Jesteśmy już w domu. Wakacje były krótkie, ale bardzo intensywne. Wnioski? A i owszem, pokusimy się o kilka.
* Przede wszystkim z Frankiem można podróżować. Młodzieniec zmianę otoczenia znosi wyśmienicie, na dowód czego pałaszował rybę z frytkami i gofry z bitą śmietaną- jak to nad morzem.
*Ponieważ pokusiliśmy się o podróż nocą, wiemy już także, że z Francesciem lepiej podróżować w dzień. Dlaczego? Dlatego, że w dzień Dziedzic nie śpi, mięśnie ma bardziej napięte i jest dużo dłużej w stanie wytrzymać w pozycji siedzącej (co wiemy już z warszawskiej podróży). Nocą, kiedy Franco zasnął, jego mięśnie rozluźniały się, nie były w stanie utrzymać kręgosłupa i Franklin okrutnie spływał z fotelika, a plecy zaczynały doskwierać dużo szybciej.
*Wiemy już także, że w podróży z respiratorowcem trzeba brać pod uwagę wszystkie „przydasie”. Bowiem nam przydała się akurat złączka między rurą a filtrem, która w najmniej oczekiwanym momencie pękła. Na szczęście mieliśmy ze sobą zapas wszystkiego, co można u Franka wymienić na zapas.
*Do wakacyjnych spostrzeżeń dorzucimy także fakt, że bardzo często spotykaliśmy się z normalną ludzką fajną ciekawością. Ludzie pytali ocokaman z tą „dziwną torebką” i rurką u dziecka. Tłumaczyliśmy, ile wlezie, żeby w razie czego mogło popłynąć w świat, że z respiratorem pod pachą można wszystko.
A, że można, to poniżej Wam udowodnię:
Franklin skaczący:
Franklin zjeżdżający:
***
Fajne mieliśmy te mini wakacje. Wielki buziak należy się tutaj naszej Fifi Rodzinie. Mamie za ogórkową z kaszą i eko-wskazówki. Tacie za noszenie wózka, gofry z bitą śmietaną i Fifkowi za to, że we Franku spotkał kumpla. Troszkę innego, ale jednak kumpla.