Frankowy Dziadzia Greg jest strażakiem. Takim najprawdziwszym w świecie, bo ochotnikiem. Dlatego, kiedy dzisiaj wszedł do naszego domu ubrany w mundur galowy i zapytał, czy ktoś ma ochotkę na przejażdżkę wozem strażackim- nie było odwrotu! Franciszek w siedem sekund zmobilizował się do zjedzenia podwieczorku i popędziliśmy na festyn- święto, które zorganizowali nasi strażacy. Było więc jeżdżenie wozem strażackim, był konkurs na rzut beretem, był popcorn, lody, jazda najprawdziwszym wysięgnikiem strażackim, pokaz ratownictwa i pokaz gaszenia pożarów. Jest szczęśliwy i zmęczony Franciszek i zdjęcia, które jeszcze pachną świeżością. Sami rozumiecie, że wpis wakacyjny musiał poczekać.
Miesięczne archiwum: czerwiec 2014
Jest film!
Cztery minuty i siedemnaście sekund Supermanów 🙂
Franio po obejrzeniu powiedział: „Tata i Franio… No nie wytrzymam!”
Rozmowy plażowe
Na plaży podchodzi do nas mały chłopiec. Na oko trzyletni. Z zaciekawieniem obchodzi wózek Franka raz, drugi, trzeci. Przygląda się respiratorowi, potem rurze i… o kurczę! Zauważa.
-Dlaczego on ma TO?- pyta, pokazując na rurkę
-To jest taka specjalna rurka, pomaga Frankowi oddychać.
-A dlaczego?
-Bo Franek jest chory. Nie oddycha, a ta rurka jest podłączona do respiratora, który oddycha razem z Frankiem.
Nagle do rozmowy włącza się Franio:
-Mamo, nie jestem chory. Ja mam tylko rurkę do oddychania, wiesz?
To dobrze. Chyba dobrze. Dobrze, że nie czuje się chory.
Ale mimo tego zrobiło mi się smutno.
Przymiarka do zjeżdżalni
Chcecie zobaczyć coś fajnego? Ponieważ ciągle nam się marzy prawdziwa wodna zjeżdżalnia, a dzisiaj trochę padało, postanowiliśmy przeprowadzić trening „na sucho”. Zatem 190 cm naszego Taty wdrapało się na tę dziecięcą zjeżdżalnię, Wujek pomógł z respi i… pojechali! Za jakość filmu odpowiada tyle czynników, że aż szkoda mówić, ale to naprawdę Francesco i Tata:
A poza tym ujeżdżaliśmy konie:
Grunt to praca zespołowa 😉
Mżawka niejako zachęciła nas do wizyty w naszym ulubionym Milkshake Barze. Naprawdę polecamy!
Chlebek z chmurką 2014
Od dziś przez kilka następnych dni liczą się wyłącznie: fale, ryby, frytki i chlebek z chmurką… Dobrze myślicie. Jesteśmy na wakacjach. Wymarzonych, wytęsknionych, wyczekanych. Franio nie przespał ani minuty z nocnej podróży, co i rusz instruując Tatę, jak ma jechać. Jest przeszczęśliwy i uśmiechnięty. Mimo wiatru siedziałby na plaży bez przerwy na posiłki. Jutro rower, albo wycieczka samochodowa, albo długaśny spacer… Sami nie wiemy. I takie to będą wakacje. Z dnia na dzień. W końcu.