To się chwali.

Dziś się chwalimy. Chwalimy się na całego, bo jest czym. Franklin wymiata na całego. Potwierdzają to Ciocie Rehabilitantki, potwierdza to także Suzana, którą odwiedziliśmy dzisiaj w pracy. Dziedzicowe rączki szaleją, plecy się prostują, głowa ciągnie do góry, a humor dopisuje jak nigdy. Na dodatek Młodzieniec zasmakował w zasmażanych buraczkach, jogurtach i owocach maści wszelkiej. Marchewka pod każdą postacią jest w dalszym ciągu oprotestowywana. Poza tym nasz dorosły syn chodzi spać grubo po 22 i wstaje, jak prawdziwy uczeń o siódmej. Zjada śniadanie i o 8:30 rozpoczyna zajęcia z Ciocią Anią. Ciocie Rehabilitantki Franklin uwielbia. Uwielbia do momentu, w którym zabierają się za ćwiczenia. Bo rehabilitacja odkąd Dziedzic czuje i musi też popracować, to pełna płaczu, żalu i nieszczęśliwości godzina. Żeby było śmieszniej przed wyjściem Ciocie dostają buziaka i uśmiech:-)

A poniżej: cała masa dowodów.

Dowód numer 1.:  „mam bombkę i nie zawaham się jej użyć”:

Dowód numer 2.: „pucu-pucu, chlastu-chlastu, czyli kąpiel jest super”:

 

Dowód numer 3.: „absolutnie sam zjadam chrupki, czyli wielki głód po kąpieli:-) ”

 

Dowód numer 4: „ram tam tam, a ja czytam prawie sam”

 

A jutro jedziemy do Łodzi. Odbieramy łuski stabilizujące stópki, odwiedzimy Ciocię Anię i zjemy fast fooda, czyli wycieczka na całego. 🙂

 

Kota nie ma, myszy harcują.

No i zostaliśmy sami! Serio. Przyjechał Wujek Foto i porwał tatę na imprezę. Wigilię motocyklową czyli. Tata podejrzanie szczęśliwy posłał nam cmokasa i tyle go widzieliśmy. Niech się chłopina bawi, po niedzieli podłoga w kuchni czeka na szorowanie 🙂

Tymczasem Franklin miał dziś od rana ręce pełne roboty! Od rana Ciocia Ania trenowała Młodzieńcowi plecy, żeby chwilę później Ciocia Specjalistka mogła potrenować Dziedzicowy język. Franco trenował z lekką nutą żalu w tle, ale kiedy tylko Ciotki pogoniły do domu, od razu zaczął przechwalać się nowymi umiejętnościami. Niezgrabne, ale urocze ooooooo słychać od samego rana.

Nie to, żeby bez taty było fajnie, aaaale: Oto synuś:

A kiedy tata poza domem, to mama i synek, my czyli:

 

1. szukamy przepisów świątecznych w sieci z serii lekkie, łatwe i przyjemne,

2. szukamy Mikołaja w sieci, żeby chociaż podpowiedział, czy wszyscy byli grzeczni i co tam w listach naskrobali,

3. wyglądamy przez okno i wypatrujemy śniegu, bo sanki stoją i czekają,

4. i jemy lody 😀 tylko nie mówcie tacie!

 

Leniwy wpis mamy.

No i mamy choinkę. Piękna taka, zielona, pachnąca… Franklin przespał jej ubieranie, ale kiedy się obudził przyglądał się jej z niekłamanym zachwytem. Nasze drzewko to w ogóle prezent dla Franka od Pana, który niedaleko naszego domu ma szkółkę takich drzewek. Ponieważ zna Franklina i okazało się, że go lubi nawet, postanowił Dziedzicowi sprezentować choinkę pod choinkę 🙂 Dziękujemy.

Od wczoraj Jaśnie Panicz leży wpatrzony w migoczące światełka, a jego zachwycona buzia tylko nam potwierdza, że warto było tak szybko wprowadzić klimat Świąt do domu. A oto i oni: Jaśnie Panicz dogląda swojego skarbu:

A co u Franka?

