53 cm i 3,5kg Cudu.

Nie wydarzyło się dziś nic ważniejszego. Tylko to. Tylko On. Wydarzył się On. O 7:15.

W 53 centymetrach długości i 3 i pół kilogramach zmieścił się cały świat. Pokłady szczęścia i miłości. Cud.

Bolo.

Suzi i Wujek P. zostali rodzicami.

Mama i Młodzieniec czują się dobrze. Młodzieniec jest zdrów jak ryba. Jak to dobrze.

Franki mają dzisiaj wyjątkowe szczęście, bo u Dzielnego Franka na świat przyszła koleżanka. Zdrowa.

Bo nie ma nic ważniejszego.

Witajcie na świecie kochana młodzieży!

 

Uśmiech proszę!

Dziadkowie to jest jednak jedna z fajniejszych instytucji świata.

Matka Anka wybrała się na zakupy z Ciocią M. Po godzinie telefon: „Żono, jedź szybko do domu, musiałem jechać pomóc X., a Franek został z dziadkami. Sam!!! Już 40 minut. Jedź!” Tym samym porzuciwszy ekspedientkę z szeroko otwartymi ustami, na kilku późnych zielonych matka pogoniła ratować swoje dziecię. Wbiega zdyszana do domu, a dziecię zamiast płakać szalenie, całe w uśmiechach, rozpromienione, szczęśliwe i rozgadane. Ba-ba, da-da, ta-ta i an-na zostały wyćwiczone do granic przyzwoitości, a Dziedzic zupełnie nie zauważył nieobecności rodziców. Tak fajnie było z dziadkami. Jak mogło być niefajnie, kiedy były i wierszyki i przedstawienia i szaleństwa.

A dziadkowie? „Przecież wszystko jest ok, dzwonilibyśmy”.  Tak. Franek ma zdecydowanie najfajniejszych dziadków na świecie.

Z cyklu: Rozmowy w toku:

1.

Franek zamiast jeść, gada:- „tata, tata, taaaaata, tatatatata”

Tata postanawia wykorzystać sytuację i podpuszcza dziecię: – Synku, powiedz, kto jest najlepszy na świecie?

Franek z uśmiechem: -Aaaaa-nia! 🙂

Moja krew.

2.

Z kanapy słychać w kierunku mamy: „tatatatat! ej, eeeeeej! tat tat tat!”

-Jak tata, to nie ma, ignoruję go- myśli przebiegle mama.

-Aaaa-nia- polega w końcu Dziedzic.

-Słucham cię synku?

-Tatatatata! 🙂

Kurtyna.

3.

Ulubionymi słówkami Franka są oczywiście TATA i NIE.

-Franek, powiedz mamusi, kto tak ładnie posprzątał w domu? -zagaduje tata.

-Ta-ta.- odpowiada Dziedzic.

-A kto ugotował obiad?

-Taaaaa-ta.

-A kto napalił w piecu?

-Tatatatatata.

-Franuś, synku-wtrąca mama- czy tatuś mówi prawdę?

-Nie!- odpowiada z zadowoleniem syn.

***

Z cyklu dobre wieści:

21 listopada świat na chwilę się zatrzyma, a nasza rodzina się powiększy. Szczęście naszych przyjaciół jest naszym szczęściem. 🙂

 

 

Ostre cięcie.

Do wykonania nowej fryzury Francesca niezbędne były:

1 przecudnej urody Franklin z długimi blond włosami

1  Wujek, który wpadł na pomysł

1 Frankowy tata z maszynką do strzyżenia

1 Ciocia Suzana niezbędna do aplauzu i kontrolowania respi

1 mama na skraju emocji w stylu „czy aby na pewno dobrze robimy?”

