Ciężko jest być rodzicem Celebryty. Jeszcze ciężej jest, kiedy Celebryta ów ma pewien wstydliwy problem i matka próbuje rozwiązać go publicznie. Słowo się rzekło, jak to mówią porządni górale, więc lecimy z nowinkami ze sfery… Tej, o której wszyscy wiedzą, a mówić nie wypada.
Jest TROSZKĘ lepiej. Do menu wprowadziliśmy kilka dość istotnych zmian i po dwóch dniach widać NIEWIELKĄ poprawę. Wczoraj, co prawda pozbywaliśmy się jeszcze resztek ubiegłotygodniowych z organizmu i wieczór nie należał do najprzyjemniejszych, ale dziś to już cud, miód, malina. Przede wszystkim: póki co pozostajemy wierni Bebilonowi Pepti. Odstawiamy na razie naleśniki na prawdziwym mleku i dorosłe jogurty. Dziedzic je częściej, ale mniejsze porcje (pomysł skuteczny, z gatunku na 5+ należący do taty). Franklin pije zamiennie z wodą sok z marchwi i przegryza tartym jabłkiem. Do tego otręby do kaszki i owsianka na śniadanie. Na obiad mamowa zupa. Ryba raz w tygodniu.
Pytacie o te niewielkie efekty? Bardzo proszę:
-brzuch miękki – Dziedzic szczęśliwy
-zjada z ochotą- bo mniej, ale częściej
-pije dużo
-… i puszcza bąki (wiem, nie powinnam).