Mama wraca

Pani Czytaczko?

Panie Czytaczu?

To ja- Franek. Piszę, bo Mama się trochę wstydzi i boi się odezwać pierwsza. Zatem ja, jak prawdziwy rycerz, wziąłem sprawy w swoje ręce i już Wam wszystko wyjaśniam. Mama wie, że Wy się martwicie, że u mnie coś nie tak, kiedy tu długo nie pisze. A u mnie wszystko w porządku. Mama wszystko powolutku nadrobi, widziałem notatki na tablicy, a że umiem już czytać, to przeczytałem: wpisy-tematy-napisać koniecznie. Znaczy, że Mama coś kombinuje. A dlaczego zrobiła taką dużą przerwę na blogu? No bo się nie czuła najlepiej, tośmy ją z Tatą na kanapie położyli, herbatkę zrobili, kocyk dali. Babcia Domowa zabierała mnie na pogawędki, a Mama sobie odpoczywała. No i chyba tak jej się to odpoczywanie spodobało, że się rozpędziła za bardzo. Tośmy ją z Tatą zaczęli troszkę z tej kanapy gonić. Robimy jej kanapki na śniadanie, dajemy owoc do pracy, kupujemy soczki i już nam Mama wraca na właściwe tory. Wieeeeecie, jak to jest z kobietami. Ale idzie ku dobremu. Mama podobno wczoraj poprasowała z ostatnich 547 prań i choć tego było strasznie dużo, to dała radę! A dzisiaj razem z Tatą robimy jej ulubioną zupkę- żurek. Taki, jak lubi. Na pewno nabierze po nim sił i ochotki do pisania. Już ja dopilnuję, żeby tak było!

Tymczasem powiem Wam tylko, że ostatnio mocno wydoroślałem. Rodzice ciągle do powtarzają. Fajnie być dorosłym. Tylko to wstawanie rano na trening mnie wykończy.

Wybaczcie, proszę mojej Mamie. Niedługo wróci z przytupem.

Pozdrawiam Was serdecznie,

Franciszek.

 

Mercedes Benz

F w MB

Franek, jak na porządnego mężczyznę przystało jest wielkim fanem motoryzacji. Zna chyba wszystkie marki samochodów, co i rusz przeprowadzając sprawdzian wiedzy u rodziców. Od dawna było jednak takie auto, o którym śnił i marzył. Nie, żeby od razu mieć takie w garażu. On po prostu chciał „przejechać się mercedesem”. Zrobiliśmy rozeznanie w naszej najbliższej okolicy i niestety- nikt nie miał mercedesa. No, prawie nikt. Bowiem w czasie której z przedświątecznych rozmów wspomniałam Wujkowi Foto o marzeniu Franka. Wujek jest mistrzem świata jeśli chodzi o rzeczy niemożliwe i po kilku dniach zadzwonił, wołając: „Jest! Jest mercedes!”. Pewnego grudniowego popołudnia pod nasz dom zajechał mercedes, w nim Wujek Foto, wujek Patryk i ona- Zuza (zazdrosnym Czytaczkom przypomnę: pierwszy pocałunek Franka: Zuza, słynne love story z kapeluszem: też Zuza). Żeby dopełnić szczęścia i euforii Wujkowie zorganizowali Franiowi randkę! Zuza i Franio MER-CE-DE-SEM pojechali tam, gdzie każdy młodziak zabiera swoją dziewczynę, a Wujek Patryk cierpliwie zniósł resztki soku i frytek na tapicerce.

Wielki buziak i wielkie dzięki dla Zuzy, Patryka i Wujka Foto. Na widok każdego mercedesa Franek mówi teraz: Jechałem 😉

20141213_143520

20141213_150731 20141213_145841

 

(piosenka użyta w filmiku)

Z Nowym Rokiem dziarskim krokiem

Jeśli 2015 rok będzie dla nas tak samo łaskawy, jak to miniony, wcale się nie pogniewamy. W ubiegłym już roku udało nam się Frania ustrzec przed większymi infekcjami, bo wszystkie w zarodku gonił nasz Doktor Opiekun. Dzięki temu cały 2014 rok wolny był od szpitalnych pobytów, co policzyliśmy sobie, jako jeden z większych sukcesów. Cóż jeszcze wydarzyło się we Frankowicach w roku 2014? Przymierzyliśmy się do gorsetu. Gorsetu, który koniec końców nie przypadł Francikowi do gustu i tym sposobem, a także dzięki pozwoleniu Profesora Kotwickiego, umiejętnościom naszych Rehabilitantów i Waszemu wielkiemu sercu Franek intensywnie rozpoczął terapię w podwieszeniu i został właścicielem niebieskiego baffina. Słynne gumeczki stały się dla nas nieustającym pasmem wzruszeń, bo to właśnie na tej terapii Franio zaczął wstawać, aż w końcu stanął zupełnie sam! Rok 2014 był także rokiem wielkich zmian dla Dziedzica: ku naszemu zdziwieniu niemal od razu zaprzyjaźnił się ze swoimi czerwonymi okularami, haratając przy tym serca zapatrzonych Czytaczek. Dzięki umiejętnościom Doktorów Stomatologów Francesco ma także naprawione zęby i usunięte brzydkie jedynki, po których przerwa dodała mu oczywistego uroku. Był to także rok wielkich imprez (dlaczego mnie to nie dziwi?). Odkąd jest z nami Franciszek, nasze życie jest nieustającym party. Tym samym w tym roku Ciotki zgrabnie ruszały pupami i tańczyły zumbę, dzięki Antkowi z Konina Franio zobaczył na żywo mecz na Stadionie Narodowym (i teraz pyta, kiedy znowu) i  po raz pierwszy odbył podróż pociągiem. Do pierwszych razów nasz dzienniczek dolicza także przedszkole, którego pierwszy dzień Matka Anka przypłaciła zawałem.

Ale są dwie daty, które 2014 rok uczyniły najbardziej wyjątkowym ever. Zacznę od końca:

15 października 2014 nasz bardzo poważnie chory, ale pełen siły, szaleństwa w oczach i rozkochujący na zabój wszystkie niewiasty wokół synek skończył 4 lata. Cztery. Każdego roku jest to dla nas wielkie święto, bo wiemy, ile zyskujemy dzięki kolejnemu rokowi z Franiem.

oraz

11 marca 2014: wtedy gruchnęła i internety podbiła wiadomość o olesoxime! Do tej pory JEDYNYM specyfiku, który mógłby przyjmować nasz Franio po to, żeby zatrzymać potworzastego. Jedynym, któremu zielone światło dała nasza Dr Genetyk, a który może pomóc nie tylko Frankowi- choremu na SMARD1, ale także wszystkim dzieciaczkom chorym na SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni. Dziękujemy Fundacji SMA, że możemy przytulić się do nich i czerpać z tak dobrych wiadomości. Teraz pozostaje tylko czekać, aż olesxime dostanie zielone światło od świata handlu i biznesu i wykopiemy potworzastego na największy aut, na jaki się uda.

Tymczasem Sylwester.

Było hucznie, smacznie, wesoło i tanecznie. Franek i Bolo o północy obejrzeli fajerwerki, potańczyli ze swoimi mamami, wypili soczek za nowy dobry rok i wrócili do gry. Tak, do gry. Bo nam moi mili w tego Sylwestra przygrywał band na żywo:

Bitelsi 😉

gitara perkusja

Wam nasi kochani życzymy dużo zdrowia i uśmiechu. Żebyśmy w tym samym gronie mogli świętować nadejście kolejnego roku. Dziękujemy, że jesteście.