Na Nowy 2014 Rok

Udało się. Dotrwaliśmy.

Nasz pierwszy wspólny Sylwester pozmieniał całe nasze życie. 31 grudzień już zawsze będzie nam się zatem kojarzył ze spotkaniem potworzastego. Myślę, że to wtedy właśnie, na dwie godziny przed północą zaczęła się najciekawsza i najtrudniejsza przygoda naszej trzyosobowej rodziny. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że za kompana mamy najdzielniejszego z Synków. Takiego, który kopie tyłek wszystkim wytycznym i statystykom.

I tego właśnie Wam- naszym drogim Towarzyszom podróży życzymy na cały następny rok. Kopcie tyłki wszystkim wytycznym i statystykom! Nie dajcie się smutkom i dołkom. Trwajcie na przekór.

Życzymy Wam radości i uśmiechów.

A naszym Przyjaciołom z potworami maści wszelkiej za kołnierzem życzymy jednego: żebyśmy w komplecie mogli przywitać kolejny 2015 rok. 🙂

Ściski, uściski,

Franklinowscy.

p.s. Proszę nam się tam wytańczyć za wszystkie czasy na tych balach i innych domówkach! Do Siego Roku!

Smaczki roku 2013

Robicie sobie bilans roczny? My niby nie, ale dzisiaj wzięło mnie na wspominki i postanowiłam wyłuskać the best of 2013 w przygodach Francesca. Trochę tego wyszło, więc zapraszam Was na sentymentalną podróż po roku 2013.

W tym roku we Frankowicach:

Franio w końcu pokonał osiem kilogramów na wadze. Biorąc po uwagę fakt, że było to w lutym i dziesięć miesięcy później nasz trzyletni syn waży 8,3 kilograma, to może nie powinnam o tym pisać, jednak pocieszający jest fakt, że mamy tendencję wzrostową.

Franio usiadł SAM, co nie uszło uwadze Wujka i z tego tytułu była radość wielka nie tylko w domu, ale i na blogu.

W tym roku także, dzięki wytrwałości Taty i wierze, że co się nie da, jak się da, nasz Dziedzic zamienił się w KOMINIARZA! Pierwszy raz od momentu podłączenia do respiratora, Franciszek został od niego odłączony, rurkę chłopcy zabezpieczyli kominkiem i ruszyli na spacer! Po podwórku tylko, ale teraz co i rusz odłączamy się od respi i wędrujemy po domu. Franek ubiera się bez respiratora, bawi bez respiratora, zdarza się, że i kąpie się także bez respiratora.

Udało nam się w tym roku WODOWAĆ w dużym basenie. I teraz nie ma żadnego sposobu, żeby namówić Dziedzica na brodzik dla dzieci. Wszak, jak każdy dorosły chłopiec, chce szaleć i pływać tam, gdzie wszyscy duzi chłopcy.

Oprócz tego, że Francesco (lat 3) nabył umiejętność literowania, czytania, mówienia pełnym zdaniem, to na dodatek tenże sam trzylatek zaczął porozumiewać się z Babcią Domową PO NIEMIECKU, z Ciocią Ewą Reh. po francusku a z kim się tylko da- po angielsku. Pojedyncze słówka i zwroty w słowniku trzylatka zajmują coraz więcej miejsca, a my zamiast zastanawiać się, czy przedszkole integracyjne, to myślimy nad językowym- jak na rodziców jedynaka przystało. 😉

Pierwsze razy! Taaaaak. Wyjątkowo wiele pierwszych razów przydarzyło się Frankowi w tym roku. Pierwsza jazda tramwajem, ZOO od kuchni i samolot. To tak na szybko, ale założę się, że przynajmniej połowę przeoczyłam.

Dobiliśmy także, na przekór czarnowidztwu lekarskiemu do dwóch bardzo ważnych dat:druga rocznica powrotu Franka do domu, to u nas święto rangi państwowej. Liczymy, że pobijemy tutaj rekord światowy. No i oczywiście Jego urodziny. Najważniejszy dla nas dzień w roku mniej więcej od trzech wspaniałych lat. Lat, które miały być miesiącami. Już w tym roku zastanawialiśmy się nad party czterolatka, więc pewnie za rok w październiku będzie się działo.

Dla równowagi i pewnie ku przypomnieniu, że nasze życie, to nie tylko róż i motylki, po raz pierwszy doświadczyliśmy (to zbyt egoistyczne słowo); Franio doświadczył zatkania rury. Było trochę strachu, trochę łez i mnóstwo emocji. Już za nami. Za powtórki dziękujemy.

Jednak, żeby tort był pełen, to na koniec wisienka. Dla Was. Nie! DZIĘKI WAM!Dzięki temu, że czytacie, że pamiętacie, że Wam się chce- Franio ma TO. I choć jego użytkowanie jest nieco ograniczone z racji kondycji kręgosłupa naszego synka. To już po Nowym Roku będziemy wizytować w pewnego Pana Profesora, który ma pomóc wzmocnić i naprawić Franciszkowy kręgosłup i tym samym na wiosnę, do przedszkola Dziedzic DZIĘKI WAM wyruszy Frankowozem. Dziękujemy, że jesteście!

Cóż jeszcze? Hm. Ciekawa jestem, czy pamiętacie: konkurs Promyka, gdzie znów dzięki Wam bawiliśmy w Karpaczu. A pamiętacie, jak Franciszek sparzył palec na świeczce? A pamiętacie, jak wyklikaliście nam dwa miliony odsłon? A pamiętacie blokadę bloga? Nie wiecie tego, ale Autorami grafik w tle jest Piotruś (4 lata) i Amelia (lat 10), którym bardzo dziękujemy! Sporo tego było, prawda?

Dziękujemy Wam za każdy dzień w tym roku. Dziękujemy, że zaglądacie, że pamiętacie o Franka urodzinach, że przygotowujecie dla niego laurki, że kiedy jesteście w miejscach dla Was ważnych przyślecie zdjęcie, mmsa, pozdrowienia. Przecież tak naprawdę nie znacie nas osobiście, a chce Wam się. Za to Wam właśnie dziękujemy. Za to, że chce Wam się być z nami.

A u Was, co dobrego przyniósł ten rok?

 

 

Świątecznie

Drodzy nasi!

Chcielibyśmy Wam życzyć, żebyście wszyscy pełni zdrowia, sił witalnych i miłości mogli być z tymi, którym zdrowia, sił i miłości czasem brakuje.

Chcielibyśmy Wam życzyć radości z rzeczy małych i braku problemów wielkich.

Chcielibyśmy Wam życzyć, tak trochę pod nas, żebyśmy w przyszłym roku w tym samym gronie znów mogli sobie życzyć wszystkiego najlepszego!

Dziękujemy, że jesteście.

Franek, Matka Anka i Frankowy Tata 🙂

20131223_171934

Cała prawda o Mikołaju

My tu gadu-gadu, pitu-pitu o sprzątaniu, dekorowaniu, choinkowaniu i innych takich, a tymczasem do naszego domu już przyszedł Mikołaj! I muszę Wam powiedzieć, że musieliśmy być wyjątkowo grzeczni w tym roku (no przynajmniej rodzice), bo prezent jest na pełnym wypasie i taki, że w najszczerszym liście do Mikołaja takiego byśmy sobie nie wymyślili.

Podobno miało już być spokojniej. Miał już nie zaskakiwać. A on robi TAKIE COŚ. Sam trzyma sobie nogi w powietrzu! O tak:

noggi

I niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że Mikołaj to bajka!

 

Od choinki do choinki

Swojej pierwszej w życiu choinki Franio nie może pamiętać. Raptem 8 dni po jej ubraniu wyruszył na podbój polskiej służby zdrowia i o mały włos, a nie zdążyłby wrócić na ubieranie kolejnej. Pamiętam, że tamta choinka, choć piękna i kolorowa, samotna stała w kącie i zdawało się, że nikt jej nie zauważał. Okoliczności szpitalne tak nas przytłoczyły, że wszystkie świąteczne ozdoby spakowaliśmy około marca. Wcześniej zupełnie nie obchodziło nas to, co działo się w domu.

Druga choinka była zatem jakoby pierwszą. Wyjątkowo się na nią cieszyliśmy. Franio wtedy jeszcze ledwo się ruszał. Jeszcze wszystkiego się bał. To były nasze pierwsze zarurkowane święta. Wtedy jednak Franciszek był tak wystraszony całą otoczką świąteczną, że choinka leżała daleko poza kręgiem jego zainteresowań.

Nasza trzecia rodzinna choinka była ogromna! Każdego roku proszę Frankowego Tatę, żeby nie przesadził i z każdym rokiem choinka jest wyższa, gęstsza, bardziej rozłożysta i piękniejsza oczywiście. Każdego roku także jest problem z pomieszczeniem dotychczasowego dobytku i choinki. Każdego roku także mamy widzimy, jak zmienia się stosunek Francesca do choinki. Ta trzecia- zeszłoroczna, została na wejściu opłakana. Potem w rytm muzyki (niekoniecznie świątecznej) ubraliśmy ją wespół z Ciocią A.. ale przy totalnej dezaprobacie Franciszka. Dodatkowo Franula w wigilię wziął i się pochorował, w Boże Narodzenie zaszalał totalnie i jak zapewne dobrze pamiętacie, święta spędziliśmy z ręką na pulsie… w szpitalu.

