Ja pierniczę

A wiecie, że u nas wczoraj spadł pierwszy śnieg? Wracaliśmy właśnie z gumeczek naszym wesołym frankowozem i kiedy Franio zobaczył płatki, od razu zapytał, czy już Święta są blisko. No u nas… są. A jak Święta, to piernik. Przepis mamy sprawdzony w zeszłym roku, kiedy to wespół z Ciocią Ew. i Babcią Goshą popełniliśmy miliony pierniczków- pysznych i pachnących. Jak zwykle naszą książką kucharską był sms do Caramel i tym sposobem od tygodnia w „chłodnym i suchym miejscu” dojrzewa nasze ciasto piernikowe.

A było to tak:

weź 1/2 kilograma cukru 20151118_170525

 

 

 

 

20151118_170638oraz 1/2 kilograma miodu- najlepiej z zaprzyjaźnionej pasieki 😉

 

 

 

 

 

 

a także 1/2 kilograma masła 20151118_170106

 

 

 

 

20151118_172523oraz 1 i 1/2 kilograma mąki

1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

1 i 1/2 łyżeczki sody

1 łyżkę przyprawy do piernika

 

6 jajek i skórkę startą z 1 pomarańczy 20151118_172820

 

 

 

 

Potem musisz roztopić masło, dodać cukier oraz miód. Masę zdejmij  z ognia, dodaj przyprawy korzennej i skórkę z pomarańczy. W czasie, kiedy Ty zajmujesz się ogarnianiem masy miodowo-cukrowej, w ramy czego wchodzi igranie z ogniem i gorącym garnkiem, a rodzinne przepisy bhp wyraźnie zabraniają na zabawę kuchenką Twojemu niepełnoletniemu pomocnikowi, pomocnik ów… konsumuje.

20151118_170207

i konsumuje…

20151118_170320

 

 

 

 

 

 

20151118_170158…i konsumuje

 

 

 

 

Zatem czym prędzej przesiej mąkę razem z sodą i proszkiem do pieczenia. Dodaj do tego zmiksowane jajka…

20151118_173104


 …i wymieszaj.

Do takiego combo dodaj masę miodową i ponownie wymieszaj.

20151118_173330

W normalnych kuchniach mieszanie pewno wykonują wypasione roboty i inne mechaniczne mieszadła, u nas manufaktura w czystej postaci i tak po dobrych piętnastu minutach machania łopatką mamy ciasto! Takie piękne i gotowe odstaw do leżakowania w chłodnym miejscu na 3-6 tygodni.

20151118_175041

Po tym czasie ciasto piernikowe podziel na kilka części, rozwałkuj, jak na pierogi mocno podsypując mąką. Piecz na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia na złoty kolor przez ok 30 min w temperaturze 180 stopni. Ale to już instrukcja na zupełnie oddzielny wpis…

Smacznego 🙂

 

Coraz bliżej

Nie wiem, jak to jest u Was, ale u nas w tym roku wyjątkowo szybko czuć… Święta. No20151116_092934 nie żartuję. Jakoś tak nas wzięło. Franek od tygodnia zasłuchuje się w świątecznej składance Pana Buble, więc i pod matczynym nosem co jakiś czas brzmi Jingle Bell’s. Tata coś tam śpiewa, że all I want for Christmas to Mama i komplet kluczy, czy inne czary mary do garażu, a Leon jakby zupełnie świadom, do jakiej niepoważnej rodziny trafił, bierze wszystko na klatę. Dzisiejszy wpis będzie więc zapowiedzią naszych przygotowań świątecznych (matko święta w listopadzie!!!), bo dziś choinka, za chwilę ciasto na pierniki, list do Mikołaja, a potem cuda panie i wianki 🙂 Wchodzicie w to?

