Rysopis podejrzanego:
Franciszek T. pseudonim: „Dziedzic”, wzrost ok. 92cm, waga ok. 8 kg, włosy: blond, oczy:niebieskie, znaki szczególne: no… respirator jakby.
Niejednokrotnie pisałam już, że niepotrzebnie martwiłam się, że nam Dziedzic broił nie będzie. Nie dość, że broi, to na dodatek jeszcze się nie przyznaje i próbuje to ukryć i wrobić ukochaną mamusię! Na śniadanie była dziś kaszka manna na mleku z konfiturą malinową, miodem i kurkumą (nie dość, że nadaje ładny kolor, to jeszcze pomaga mięśniom). Talerz położony na stoliku wózka przed Frankiem. Obok siedzi mama i karmi Dziedzica. A co robi Francesco? Powolutku podnosi swoją superekstrawyćwiczoną rękę, dotyka brzegu talerza i sprawdza reakcję mamy. „Nic się nie dzieje, a ta ręka piękna taka”- myśli sobie mama. Rozochocony reakcją, a raczej jej brakiem ze strony rodzicielki, Franklin pakuje do kaszki palec. Nagle… impuls do głowy: „chyba robię coś złego!”. Tym samym powolutku palec zostaje wyjęty z talerza, wytarty o spodnie (czyste, w pocie czoła prasowane- co tylko zwiększa wymiar oskarżenia) i Jaśnie Panicz udaje, że absolutnie nic się nie stało.
„Co zrobiłeś?”- pyta mama.
„Ojeeeeej, bach! Nianio nie… Ty mamo!”- rzecze Franciszek.
„Ja Ci ubrudziłam spodnie?”
„Nie ja.”
Jakie to szczęście, że zaczął broić…