Faktem jest, że Frankowe włosy były już nieco przydługie. Wchodziły mu między tasiemkę i szyjkę i drażniły Dziedzica okrutnie. Dodatkowo przy jego nadmiernej potliwości, która jest efektem choroby, włosięta były notorycznie mokre i posklejane, co nie wyglądało estetycznie i dodatkowo groziło przeziębieniem w przypadku przewiania. Wujek chodził z tym pomysłem za nami już długo, jednak nigdy nie byłam dość przekonana do takiego rozwiązania. Co prawda zdarzyło mi się już kilkakrotnie obciąć małe kołtunki, które Dziedzic „zdobywał” coraz częściej, ale… jakoś mi tak było szkoda. Aż do wczoraj. Spocony Franuś, szyjka która się odparza i ciągle ta mokra głowa sprawiły, że uległam pokusie i łaskawie wydałam pozwolenie na pierwsze podstrzyżyny Franciszka. Tata obcinał, Wujek podpowiadał, mama trzymała Franklinowskiego na kolanach, Suzi biegała co i rusz do respi, a Franco? Miał wszystko w nosi i cały zabieg zniósł jak prawdziwy mężczyzna. Pierwsze łzy pojawiły się przy obcinaniu włosków znad karku, ale to dlatego, że Dziedzic musiał przygiąć brodę do klatki, a tam rurka i wiadomo…

Koniec końców od wczoraj w naszym domu mieszka dorosły chłopiec. Nowa fryzura dodała mu powagi i takiego… uroku. No piękny jest jak zwykle! A oto dowód:

Z obserwacji oddechowych:

Samodzielne oddychanie męczy Franciszka. Wkłada w to wysiłek, jaki do tej pory był mu obcy, więc to absolutnie zrozumiałe. Efektem tego jest fakt, że na chwilę powróciliśmy do systemu dwóch drzemek w ciągu dnia, co owocuje przeciąganiem wieczornego spania do 22 :). Dzisiaj BEZ RESPIRATORA Franek funkcjonował w sumie 22 minuty.

***

Oddechowe minuty dedykujemy poznańskim Ew. i Logistykowi za akcję „I Ty możesz zostać Fanem Franka!” 🙂 Nowych Lubisiów serdecznie witamy!

Weekendowy skrót informacji.

Kochani Czytacze! Mogliście poczuć się zaniedbywani przez kilka ostatnich dni, ale jakoś doba nam się diametralnie skurczyła od początku walki z Potworzastym. Postaram się jednak nadrobić zaległości:-)

Po pierwsze:

do Franka przyjeżdża nowa ciocia. Ciocia, która rehabilituje Dziedzica. Od pierwszej wizyty nawiązała się między nimi nić sympatii. Młody uwielbia być przekładany, rozciągany, przerzucany, obracany i generalnie kocha, kiedy z jego ciałem COŚ się dzieje. Z HELP dostajemy dwie godziny tygodniowo rehabilitacji, ale ponieważ Frankowi tak bardzo się to podoba, a efekty w postaci podnoszenia głowy i wyciągania rączek (szczególnie prawej, która była niemal nieruchoma) są, postanowiliśmy, że będziemy opłacać Frankowi trzy dodatkowe godziny i ćwiczony będzie codziennie. Przy chorobach mięśniowych rehabilitacja jest nieodzowna, a kiedy jeszcze przynosi ona takie efekty jak u Franklina nie ma co się lenić!

Po drugie:

odwiedziła nas Ciocia Ola. Przyjechała z Nim. Przyglądał się Frankowi, zaczepiał go i w końcu Dziedzic dał się namówić. Zaprzyjaźnił się z Panem Misiem 🙂 Po ostatniej kolacji, to właśnie Misio musiał być gruntownie prany, bo Franek uznał, że jedzenie wyjęte z buzi lepiej wygląda na pluszaku niż na nim. A ciocia z kolei zaciekawiła Franklina długimi czarnymi włosami. Jednak miłość do brunetek nie wygasła.

Po trzecie:

Frankowa matka w sobotę delegacjowała się. Wraz z ciocią Suzaną odwiedziła konferencję w Katowicach. Po powrocie do domu okazało się, że nasza kuchnia przeszła małą rewolucję. Dziadek Ksero na spółkę z babcią Goshą zrobili tam mega-porządek. Pomalowali ściany, wyszorowali podłogę, okna i wszystko, co tylko dało się wyszorować. Babcia jak zwykle przeszła samą siebie, Frankowy tata był dopieszczony obiadkiem a Dziedzic szczęśliwy z  powodu tabunu przewijających się ludzi.