20151116_124845

Z tą choinką to naprawdę nie żartowałam. Co roku bowiem prawie na ostatnią chwilę pędzimy tuż obok do szkółki i wybieramy najpiękniejsze drzewko na świecie. Przemiły Dziadek Wiktora hoduje na naszym osiedlu drzewka do wyboru i koloru: duże, małe i średnie. Bardzo mocno zielone i szare.20151116_124819 Zwykle ubieraliśmy choinkę tuż przed Świętami i potem było jej tak jakoś… mało, krótko. Dlatego w tym roku wyjmiemy ozdoby świąteczne pewnie zaraz na początku grudnia, a dziś odwiedziliśmy las- jak to mówił Franio- i zaklepaliśmy najpiękniejszą, najwspanialszą i w ogóle naj… Naszą choinkę!

 

Tak sobie jednak pomyślałam, że tuż przy choince będą prezenty. I jak na prawdziwą prawie zorganizowaną Matkę Ankę popełniłam listę. Nie, że swoich, znaczy dla mnie. Tylko listę takich, które trzeba nabyć. I już, już nurkowałam w odmętach sklepów internetowych, kiedy napisała do mnie Ula i zaprosiła mnie do świątecznej edycji Handmade for Hope. Akcję organizuje Fundacja SMA- ta sama, która ma pieczę nad wszystkimi nowinkami ze świata leków i walk z potworami. Ula pisze, że między innymi dzięki Wam z poprzednich edycji udało się uzbierać dwadzieścia siedem tysięcy złotych. Mnóstwo pieniędzy na badania, leki i działanie. Fajne w tej akcji jest to, że kupując jakiś przedmiot (a można zdobyć 20151116_124830naprawdę perełki) masz prezent na Święta, a całość wpłaconej przez Ciebie gotówki jest przeznaczona na działania Fundacji. Jeśli macie ochotę, dołączcie do tego wydarzenia KLIK KLIK KLIK .

Tym samym z listy przedświątecznych przemiłych obowiązków mamy już choinkę. Jutro działamy w kierunku ciasta na pierniki, bo to już naprawdę ostatni dzwonek! Potem napiszemy list, choć Franio jakoś podejrzanie głośno w tym roku wypowiada swoje marzenia, a potem będzie już z górki. To co? Namówiłam Was do przedświątecznego szaleństwa w listopadzie? Przecież to w ogóle nie koliduje z andrzejkami. Wosk też będziemy lać 😉

Tyle tu tego!

Przepis na szczęśliwą mamę:

1 piękny niebieskooki Franek

3 zupełnie nowe zęby

1 OSTATNIA noc poza domem

Wszystko zmieszać, okrasić buziaczkami, dodać minutę trzepotania rzęsami i gotowe!:-)

Franuś jutro wraca do domu! A przygotowania wyglądały tak:

Najpierw Frankowy tata spadł ze schodów przed domem (łącznie z kawałkiem schodów:-)), potem przyjechał Dziadek Ksero*, Pradziadek Franuś** i na spółkę z tatą murowali, przekładali, kuli, murowali, murowali i jeszcze murowali… i kiedy skończyli przed domem mamy teraz piękne, nowe schody z podesto-mini-tarasem, który jak tylko wyschnie będzie służył PODJAZDOWI!!! Tak, tak Franek jako jedyny w naszej rodzinie będzie miał własny, osobisty, piękny podjazd do wózka- wszystkie mamy, które w wózku pchają swoje dzieciątka i respirator i inne różności- podpowiedziały jakie to ciężkie. Całość zawdzięczamy Tacie i myśli twórczej Frankowych Dziadków.

Tymczasem w domu: mama sprzątała, wycierała, prała, myła, odkurzała i już jest naprawdę czysto, naprawdę pachnąco i naprawdę wszystko jest gotowe na przyjazd Franka. Okno w łazience lśni tylko i wyłącznie dzięki samozaparciu i silnej woli poznańskiej cioci Ew. Jeszcze tylko ostatnie przymiarki i… Synku, wracaj!!!

Z wieści towarzyskich:

Ciocia Basia zwana Antkową mamą dzwoniła i dzwoniła i bardzo Cię przepraszam Basiu, ale przez ostatnie dwa dni nie wiedziałam, gdzie ręce włożyć!

