaganie i to daje nam luksus skupienia się na walkach z ograniczeniami, które narzuca Młodzieńcowi Potworzasty. A osiągnęliśmy już bardzo wiele. Do znanych wszystkim Frankowych umiejętności możemy dopisać:
1. przybijanie piątki- wytrenowane dzisiaj z tatą,
2. rozróżnianie „tak” i „nie” i stosowanie tego w praktyce (głównie: „nie” świetnie Franklinowi wychodzi)
3. wie o co chodzi i próbuje robić „pa pa!”
4. qpanie na nocnik- bowiem Frankowski od kilku dni daje znać o potrzebie, ląduje na tronie i sam wie, co dalej trzeba robić.
No, a poza tym, jak doszłyśmy wczoraj do wniosku z Suzi jesteśmy piękne, młode i niezastąpione… i jeszcze szczupłe! Jadłyśmy przy tym chipsy i popijałyśmy colę, więc to ostatnie może się szybko zdezaktualizować. 🙂
Na koniec najważniejsze: dziś przy obiedzie padło pierwsze, najpiękniejsze w świecie: MA-MA. MAMA. Z Frankowej paszczy: MA-MA 😀