*Zjada na medal. Okazało się, że lubi mamowy kapuśniak i szarlotką też nie pogardzi.

*Qpa=nocnik=chłop na medal=mama pęka z dumy.

*I najważniejsze: wczoraj zasnął jak człowiek o 20:45, obudził się o0:30 wypił herbatkę, poszedł spać i pospał… do ÓSMEJ:-) Dziś o 20:45 też już spał. A w ciągu dnia? Tradycyjnie: 11.30-13.00.

*We wtorek wybieramy się w kolejną Wielką Podróż. Podróż pt. „Łódź 2”. Zadzwonili Panowie od łusek na Frankowe stopy, więc jedziemy przymierzać, piłować i odwiedzać kolejne ciocie.

A co u mamy?

Mamę złapało dzikie zwierzę. Leniwiec. A ponieważ dom wygląda japońsko, czyli jakotako, mama się nie wyrywa i czeka. A może samo się posprząta? Przecież nie bez powodu cały dzień dzisiaj myślałam, że jest środa albo czwartek. Urlop to urlop 😀

Na zakończenie: Mix dla Fanek:

I mój dzisiejszy faworyt: Bo z żyrafami jest fajnie. Dla Wujka P. żeby zdrowiał szybciej 🙂

Dobrego weekendu kochani Czytacze!

***

p.s. A wczoraj z Frankowym tatą byłam na randce 🙂 Listy do M. idealny film na randkę z  Frankowym tatą. 🙂

Frankowa bezsenność.

W  końcu kupiliśmy choinkę! Tak jest. Wybrać ją pojechał razem z nami także Franklin, ale kiedy poczuł pierwsze podmuchy wiatru na swoim licu, od razu oprotestował wypad płaczem i musieliśmy się szybko zbierać do domu. Żeby było śmieszniej, zaraz po powrocie z uśmiechem od ucha do ucha pałaszował obiad… Jutro tata zamontuje choinkę w domu i nastąpi wielkie ubieranie. Światełka, aniołki, bałwanki, łańcuchy- wszystko już czeka w pogotowiu. Mimo drobnego choinkowego incydentu dzień minął pod znakiem uśmiechu.

Jednak od kilku dni Franklin ma problemy z zasypianiem. Wczoraj mimo, że wstał o 4: 04 (!!!) , zasnął dopiero o 22:37. Na szczęście dzisiaj pozwolił nam pospać AŻ do siódmej rano. W ciągu dnia śpi raz. Regularnie, jak w zegarku od 11.30 do 13. Kiedy zaczynałam tego posta była 22:40 i Dziedzic nadal nie spał. Mówił do siebie, mlaskał, bawił się, a kiedy nikt nie zwraca na niego uwagi buntuje się i płacze. Brzuch miękki, więc to nie może być to. Temperatury nie ma. W pieluszce sucho. Pić nie chce. Na prawym boku nie, na lewym też nie, o leżeniu na plecach można pomarzyć. I tak walczymy. Przynajmniej oboje skupiamy się na jednym: bezsenność. I Franklin i mama próbują ją pokonać…

Jest 23:17- siedem minut temu Franek zasnął. Obrócony na lewy bok, przesłał mi jeszcze dwa buziaki, zamknął oczy i zasnął. I weź tu kobieto zrozum syna swego…

A w załączeniu zupełnie nie na temat, ale za to z dedykacją dla Frankowej greckiej Wielbicielki. Zdjęcie z kocem:-) Kocem- żyrafą 😀

Światowo u Dziedzica, menu pęka w szwach.