Ciocia Suzana dzielnie wczoraj wspomogła tatę w walce z jego słabością- co tata wspomina do teraz.

I rzecz najważniejsza: ciocia Amelia zwyciężyła! A co? A to: nagroda Prezydenta Miasta Kalisza w kategorii klas pierwszych goes to…

Amelia!!! Taddam! A oto przyczyna nagrody:

„Piegusek”

To ja Amelka

Stoję przed lustrem i liczę piegi

Wczoraj miałam 127

Słoneczko je siało na moim nosie

Chyba już jest 138.

 

Następny będzie Nobel albo inny Pulitzer:-)

A to wyjaśnienie pojęć:

*Dziadek Ksero- to dziadek Franka, tata mamy- na jednym ze zdjęć chłopaki (czyt. dziadzia i Franuś) wyglądają jak bliźnięta po 50 latach:-) Te same policzki, spojrzenie i mina- stąd dziadek Ksero.

**Pradziadek Franuś- to dziadzia Frankowego taty- cudowny człowiek, złote serce, złota rączka i nasz Franuś jest Franusiem dzięki Niemu:-)

 

 

 

Mamy coś nowego.

No i są! Pojawiły się. Trzy za jednym zamachem. Piękne takie, że oczu nie mogłam oderwać. Co prawda troszkę nieśmiałe są jeszcze i ledwo je widać, ale za to jaką niespodziankę nam sprawiły.

Od dziś drodzy Czytacze Franek jest posiadaczem trzech pięknych pierwszych ZĘBÓW!!! Tadddam!

Pękamy z dumy i mamy nadzieję, że zostaną z nami jak najdłużej:-)

 

***

Poza tym: dzwonił Doktor Opiekun: przyjeżdża w poniedziałek od rana, sprawdza sprzęt, uspokaja starych i czekamy na Franka:-D Adrenalina buzuje, organizacja na najwyższym stopniu, schody w dalszym ciągu z dziurą a matka bloguje…

Jeszcze 4 dni.

Już za parę dni, za dni parę…

No i pozbyliśmy się drania…

Matka od rana miała nerwicę, tata też kręcił się jak szalony i tylko Franek pełen spokoju, pozwolił przetransportować się do kaliskiego „okrąglaka”, by tam Doktor Chirurg pogmerał, poszperał i usunął wstręciucha. Od dziś nasz syn nie ma broviaca. 🙂 Ma dwa szwy- ale nie od dziś wiadomo, że każdy prawdziwy mężczyzna z pola walki przywozi jakąś pamiątkę.

Po zabiegu obudził się z takim uśmiechem, że szok! Na dzień dobry napełnił majtki, opluł matkę i strzelił dwa buziaki. Kaliska ciocia mówiła, że był bardzo grzecznym chłopcem i mimo całego zamieszania z transportem wszystko zniósł bardzo dzielnie. Pięknie zjadł zupę, potem próbował jabłka- niestety chyba nie zostanie ich smakoszem. Wieczorem przy kąpieli zasypiał w locie i po zjedzeniu kaszki truskawkowej padł jak kawka.

Tymczasem w domu… Wielki zegar i jeszcze większy kalendarz odlicza dni i godziny do powrotu Dziedzica. Mamy już Grupę Trzymającą Władzę: Doktor Opiekun plus Ciocia, której przydomek trzeba wymyślić, mama, tata i ciocia Amelia. Po rozmowie z Doktorem Help wiemy, że na upartego moglibyśmy zabrać Franklina już w piątek, jednak dla jego dobra lepiej będzie, jeśli weekend przeczeka w szpitalu. Kto się jeszcze nie domyślił, podpowiadam: w poniedziałek, jak niebiosa dadzą i Młody pozwoli- DZIEDZIC WRACA NA WŁOŚCI!!! Tak, tak transparenty, chleby i sole mile widziane:-) Adrenalina skacze nam na maksa i tylko mina Franka w stylu „nic się nie martw, mamo”, pozwala nam wierzyć, że wszystko będzie ok.

