Jak zapewne spora mniejszość Was, my jesteśmy już po urlopie. Niestety. Wszystko co dobre, nadmorskie, piaskowe, falowe, kaloryczne i dobre szybko się kończy. Tym samym z nadzieją wypatrujemy kolejnych wakacji, a dziś pora w końcu na solidne wspominki. Otóż, moi mili na tych wakacjach Franciszek: jadł WSZYSTKO, absolutnie wszystko (na śniadanie kanapki, na obiad zupę, rybę, frytkę- co tam kucharz miał, na deser lody i chlebek z chmurką ofkors i przydarzyła mu się także- ku naszemu zdziwieniu- cała kiełbaska z grilla). Generalnie nie poznawaliśmy chłopaka. Dzięki świetnemu towarzystwu i całemu ogromowi nowych koleżanek i kolegów mogliśmy także zauważyć, że nasz Franio z socjalizacją ma coraz mniej problemów. Sama zagadywał małych rówieśników, a i rówieśnicy nie pozostawali mu dłużni- wciągając w większość zabaw. To dobrze rokuje na przedszkole. Pogoda po raz kolejny nas rozpieściła na maksa i tym samym na początku wakacji jesteśmy już pięknie nawitaminizowani D3. 🙂 Wróciliśmy zdrowi, szczęśliwi i pełni pomysłów na potem. Chyba będzie się działo.
Pora chyba na jakąś relację zdjęciową, prawda?
Przesiadywaniom na plaży nie było końca…
Raz nawet prawie dotrwaliśmy do zachodu.Mówiłam, że posiłki były całkiem solidne (Mlikshake pozdrawiamy!)
Stąd nasze tempo wakacyjne wyglądało mniej więcej tak:
Aż trzeba było przesiąść się do karocy:
Co dokumentuje także poniższy film (Czy jest na sali jakaś królewna dla księcia? Tato jest zarezerwowany!)
Uśmiechy były całkiem szczere
Bo przecież plażowanie to najfajniejsza sprawa na świecie! A kiedy dojdzie do tego moczenie nóg w Bałtyku…
Franio niejednokrotnie protestował: „Nie chcę podgrzewać nóg na kocu!”
No to poszli w siną dal… (w niebieskich spodenkach to Tata, czerwona czapeczka to Franio-poważnie. Respi na kocu, Franek z ambu)
Na szczęście przed zachodem wrócili…
By kolejnego dnia wyruszyć do innego portu. (Czy jest na sali dziewczyna gotowa pokochać marynarza?) Takie to były wakacje. Oby do następnych!