Słomiani

Rano:

-Mamo, a gdzie jest tata?- pyta Franek

-Tata jest u Wujka synku.

-A co robi?

-Pomaga na gospodarstwie.

Wieczorem:

-Mamo, czy mogę czarnego telefona mamy?

-Proszę synku.

-Mamo naciśnij sześć. Dzwonimy do taty.

-Tato?

-Tak synku?

-Tu Franio. Dobranoc Tato. Kocham Cię tato.

Codzienny rytuał. Od kilku dni jesteśmy we dwoje. Słomiani tacy. Mama i Franek.

Komar

-Mamo, a Franio jest mądry, wiesz?

-Wiem synku. Jesteś bardzo mądry.

-I dzielny mamo!

-Tak to prawda. Jesteś mądry i dzielny.

-I jestem komarem!

Komar? Dlaczego? Otóż w sobotę Franio i nasza Monika Reh. ćwiczyli… wisząc. Francik z oczami jak pięć złotych i uśmiechem od ucha do ucha zawisł na zielonych gumeczkach i cały szczęśliwy oglądał świat na stojąco. Świat z zupełnie innej, ciekawej perspektywy. To wielkie szczęście, że mamy zakręcone, wspaniałe i mądre Rehabilitantki. Takie, którym się chce, które wierzą i które prą do przodu, nie zwracając uwagi na rury, respiratory, ssaki. Rehabilitacja na basenie? Pewnie! Wisząc? Jak najbardziej. Nie ma, że się nie da.

No i ten komar: kiedy pełne obaw wraz z Moniką ubierałyśmy Franka w ten kombinezon, mały cwaniak rzekł z radością: „Jestem jak komar mamo!”. Jestem mamą najfajniejszego komara na świecie!

Voila!

Obraz 002 Obraz 001

Profesjonalne podejście

„Z zanikami mięśni, drodzy państwo, to jest tak, że zaczyna się od tracheotomii. On już nie za bardzo się rusza. Pewnie niedługo przestanie połykać, zastanówcie się nad pegiem. Siedział? Nie… nie będzie. Musicie się przyzwyczaić do myśli, że będziecie mieli w domu hospicjum. Ale krótko. Zaniki szybko zabierają dzieci. W zasadzie, to zastanówcie się,czy będziecie zabierać go do domu, bo będzie wam wpadał z jednego zapalenia płuc w następne. W szpitalu będzie miał profesjonalną opiekę…”
pewien doktor

 

Jak wiecie Franio siedzi. Franio połyka pokarmy i płyny. Franio się nie krztusi. Franio potrafi powiedzieć, że potrzebuje ambu lub odessania. Franio nie mieszka w domowym hospicjum, mieszka w domu. Franio ma prawie cztery lata. Mówi, krzyczy, śpiewa, kłóci się, wymądrza. W domu opiekują się nim głównie mama i tata, ale zdarza się, że są to babcie, ciocie, czy wujkowie- nie są profesjonalistami.

Profesjonalistami, pewny doktorze są nasze rehabilitantki, terapeutki, Doktor Opiekun i Doktorzy, którzy wierzą, że się da.

Profesjonalistami są też nasi Czytacze- Panie, Panowie, Chłopcy, Dziewczęta, Studenci, Szefowie, Szefowe, Panie z Okienka, Panie z Apteki i Te ze sklepu. Wysocy, niscy, rudzi, blondyni, z nadwagą i niedowagą. Są profesjonalistami, bo wbrew wytycznym i niedasiom, wierzą, że może być ok, wierzą, że może być normalnie.

I choć rozliczają się na ostatnią chwilę (zupełnie, jak my), pamiętają, by 1% podatku przekazać na leczenie i rehabilitację naszego Franka.

procentA jeśli nie Franek?

Pamiętajcie. Oddając 1% podatku dochodowego nic nie tracicie. Rozejrzyjcie się wokół, może znajdziecie ulotkę, ktoś znajomy podpowie. Warto każdym groszem wspomóc kogoś, kto ma trochę trudniej, trochę bardziej pod górkę.