Co prawda choinki jeszcze nie mamy, ale do naszych drzwi już zapukał Mikołaj. Tym samym Frankowa tablica korkowa powoli zapełnia się kartkami świątecznymi, a pokój coraz bardziej przypomina wielki plac zabaw! A ponieważ Franklin światowcem jest, paczki i listy przychodzą zewsząd. Niniejszym chcemy podziękować Mikołajom z Irlandii za kombinezon ciepły i puchaty, kolejnym irlandzkim za sweter jak z żurnala i sztruksy w komplecie i greckiej Mikołajce za przepiękną żyrafową paczkę. W żyrafowej paczce były łyżki, kubki, miseczka, talerze, kocyk, pidżama i wiele innych cudności i wszystko w żyrafy 🙂 Franklin oszalał z zachwytu, starzy oniemieli z wrażenia… Baaaardzo dziękujemy!

Tymczasem na talerzu…

Dziedzicowe menu coraz częściej przypomina jedzenie dorosłego mężczyzny. Oprócz tradycyjnej kaszki w jadłospisie dziś zawitały mamowe kluski śląskie (nieco rozgotowane), sos i… kapusta z grochem! Zjedzone z uśmiechem od ucha do ucha i wśród rodzicielskich oklasków. A wczoraj? Wczoraj pokusiliśmy się o horror dla każdego dietetyka, bowiem Dziedzic spróbował frytek i hamburgera z McDonald’s 🙂 Było śmiesznie i pysznie. Franco skonsumował dwie frytki i podjadał kanapkę Cioci M. Nie od dziś wiadomo, że Dziedzic rozpieszczanym dziecięciem jest.

A poniżej : „Jem i jestem z tego dumny” 🙂

Z życia rodziny:

Mama na urlopie. W związku z tym w poniedziałek Dziedzic obudził się o 4:40, spać poszedł razem z mamą o 20:30. Dziś już zupełnie zaszalał i postanowił rozpocząć dzień o 4:04, uciął sobie w ciągu dnia jedną dwugodzinną drzemkę i teraz o 22:37 wygląda, jakby miał zamiar zasnąć. Zatem ciiiiii i dobranoc kochani Czytacze…

 

Crash test:-)

Zima nas zdecydowanie rozpieszcza. A ponieważ z natury uwielbiamy być rozpieszczani, dajemy zimie szansę i wybraliśmy się na niedzielny spacer. Ów spacer był nie tylko sposobem na przewietrzenie Franka, ale i testem dla rurkowego Boa-Ocieplacza Wujkowej Mamy. Miło jest nam zakomunikować, że Boa-Ocieplacz zdał egzamin śpiewająco! Jak to sprawdziliśmy? Ha! Sposobem. Franklina i respirator oprócz rury łączy jeszcze filtr. Filtr pełni funkcję nosa, czyli ogrzewa, oczyszcza, itd. Kiedy powietrze jest ciepłe, skrapla się w nim woda. I wczoraj po spacerze w filtrze (choć zwykle dzieje się tak dopiero po całym dniu) było duuuuuużo wody 🙂 Co znaczy, że powietrze z rury szło ciepłe, co znaczy, że Boa działa, co znaczy, że Wujkowa Mama super fachowcem jest! A. Filtr wymieniamy codziennie na nowy, a kiedy jest, ujmijmy to „zbyt mokry” Dziedzicowi gorzej się oddycha. „Pospacerowy” filtr był mokry jak po całym dniu, ale nie na tyle, żeby Franklin czuł dyskomfort. Bo przecież wszyscy wiedzą, że o swoje prawa Franek potrafi się znakomicie dopominać. Do domu wróciliśmy przewietrzeni, uśmiechnięci i głodni! Dziedzic spałaszował wielki talerz zupy polecanej przez Fifi Mamę (TU PRZEPIS) i dzielnie zabawiał Dziadków, którzy wpadli z gościną. 🙂

A poniżej. Relacja i instrukcja obsługi za razem, czyli: „Jak Dziedzic Boa testował”:


Wujkowa Mamo! Dziękujemy 🙂

Na koniec coś dla Czytaczy-melomanów. Franklin i koncert na stojąco, bo przecież stanie nie musi być wcale nudne:

 

Proszę zwrócić uwagę na skupienie na twarzy artysty, pracujące rączki i tak tak- ON STOI. W dalmatyńczyku 🙂

 

Intensywny piątek.