Babciu Goshu i Dziadku Ksero- czyli Mamo i Tato Frankowej matki- bardzo Wam dziękuję, jesteście najlepsi!

Po czwarte:

Walczymy wciąż z zaparciami. Ciocia Beata poradziła odstawić kleik ryżowy i wstawić coś błonnikowego. Mama Michała poleca śliwki suszone. Qpo drżyj- nadchodzimy!

Jednak NAJWAŻNIEJSZE wydarzyło się dziś:

byliśmy na spacerze! Taddam! Co prawda spacer odbył się tylko od ogrodu i trwał raptem pół godziny, ale był to nasz pierwszy spacer. Była też ona. Suzana. Biegała, trzepotała rzęsami i uwodziła mojego synusia. Wujek P. dzielnie znosi konkurencję w postaci Dziedzica i to wraz z nimi i Ciocią Amelką Franek i jego starzy odbyli pierwszą podróż. A oto fotorelacja:

 

I jeszcze z Suzaną::-)

 

I z Tatą:

Po spacerze…

 

Buziakujemy!!!!:*

 

 

O Franku, Pomagaczach i 25+ słów kilka.

Franek to jest złote dziecko! Mimo tego, że zęby bolą, dziąsła puchną i ogólnie dokucza mu to całe dojrzewanie- zjadał dzisiaj dzielnie cały dzień. Co prawda Frankowy tata mówi, że kilka razy syn obraził się na niego i musiał być przepraszany, całowany i tulony, ale ogólnie bilans wygląda pięknie. Na dodatek odpuściło Franusiowi wstydliwe zaparcie, więc pampersy drżyjcie- Frankowa qpa nadchodzi:-) Wieczór zaś należał do mamy- przy kąpieli pomogły ciotki  M. i A., a kolacja poszła jak z płatka. Zjedzone i do spania.

I jak tu nie kochać takiego Dziedzica? Toż to dziecię na medal jest!

A teraz o Pomagaczach troszkę. Tak sobie dziś pomyślałam, że dziękując naszym Ciociom, które stwarzały Frankowi dom w czasie szpitalnych wojaży zapomniałam o kimś jeszcze!

Po pierwsze: Ciociu Izo O.- wiemy, że kochałaś Franka nocami, ale nie pamiętaliśmy, jak Ci na imię, dlatego w poście o łódzkiej służbie zdrowia zostałaś troszkę pominięta. Przepraszamy i buziakujemy podwójnie:*

Pozdrawiamy także i dziękujemy Doktorowi Szefowi za szczerość i za to, że cyt.”ten dzieciak pani całkiem fajny jest” i Doktorowi Prowadzącemu nazwanym także Doktorem Jarkiem za to, że dzielnie znosił konkurencję Franka w podbijaniu serc cioć z oddziału. I za to jeszcze, że pomagał zorganizować respirator i tłumaczył co, jak i dlaczego. Buziakujemy także.

Z wieści towarzyskich:

Frankowa matka przekroczył dziś pewien próg. Od dziś wszystko, co jest 25+ dotyczy także mnie. Od dziś także, w czym cały dzień uświadamiała mnie ciocia Suzana- muszę mówić, że mam prawie 30, bo to już o 1 więcej niż 25. No czego, czego… Lat. Ech, starości…

Teściowie przynieśli tort, ciocie wycałowały,Kasia i Paula smsowały, Dyrektor wyściskał, Suzana podarowała coś na starczą cerę, a w czwarek do okulisty iść muszę, bo wzrok już nie ten. I Frankowy tata, który od rana śpiewa sto lat i obiecuje te prezenty i obiecuje:-)

A tylko Franek patrzy na mnie jak zwykle: „no co ty mama, kocham Cię, nawet jeśli się tam starzejesz czy coś:”-)

Wiecie? W dniu moich 25 urodzin nawet mi przez myśl nie przemknęło, że w ciągu jednego roku moje życie przekotłuje się o 180 stopni…