„Z dzieckiem niepełnosprawnym jest jak z parkowaniem w Warszawie – ciężko, ale jaka radość, gdy się uda” (Tata Zoszki)
I właśnie tę radość, o której mówił Tato Zoszki widać było na każdym kroku w czasie naszego spotkania w Sejmie. Obiecałam, że kolejny wpis będzie o tych „fajnych”. Ci fajni, to wszyscy, którym na co dzień kibicowałam zza ekranu komputera. W końcu poznaliśmy w się w realu. To była chyba najfajniejsza randka w ciemno w naszym życiu, więc już dziś śmiało piszemy się na kolejne. Kogo poznaliśmy?
Tych Dzielniaków znamy w zasadzie od zawsze. Byli naszymi przewodnikami od początku choroby Franka, a każde kolejne spotkanie utwierdza mnie w przekonaniu, że to grzech nie poznać ich jeszcze bliżej. Tym bardziej cieszymy się, że kolejne spotkanie tuż tuż. I co najważniejsze! Mama Precla jest dla mnie wzorem opanowania i woli walki o swoje dziecko. I pomyśleć, że znam ją OSOBIŚCIE!
„Mamo! Mamo! Czy ty wiesz, kogo spotkaliśmy w windzie? Dzielnego Franka! Ty wiesz jaki to fajny chłopak?” I tak moje obawy strzeliły jak bańka mydlana! Czego się bałam? Bałam się tego, że niechcący zafunduje małemu Krasnalkowi taką dawkę stresu, że uzna, że wszystko, tylko nie Ciotka Anka. A tu wręcz przeciwnie. Mały Franek woził naszego Franka po wszystkich zakamarkach Sejmu i pierwszy rwał się do zmiany nastaw w respiratorze ( tu ja chyba za bardzo poszalałam z paniką, co na szczęście zostało mi już wybaczone). Mama Dzielnego Franka to przemądra, przeciepła kobieta, jego siostra Natalia- ach i och miód dziewczyna i Tata- oaza spokoju.
Annę Julijkę i jej brata Piotra zobaczyliśmy przy śniadaniu w hotelu. Nie jesteśmy jednak tacy odważni za jakich uchodzimy, więc poczekaliśmy do spotkania w Sejmie i tam daliśmy się porwać wielkiej energii Julijkowej Mamy. To nasz Franek i Anna Julijka byli największą konkurencją dla Marszałek Kopacz i w czasie jej przemówienia gaworzyli aż miło.
Jeśli Tato Zoszki będzie miał kiedyś gdzieś w kraju fanklub, to ja się piszę od razu! Takiej energii i poczucia humoru nam trzeba, dlatego kiedy tylko na świat przyjdzie Zoszkowwy brat (też Franek!!!!) i rodzice ogarną nowy świat jesteśmy wstępnie umówieni na spotkanie w centralnej Polsce. Fantastyczni ludzie mówię Wam!
King Kong i Ojciec Karmiący to duet, który od jakiegoś czasu podziwiam w wirtualnej przestrzeni. Obaj Panowie spokojni i dostojni. Pluję sobie bardzo w brodę, ale zabrakło mi odwagi, by zagadać, powiedzieć jak podziwiam kunszt pisarski i szacunek do własnego dziecka, który aż bije z każdego Ojcowego wpisu. Ojcze Karmiący niniejszym (znów w świecie wirtualnym) chylę czoła.
I na koniec IGNACÓWKA. Och! Co to za ekipa! Wspaniali czterej muszkieterowie i ich Mama ogarniająca całość. Chłopcy z zaciekawieniem wypytywali o szczegóły Frankowego sprzętu, a my z Ignasiowymi Rodzicami wymieniliśmy miliony informacji i spostrzeżeń dotyczących naszych dzieci. Okazało się, że jesteśmy Ignasiom bardzo na trasie, więc byli naszą nawigacją w Warszawie (nasz Krzysiek Hołowczyc błądził notorycznie), potem byli naszymi kompanami na autostradzie, potem na frytkach i kawie i potem rozjechaliśmy się na rondzie w Koninie. Och i oczywiście! Jedliśmy razem obiad. I wspólnie doszliśmy do wniosku, że kiedy zamiast flaczków dostaje się zupę pieczarkową, zamiast pierogów z wody – te smażone i sznycla grubości 2 mm, to chyba restauracji nie ma co robić reklamy na poczytnym blogu, więc taktownie milczymy. A z Ignasiami jesteśmy umówieni na następną randkę!
Tak bardzo Wam wszystkim dziękuję za to spotkanie i chce jeszcze jeszcze jeszcze!
No. To tylko została mi do opisania konferencja w naszym stylu, wyjście do ZOO z Hanką, segregacja zdjęć i będę mogła Wam pokazać, co nowego szlifuje Franek…