Szósta rano pobudka, pół godziny przytulasów z mamą, potem śniadanie, potem Ciocia Ania na rehabilitacji, drugie śniadanie, wizyta Doktora Opiekuna, pionizacja, obiad, Ciocia Monika na rehabilitacji, efektowne posiedzenie na tronie i wizyta Pani Specjalistki.

Pani Specjalistka już od wejścia stała się Ciocią i swoim podejściem powoli acz skutecznie zdobywa zaufanie Dziedzica. Franklin dał popis swoich umiejętności i dopóty dopóki Ciocia nie dobierała mu się do głowy, nawet współpracował. Okazało się, że do tej pory skupiając się na ćwiczeniach sprawnościowych, wespół z Ciociami zajmowaliśmy się głównie rękoma i nogami Franklina. Dlatego jego głowa jest nadwrażliwa, dlatego także Franek nie lubi wiatru. Ciocia obiecała, że będzie oswajać Dziedzicową głowę i dziś mimo protestów zainteresowanego pokazała nam kilka ćwiczeń. Poza tym Młodzieniec pięknie ćwiczył aaaaaaaa, oooooo i pa pa:-) Po całym dniu treningów, ćwiczeń i odwiedzin Dziedzic wziął długą kąpiel, pięknie zjadł kolację i UWAGA: umył zęby! Bez protestów. Po czym odwrócony na boczek o 20:27 już spał! A teraz mruczy przez sen. Jak prawdziwy, rasowy mężczyzna po intensywnym dniu 🙂

A matka dziś natknęła się na Olka. Olek jeszcze się nie urodził. Ale kiedy już wyściubi swój nosek na ten świat, będzie potrzebował pomocy. Już dziś jego Rodzice zbierają fundusze na tę pomoc. O Olku możecie poczytać tu—-> klik. I kto chce i może, może pomóc. Na własnej skórze doświadczamy serca wielu Pomagaczy. Dlatego wierzymy, że i Im się uda.

A poniżej: Franek u jego ulubiona zabawka. Filtr. 🙂

Tradycyjnie zwracamy uwagę na siłę rączek i piękne nadgarstki 🙂

***

A mama się urlopuje. 2 tygodnie. DWA. Serio.

Posiedzenie.

Szanowni Czytacze! Dziś nastąpiło już kolejne, jednak bardzo ważne we Frankowym życiu posiedzenie. Było ono ważne nie tylko z samego powodu „odbycia się”, ale także dlatego, że było i efektowne i efektywne. Bowiem zgodnie z (wygórowanymi oczywiście) oczekiwaniami swoich rodziców Franek uczynił to, na co z utęsknieniem czekaliśmy. Pierwsze koty za płoty i teraz to już nie ma zmiłuj, Franklin będzie odbywał posiedzenia regularnie. Do momentu aż sam się zorientuje, że tak jest łatwiej, lżej i przyjemniej. No i można zgrywać dorosłego!

O czym mowa? O posiedzeniu nocnikowym. Mały Dzielniak już nie płacze na widok swojego tronu. Siedzi najpiękniej na świecie, uśmiecha się i robi to, co do niego należy, a o czym pisać mamie zabroniono. Jednak foto-relacja być musiała 🙂

Proszę bardzo oto dowód. Dziedzic i jego tron- prezent od Bruniaczy:

A na Franklinowskiej ulicy spadł dziś śnieg 😀 Już go nie ma, co prawda, ale pojawiła się iskierka nadziei, że jednak sanki nie będą służyły tylko ku ozdobie! A w weekend jedziemy po choinkę 🙂

***

Dopisane dwie godziny później: Zgodnie z sugestią Wujka Foto, uzupełniamy zdjęcie o bardzo ważny element. Uwaga! Oto król. Król Franek by Wujek Foto: