Weekendowy skrót informacji.

Kochani Czytacze! Mogliście poczuć się zaniedbywani przez kilka ostatnich dni, ale jakoś doba nam się diametralnie skurczyła od początku walki z Potworzastym. Postaram się jednak nadrobić zaległości:-)

Po pierwsze:

do Franka przyjeżdża nowa ciocia. Ciocia, która rehabilituje Dziedzica. Od pierwszej wizyty nawiązała się między nimi nić sympatii. Młody uwielbia być przekładany, rozciągany, przerzucany, obracany i generalnie kocha, kiedy z jego ciałem COŚ się dzieje. Z HELP dostajemy dwie godziny tygodniowo rehabilitacji, ale ponieważ Frankowi tak bardzo się to podoba, a efekty w postaci podnoszenia głowy i wyciągania rączek (szczególnie prawej, która była niemal nieruchoma) są, postanowiliśmy, że będziemy opłacać Frankowi trzy dodatkowe godziny i ćwiczony będzie codziennie. Przy chorobach mięśniowych rehabilitacja jest nieodzowna, a kiedy jeszcze przynosi ona takie efekty jak u Franklina nie ma co się lenić!

Po drugie:

odwiedziła nas Ciocia Ola. Przyjechała z Nim. Przyglądał się Frankowi, zaczepiał go i w końcu Dziedzic dał się namówić. Zaprzyjaźnił się z Panem Misiem 🙂 Po ostatniej kolacji, to właśnie Misio musiał być gruntownie prany, bo Franek uznał, że jedzenie wyjęte z buzi lepiej wygląda na pluszaku niż na nim. A ciocia z kolei zaciekawiła Franklina długimi czarnymi włosami. Jednak miłość do brunetek nie wygasła.

Po trzecie:

Frankowa matka w sobotę delegacjowała się. Wraz z ciocią Suzaną odwiedziła konferencję w Katowicach. Po powrocie do domu okazało się, że nasza kuchnia przeszła małą rewolucję. Dziadek Ksero na spółkę z babcią Goshą zrobili tam mega-porządek. Pomalowali ściany, wyszorowali podłogę, okna i wszystko, co tylko dało się wyszorować. Babcia jak zwykle przeszła samą siebie, Frankowy tata był dopieszczony obiadkiem a Dziedzic szczęśliwy z  powodu tabunu przewijających się ludzi.

Babciu Goshu i Dziadku Ksero- czyli Mamo i Tato Frankowej matki- bardzo Wam dziękuję, jesteście najlepsi!

Po czwarte:

Walczymy wciąż z zaparciami. Ciocia Beata poradziła odstawić kleik ryżowy i wstawić coś błonnikowego. Mama Michała poleca śliwki suszone. Qpo drżyj- nadchodzimy!

Jednak NAJWAŻNIEJSZE wydarzyło się dziś:

byliśmy na spacerze! Taddam! Co prawda spacer odbył się tylko od ogrodu i trwał raptem pół godziny, ale był to nasz pierwszy spacer. Była też ona. Suzana. Biegała, trzepotała rzęsami i uwodziła mojego synusia. Wujek P. dzielnie znosi konkurencję w postaci Dziedzica i to wraz z nimi i Ciocią Amelką Franek i jego starzy odbyli pierwszą podróż. A oto fotorelacja:

 

I jeszcze z Suzaną::-)

 

I z Tatą:

Po spacerze…

 

Buziakujemy!!!!:*