Gorsetowanie Frania trwa. To znaczy próbuje trwać. Franciszek staje się bowiem najbardziej nieszczęśliwym chłopcem na świecie w każdej chwili, kiedy pada magiczne stwierdzenie: „a może gorset?”. Żeby cała zabawa przyniosła zamierzony efekt, czyli poprawę stanu kręgosłupa Dziedzica, niezbędnym byłoby to, żeby Franio spędzał w gorsecie kilka godzin dziennie. Tymczasem codziennie to trwają negocjacje. I nie padają rekordy, bowiem Franek swojego gorsetu po prostu nie lubi.
Tym samym poległy następujący pomysły:
1. Gorestowanie Misia. Miś z krzywym kręgosłupem? To nie wypada, więc bach delikwenta w gorset! I o ile miś w gorsecie jest ok, to już moment zamiany z Franiem jest bardzo nie ok.
2. Na śpiocha. Gorset, z którego korzysta Franek, to gorset w którym trzeba leżeć, ponieważ w związku z problemem z biodrem Niania, musiano zastosować przedłużenie na nogę. Jednak w ciągu dnia Franciszek nie lubi leżeć. Próbowaliśmy zatem nocą. Kiedy Dziedzic zapadał w głęboki sen, rozpoczynało się montowanie. Nie było to łatwe, bo raz, że noc ciemna i głucha nie sprzyja konwersacjom: „ale weź go wyżej” , „nogę bardziej w lewo” „ściśnij mocniej” , a dwa w momencie zamknięcia pasków gorsetu Dziedzic wpadał w szloch. Mam wrażenie, że to przez dyskomfort, jaki powodowało uciśnięcie klatki piersiowej. Nagłe i zupełnie niespodziewane. To nie był dobry pomysł.
3. Zasypianie w gorsecie? Zapomnijcie. On jest mądry i asertywny. Bardzo asertywny. Nie będziemy robić nic na siłę, bo kończy się to potem zalaną rurą, płaczem, żalem i zawodem na rodzicach.
4. Uuuuu ale fajnie masz gorset! Tę metodę próbuje wdrażać tata. W związku z tym montuje Dziedzica w gorsecie i zachwala. I skacze. I śpiewa, zachwyca się. Ba! Zazdrości nawet, że to Franek może mieć gorset, a on nie. Przy czym odlicza minuty i po każdym: „Tato! Koniec gorsetu. Wystarczy!” Przekonuje, że to jeszcze pięć minut, że jeszcze chwilkę, że to świetna zabawa, że może zawołamy mamę, że… Wystarcza na góra 15 minut, choć widać progres.
I powiedzcie mi jak? No jak przekonać niespełna czterolatka (ale to brzmi! czterolatka!), że gorset jest ważny? Jak mu wytłumaczyć, że dzięki temu będzie miał mocniejsze, proste plecki? Jak nie łamać się pod presją łez i zawodu?
9 na 10 zapytanych znajomych dorosłych powiedziało: nawet mnie byłoby trudno przekonać.
I jeszcze foto z momentu. Niech Was nie zwiedzie ten szelmowski uśmiech. To tylko na potrzeby sławy.