W tym roku w naszym salono-bawialnio-gościnno-rehabilitacyjnym pokoju zagościła czwarta choinka! Zagościła już w niedzielę, ale dopiero dzisiaj doczekała się strojenia. Wszak w naszym domu mieszka już trzyletni, odważny, mądry Franciszek. Franciszek, który przypominał Tacie: „kup choinkę tatuciu!”. Franciszek, który na terapii integracji sensorycznej malował własne drzewko. Franciszek, który wczoraj wraz z Tatą przyklejał gwiazdki na własnoręcznie stworzone kartki świąteczne. Franciszek, który świadomie i pełen „ofotki” przygotowuje się do świąt. Już wie, że trzeba powiesić bombki, wie, że niezbędny jest łańcuch, wie także, że warto zainteresować się ową choinką, bo pod nią już niedługo nie wiadomo skąd pojawią się prezenty! Tym samym przed nami chyba jedne z ciekawszych świąt. I żeby nie zapeszać od wczesnej jesieni bierzemy tran i witaminy. Wszak święta w szpitalu to kiepska sprawa…

20131217_181359 20131217_183803

Coraz bliżej Święta…

Gdzieniegdzie pachną już piernik, tu i ówdzie pysznią się kolorowe choinki, co gorliwsi już lepią pierogi. Tymczasem Franciszek zabrał się za rękodzieło. Malował, wycinał, dekorował i przystrajał. Tym sposobem powstały przepiękne kartki świąteczne- prezent dla naszych bliskich dalekich oraz najpiękniejszy w świecie łańcuch z papieru. Zabawa była przednia, a i efekt jest piorunujący. Z resztą zobaczcie sami:

Każdy porządny artysta ma dzielnego pomocnika, u nas w tej roli Tata:)

20131216_181232

I chwilka dla fotoreportera- Mamy:

20131216_181254

Łańcuch wymagał niemal chirurgicznej precyzji:

20131216_183306Franek miał na ten temat nieco inne zdanie

20131216_185602Nie ma to jak twórczy bałagan!

20131216_185546

Nocne Polaków gadanie

2:44 na zegarku. Z łóżka z sowami dobiega płacz i zgrzytanie zębów.

-Franio! Franio! Co się dzieje?

-….

-Franio! Obudź się!

-Do mamucia kcem.

-Chcesz spać ze mną?

-Tak.

Następuje przenoszenie, układanie, buziakowanie, przytulanie.

-Mamo?

-Tak?

-Cieszysz się z Nianiutka?

-Pewnie, że się cieszę, że ze mną śpisz!

-Mamo?

-Tak?

-Kocham Cię mamo!

I nawet nie pamiętam, że jest 2:47.

***

Choinka już w pokoju. Dzisiaj wielkie strojenie. A u Was?

 

Tam ciągle gra muzyka

DSCN6190

Wycieczka wodospadowa to było dopiero początek naszej podróży. Staraliśmy się, by każda z wypraw była tak samo atrakcyjna dla nas, jak i dla naszych chłopców. W związku z tym kolejnym celem naszej podróży było Cobh- miejsce, z którego w ostatni rejs wyruszył Titanic. Franek i Fifi poznali wersję skróconą i mocno złagodzoną tego rejsu. Dla nich największą atrakcją był spacer nad morzem, mewy i plac zabaw. My zaś z ciarkami na plecach oglądaliśmy pamiątki, ocalałe listy, pożegnania. Niezwykła wycieczka nie tylko dla maluchów.

Foto-story? A jakże!

DSCN6123

W oczekiwaniu na rejs po historii:

DSCN6196

Tato? Wchodzimy?

 

 

DSCN6171

DSCN6137

Tato potrafi wszystko wytłumaczyć:

DSCN6142 DSCN6151

A co, jeśli wystrzeli?

DSCN6155   I mama. W czapce. Na szczęście. 🙂 DSCN6200

 

 

Z respiratorem pod wodospadem

Oprócz tego, że od FifiRodzinki jedna trzecia z nas wróciła nieco cięższa (i na szczęście nie jest to mama!), w pakiecie przywieźliśmy mnóstwo wspomnień. Wrzucanie ich do jednego worka z podpisem „Irlandia”, byłoby niezwykle krzywdzące, dlatego powstanie pewnie niewielka seria irlandzkich wpisów.

