Franciszek lubi, kiedy z jego ciałem coś się dzieje. Podejrzewam, że gdyby był zupełnie sprawny, dom niejednokrotnie byłby wywrócony do góry nogami. Dlatego tak kocha ćwiczyć. Kocha też swoją Ciocię Anię Rehabilitantkę i nawet w niedzielę, kiedy ćwiczeń nie ma, po śniadaniu słyszę: „Ania brum brum.” Umiejętnościom naszych rehabilitantek zawdzięczamy bardzo wiele. Franek siedzi, rusza rękoma, sztywno trzyma głowę i robi to z radością. Żeby nie było dwie godziny dziennie rehabilitacji, to dla Młodzieńca olbrzymi wysiłek. Tym bardziej jesteśmy dumni z jego małych i wielkich osiągnięć.
To, co zobaczycie za chwilę, jeszcze pół roku temu nie było możliwe. Trzy miesiące temu na samą prośbę wykonania tych ćwiczeń był płacz. Jednak kiedy Dziedzic zorientował się, że to od niego zależy, co się stanie z jego ciałem, wygina ciało aż miło. Wygina śmiało. 🙂
Ogrom pracy Cioci Ani i Cioci Moniki. Ogrom ich uporu, wiary i mobilizacji. I siła. Siła małego Franciszka sprawia, że marzymy o czymś więcej… O jeszcze. Mam nadzieję, że się zdarzy.
p.s. dzięki, że tak miło kopnęliście mnie w tyłek!