W życiu każdej matki, a już szczególnie w życiu matki jedynej, jedynaka znaczy, przychodzi taki moment, że potrzeba dużo korektora pod oczy i jeszcze więcej mocnych nerwów, bo (jacież kręce już?) syn dorasta. Nie ma żadnych zapowiedzi, maili, listów poleconych, nikt nie daje znaków, teściowa nie ostrzega (wszak jej syna porwałaś właśnie Ty), nie ma tego w instrukcji obsługi ani encyklopedii. Bierze sobie więc taki uroczy, maleńki, różowy taki, pudrem pachnącym i zaczyna dorastać. Pytacie, po czym poznać? Otóż z racji tego, że u nas najprawdopodobniej zaczęło się, a Was moje miłe- czytające, posiadające dzieci (synów chyba dokładniej, mam wrażenie, że matki córek mają łatwiej, jeśli nie- wyprowadźcie mnie z błędu, proszę,) otóż, ponieważ jest Was tutaj całkiem sporo, a ja słynę z dobroci serca (nie śmiej się mężu!) i totalnie zerowej asertywności, podzielę się z Wami owymi symptomami. Będzie Wam łatwiej. Otóż: Wasze dziecko dorasta, kiedy…
…nagle okazuje się, żeś nie godna noży pomocnikom kucharzy w hells kitchen ostrzyć
Kiedy dziecię Twe było ciut mniejsze robiłaś przeciery, zupki, kompociki, kanapeczki, kaszunie- i on to wszytko z uśmiechem i wdzięcznością do zera. I choć głosiłaś, że niejadkiem jest, to zawsze, ale to zawsze Twoja kuchnia była tą the best, tą do poradników kulinarnych, tą od mamusi. A teraz? Teraz moja droga przegrywasz z zupką warzywną z przedszkola, kanapką z serem od Babci i każdą jadłodajnią, która nie jest Twojego autorstwa. Nagle okazuje się, że w kuchni to Ty możesz i owszem, ale pozmywać, ale za gotowanie to się lepiej nie bierz. Paznokcie umaluj! Dzieć i tak woli zjeść nie to, co akurat zaproponujesz, to przynajmniej dłonie będziesz miała zadbane. Żeby już tak do końca nie deptać Twojej psychiki droga Matko, napiszę tylko, że za lat parę, jak już żonę miał będzie, to ta żona na sto procent usłyszy: „ale moja mama to tę zupę inaczej robiła”, przy czym inaczej będzie oznaczało wiesz co- wygrałaś!
…jesteś siedemnasta w rankingu popularności i to tylko po znajomości.
Biegniesz, ba na skrzydłach miłości lecisz z tej roboty po ciemku, bo godzinę przestawili, drogą nieoświetloną na skróty, żeby było szybciej, żeby już, żeby za chwilę. Zakupy robisz na szybko albo przez internet, po przekroczeniu progu domu telefon służbowy masz w najgłębszej… kieszeni swojej przepastnej torby, nie dojadasz obiadu, co Ci go mąż w wielkiej łaskawości swej podgrzał, promienna, radosna, już wiesz, jak mu czas zaanimujesz. Zaczynasz wertować, szukać, książeczki ulubione, klocki, może piłka, może kredki, pisaki, globus, czytanie, lepienie, cięcie, klejenie. Czego to Ty teraz mu nie zaproponujesz! Jak będzie ekstra! Jak fajnie! Już witasz się z gąską, z nim znaczy i słyszysz tym tonem, które zwiastuje tylko katastrofę: „Mamo! Ja jestem teraz zajęty. Bawię się z Amelką, a potem mam plan oglądać rajdy samochodowe i mecz z tatą. Mamo. Troszkę mi przeszkadzasz.” Kiedy tylko odzyskasz przytomność, spędź wieczór delektując się tym, że on się tak pięknie potrafi sam zaanimować, bo przecież, kiedy przyjdzie noc ciemna głucha, to i tak zawoła, że do Ciebie chce, do dużego łóżka.
…porzucenie w przeszłości myśli o założeniu bloga modowego, to był strzał w dziesiątkę
No cóż tu się rozpisywać: „Mamo! Nie założę tej bluzy z napisem <i love my mummy>, zrozum w końcu.” To było wczoraj. Jeszcze próbuję zrozumieć.