Przede wszystkim wrócił tata! Mina na powrót taty wyglądała mniej więcej tak:
Mimo, że tato wrócił bardzo późno w nocy, Franek usłyszał jego pukanie do drzwi, obudził się i do 4:30 chłopaki zdawali sobie relację z dwóch długich tygodni rozłąki. Franciszek chyba nie do końca uwierzył w to, co wydarzyło się nocą, bo kiedy obudził się rano znów zareagował, jakby tata śpiący obok niego był zaskoczeniem. Dziedzic całą niedzielę nie spuszczał swojego kumpla z oczu i kiedy tylko nadarzała się okazja, chłopaki nadrabiali zaległości. Ku zabawie i przyjemności nadarzyła się bowiem nie lada sposobność. Nasza Ciocia A. w niedzielę przystępowała do Pierwszej Komunii. Byli goście, był tort i była zabawa…
Franek jak na pełnoprawnego gościa przystało cieszył się własnym osobistym miejscem przy stole. Cieszył się bardzo dosłownie…
Próbował wielu smakołyków…
Bawił się balonami…
Zagadywał ukochaną Ciocię A. …
No i oczywiście miał tatę na skinienie paluszka…
Jesteśmy bardzo dumni z Franciszka. Z uśmiechem od ucha do ucha zniósł gwar, hałas i tłok. W ogóle nie denerwowały go miliony mniejszych i większych zaczepek, z radością rozdawał buziaki i popisywał się wszystkimi umiejętnościami. Na dodatek ku przerażeniu wszystkich Cioć zjadł cały kubek bardzo ostrego strogonowa. Do domu wyszedł jako jeden z ostatnich gości i z wrażenie jeszcze długo nie mógł zasnąć. Na szczęście pogoda była mocno respiratorowa- silny wiatr trzymał nas w pomieszczeniu i nie wychylaliśmy nosa za drzwi, ale bardziej baliśmy się upału, w czasie którego Frankowi dużo trudniej znosiłoby się „bycie”.
A tata? Tata nie może się nadziwić, jak przez dwa tygodnie jego mały synek zmężniał. Tak jak się spodziewałam śpimy we trójkę, rano ścigamy się w ilości wysyłanych buziaków i trenujemy przytulanki, a Franciszek chyba dalej nie może uwierzyć, że tata już jest.