DSCN6021

FifiRodzina zadbała o to, żebyśmy się nie nudzili w czasie naszych małych wakacji. Dlatego niemal codziennie serwowała nam porcję wyśmienitych atrakcji. Jedną z nich była wycieczka do Mahon Falls. Powalające krajobrazy to nic, w porównaniu z tym, jakiej kondycji nabraliśmy w czasie tego wyjazdu. Gdzie się dało, Franio dojeżdżał kimbą. Niestety (a może i na szczęście) nie wszędzie mogliśmy nią wjechać, a ponieważ nasz Franciszek nie przywykł do tego, że czegoś sienieda, to oczywistym był fakt, że domagał się, by doświadczać wszystkiego, czego mógł doświadczyć Fifi. Tym samym uzbrojeni w mocne nerwy i stan przedzawałowy, wdrapywaliśmy się to tu, to tam, rzucaliśmy kamienie do strumieni o oglądaliśmy owce z kolorowymi pupami. Z resztą popatrzcie:

To Fifi wyznaczał trasę:

 

DSCN6034

 

Tato wskazywał szlak:

DSCN6040

 

Mama nie zabrała czapki…

 

DSCN6007

 

Dlatego większość zdjęć zajęli stosownie odziani mężczyźni…

DSCN6006 Wyruszyliśmy… DSCN6016 Droga była dłuuuuuga. Bardzo długa. Czasem sobie myślę, że bez czapki, to nawet zbyt długa… DSCN6043

Zmotoryzowana młodzież wymagała wsparcia starszyzny…

DSCN6058

Aż dojechaliśmy do miejsca, gdzie wózkiem to nie bardzo…

DSCN6072

 

Co wcale nie oznacza, że to był koniec naszej wycieczki…

DSCN6090

 

Przerwa na sesję pamiątkową:

DSCN6083

 

Obowiązkowe rzucanie kamieni do strumienia:

 

DSCN6086

Udawana drzemka na skale:

 

20131203_152708

Ech… warto było! DSCN6094

 

 

Małe tęsknoty

Jest fajnie. Jest zielono. Jest miło. Jest ku zdziwieniu Gospodarzy niezwykle pogodnie. Jesteśmy w ciągłym ruchu. FifiRodzice zapewniają nam maksimum atrakcji, tym samy Franio ma na swoim koncie wyłącznie pierwsze razy: pierwszy raz na wodospadach, pierwszy raz w pociągu, pierwszy raz prawie na Titanicu. Smakując typowych irlandzkich smaków, nie obyło się bez zwiedzania fast foodów na M, ale to wszystko opiszę, jak już poukładam: w głowie i na dysku komputera.

20131205_173308Dziś o tęsknotach.

Od wczoraj bowiem Franciszek wspomina o domu. Znaczy to nie mniej, nie więcej niźli to, że nasz mały Dziedzic dorasta. Jeszcze pół roku temu wystarczyła mu obecność mamy i taty, by wyjazd był udany. Teraz okazuje się, że nie samymi wojażami Francesco żyje. Wszak od czterech dni nasz mały Emigrant widuje obce sobie ulice, obce domy, słyszy obcy język. I choć szaleje za kuchnią Cioci (podobnie, jak rodzice- na co spuśćmy zasłonę kilkukilogramowego milczenia), i choć z Fifim dogadują się już coraz lepiej, to i tak co wieczór, przed snem musimy sobie przypomnieć o trzech osobach.

Tatmtaratamtatatatam! Fanfary.

Ciociu M, Dziadku Ksero, Ciociu Ewo- Rehabilitantko o Was mowa!

Wieczorami, kiedy już sen miesza się z jawą, a Franio liczy już tylko na tatusiową bajkę o króliczku nagle przypomina mu się, że: (tu cytaty dla wytrwałych we Frankojęzyku)

„Ciocia Michacia chodzi, śmieje się, mówi najn Flanio komputel najn, nie płacie mamo, no coś ty. Ciocia Michacia śmiejała się z Nianiem i biega cibko cibko po domu i kooooocha Flaniutka, że szok w tlampkach.”

„Dziadzia Kalol dzwonił Flaniutka. Śmiejał się i mówi: Flaniutku cio lobić? Dziadzia ma Bogdana. I cieszył się. Nanio jedzie do Kalola ciamolotem zialaz. Kalol sie ciećy, bo Flaniutek jedzie.”

„Eeeeeewa śpiewa palapapapa. Ewa mówi no cioć ty Flanio. Plocie Pańćtwa oto Flaniutek ćwiczy s Ewom! Tak Ewa mówi. Selio. Veramente! Tak mówi Ewa. I śmieja się do Flania”

Oczywiście, kiedy pociągniemy Dziedzica za język, opowie o całej rodzinie i najbardziej to żałuje, że nikt nie chce z nim oglądać wiadomości rolniczych, bo Dziadzia Greg w domu, ale przyznać z ręką na sercu muszę, że M.,Dziadek Ksero i Ewa wiodą prym w rankingu tęsknotek.