 

I oświadczenie: Dziś ktoś mnie zapytał, czy zdajemy sobie sprawę, na co się decydujemy zabierając Franka do domu?

Gdy pytają mnie…;-) Odpowiadam:

Nie. Nie wiemy. Nie wiemy jak wygląda życie z ciężko chorym dzieckiem, które bez przerwy musi być podłączone do respiratora. Nie wiemy, ile to nas będzie kosztować pracy, wysiłku i pieniędzy. Ale nie wiemy także, jak długo będziemy razem. Nie wiemy czy choroba się rozwinie za rok, pół czy pięć. Wiemy tylko, że Franka kochamy najbardziej na świecie, że jest oczkiem w głowie taty i całym życiem mamy, że zrobimy WSZYSTKO, by jego życie wyglądało jak najbardziej normalnie i jak najbardziej szczęśliwie. I dlatego zabieramy Franka do domu.

I jeszcze dlatego, że tak głupio samemu oglądać Disney Channel:-)

Buziakujemy na środę:*

 

A ciocia Ew.otrzymuje dziś tytuł „Loca loca loca”:-)

 

 

Absolutnie nowe wieści.

Frankowi rodzice ruszyli do akcji „Franklin wraca do domu”.

Po spotkaniu z Doktorem HELP nasz dom wzbogacił się o zupełnie nowe sprzęty. Mamy już pulsoksymetr, ssak, koncentrator tlenu, ambu i wiele innych dziwności, których w normalnym domu się nie spotka. Dostaliśmy już także opiekuna- Doktora, który będzie zajmował się Frankiem po powrocie do domu. Frankowy tata spotkał się z Doktorem Opiekunem, przedstawił mu Franka i opowiedział o naszych szpitalnych szaleństwach. Kaliskie ciocie mówią, że Doktor Opiekun jest ok.

Wszystko jest na najlepszej drodze. Drodze, która prowadzi prosto do domu. Frankowy tata stanął na wysokości zadania i przez dwa dni przenosił meble, sprzątał piwnicę, instalował nowe kontakty. Do pomocy przybyła i sprawiła nam tym wielką niespodziankę poznańska ciocia Ew. Była tak zdeterminowana, że nasze łazienkowe okno jeszcze nigdy nie było tak czyste! Pokój na dole już jest gotów na powrót Dziedzica. Z komody wyeksmitowany został tata i cała jest już Frankowa- z podręcznym rurkowym sprzętem i ubraniami Młodego. Frankowe łóżko stoi, pachnie i czeka. Został tylko on. Broviac. (Centralne wejście do serduszka)

Łódzcy Doktorzy, mając w perspektywie dłuższą hospitalizację Franklina zamontowali broviac w dniu przeprowadzenia tracheo. Może on rezydować pod cycusiem Franka przez kilka miesięcy, a żeby się nie zapchał musi sączyć się przez niego najzwyklejsza kroplówka składowa. Jednak przed powrotem dziecka do domu, wskazane jest, żeby broviac usunąć. Po konsultacji z Doktorem Szefem z Łodzi wiemy, że istnieje szansa, że usuną go w Kaliszu- po spotkaniu z Doktorem Opiekunem tata referuje, że w poniedziałek powinniśmy dowiedzieć się, czy znajdzie się tutaj lekarz, który zechce taki zabieg przeprowadzić. Jeśli okaże się, że nie- wówczas spełnimy marzenia Frankowych fanek i wracamy na chwilę do Łodzi.

Tymczasem jutro wieczorem dzięki dobrym duszom weźmiemy wraz z dziadkami i bliskimi Frankowymi ciociami udział w szkoleniu z pierwszej pomocy. Wszyscy będziemy uczyli się, jak zachować się w ewentualnych chwilach słabości Franka.

Ciociu Basiu Antkowa dziękujemy za wiedzę!:-)

Poniżej z buziakami dla wszystkich wielbicielek Franek kaliszanin: