Dzień szpitalny trzeci:
temperatura poranna: 37,2st.
W związku z tym lekarze nie zdecydowali się wypisać Dziedzica do domu. Nadal badają go pod kątem wirusa, który dość drastycznie postanowił zadomowić się w organizmie naszego dziecięcia. Skończył się za to odruch wymiotny, wrócił foch na widok śniadania- to znak, że Franco wraca do formy. Na przekór wirusom, bakteriom i innym takim Franciszek rozgadał się na całego, a humor dopisuje mu jak nigdy dotąd. No, może poza momentami pobierania krwi i montowania kroplówki, kiedy to wzrokiem morduje wszystkich dookoła.
Tym samym całą rodziną zamieszkaliśmy na oddziale i na przemian z Frankowym tatą zamieniamy się vipowskim miejscem u boku Dziedzica. Dziś dyżur nocny i dzienny pełnił tata. Po pracy na noc u boku małego przystojniaka wybiera się mama.
Mamy nadzieję, że dziś to już ostatnia, zielona noc.
Ale odznaka/nalepka zdobyta 🙂 Teraz to mi przynajmniej respiratora nie zgubi!