W ubiegły czwartek napisałam na facebooku, że Franek jedzie na wycieczkę klasową. Bez Mamy i Taty. Sam. Znaczy z M., no ale wiecie, że bez nas. No i że muszę melisy w takim wypadku, bo dzień zapowiada się ciężko. I wcale nie chodziło mi o to, że jestem nadopiekuńcza, że dziecięcia spod skrzydeł kwoczych wypuścić nie chcę, że brak mi luzu… Uwierzcie, jesteśmy jednymi z bardziej wyluzowanych respiratorowych rodziców, jakich znam. To znaczy o to też mi chodziło, bo Matki zazwyczaj stresują się klasowymi wyjazdami i tymi sodomami, które się tam dzieją. Wiem, że dopiero w okolicach gimnazjum papierosy- taką mam przynajmniej nadzieję, a dziewczyny to jeszcze nie teraz- taaa… matki lubią wierzyć w bajki, jednakowoż mimo stwarzanych pozorów, postaram się polubić dziewczyny moich chłopców. Luz więc pełen. Duma nawet, bo Franka wespół z Ciocią M. i Panią Anią to chyba z miesiąc na tę wycieczkę namawiałyśmy, bo Młodziak bał się, że będzie głośno, że będą stwory i inne dziwolągi. Nawet o przewóz zadbaliśmy i w busiku wycieczkowym Tata zamontował specjalne pasy, żeby Frankiem nie ciskało przez całą drogę. Także spokój, cisza, szum fal, drink z palemką i malowanie paznokci.
Skąd więc ten wpis na facebooku, zapytacie? Ponieważ moi mili, wysłałam na wycieczkę
dziecko na stałe podłączone do respiratora. I tej kwestii moje serce i głowa nie były w stanie przeskoczyć. Dlatego, zanim w ogóle w czwartkowy poranek Francyś opuścił dom przeszedł generalny przegląd: gruntowne odessanie z wlewką z soli fizjologicznej, wymianę wszystkich filtrów przy ssaku, wymianę całego obwodu przy respiratorze (rury, filtrów, złączek). Dostał ładowarki i kable. W torbie miał nową rurkę tracheo na wymianę. Dopiero tak zabezpieczonego mogłam ze spokojnym sumieniem wypuścić na klasowy wyjazd. Oczywiście oprócz tych niuansów dostał też kanapkę, picie i inne smaczystości, a także słynne już na cały internet dwie dychy na szaleństwa. Tak zabezpieczony, lekko zestresowany, ale szczęśliwy pojechał… do wioski Indian!
Wypuściłam z domu Franciszka, a wrócił „Szalejący Łoś” w kowbojskim kapeluszu. Czy znacie bardziej przystojne combo Indianina z kowbojem?