Mała ściągawka 🙂 po znajomości:

Ignacy

Franek

Leo

Leon

Zosia

Antek

Szymek zwany Preclem

Antek Młodszy

Sebastian

Gabrysia

Kuba

Lia

Siemek

Ula

Wojtek

 

 

A jak to było u Ciebie?

W podstawówce chłopaki ciągną za kitki i twierdzą, że „dziewczyny są głupie”. Potem jest chyba etap strzelania ze staników. W liceum- to wiadomo, już na dorosło.

A Ciebie? Jak podrywał Twój pierwszy chłopak?

Nasz: sposobem na czapkę:

Każdemu wedle potrzeb

Z łazienki wyszła mama. Z mokrymi nierozczesanymi włosami, bez makijażu, w piżamie. Uwierzcie mi, nie jest to widok, o którym marzy ktokolwiek.

-Ale wyglądasz mamo!

-Ładnie, czy nieładnie?

-Baaaardzo ładnie.

-Dziękuję synku.

3 minuty później.

-Mamooooo…

-Tak?

-A ja? Jak wyglądam? Ładnie?

-Bardzo ładnie synku.

-No!

Grunt, żeby w rodzinie sprawiedliwie dzielić komplementami. 🙂

DSC_0916(zdjęcie wykonane przez Natkę, siostrę Franka K.)

 

Chowany, czyli dlaczego fajnie być dzieckiem

Franek, Ciocia A., mama i Bartek Pierwszy bawią się w chowanego w domu Franka. Bartek- chłopiec o szczupłej sylwetce, gibki, szybki i niewysoki szybko znajduje sobie nowe kryjówki. Nawet takie, do których nam, czyli duetowi szukającemu- mamie i Frankowi trudno dojechać wózkiem. Franio, wózek i mama- z racji gabarytów mają trochę gorzej. Do tego dochodzi sapanie i pikanie respiratora oraz nerwy, nerwy, nerwy… Jeśli zatem chodzi o nasze kryjówki, w grę więc wchodzą wnęka przy wejściu do piwnicy, łazienka albo narzucenie koca na naszą parę (co jest bez sensu). W grę wchodzą także emocje. W emocjach zaś, mimo naszych gabarytów, trudno jest Bartkowi nas znaleźć.

A Franio? Nie dość, że starał się być najciszej, jak tylko potrafi, to na dodatek wstrzymywał oddech! Po to, żeby respirator nie sapał bez sensu. Mój mały mądry synek.

Dlatego dzieci są fajne. Nawet respirator nie przeszkadza w chowaniu się i wbrew pozorom, wcale nie ułatwia szukania.

A potem były farby:

Obraz 003 Obraz 002Obraz 001

 

/od lewej malowanki: Ciocia A.x2, Krecik by Bartek Pierwszy i malowanka Franciszka/

Było ich trzech, w każdym z nich inna krew

Franek „Kosa”– miga z prędkością światła, zna wszystkie stacje benzynowe świata, zostanie mechanikiem pewnie, albo prezesem fabryki aut, wpada w szaleńczy śmiech, kiedy je frytki i wtedy robią mu się urocze dołeczki w policzkach, no i robi najpyszniejsze kruche ciastka ever!

Ignacy– Pan Zagadka medyczna, który wbrew wszystkim niedasiom śmignął od naszego ostatniego spotkania, że szok. Zakochany w autach, więc fabrykę otworzy z Kosą. W trzynaście sekund roztroił nam radio w aucie i ściągnął mi aplikację na komórkę, której od dawna szukałam. Poza tym porzucił moje całusy na rzecz Natki- siostry Kosy i za nic miał moje tęskne spojrzenia. Szalony, uśmiechnięty i kochany. Z dołeczkami w policzkach.

Franek „Dziedzic”-mięśniak. podobnie, jak poprzednicy, żyć nie może bez motoryzacji. Dzielnie starał się pokonać swoje strachy i uczestniczyć w zabawie. Nauczył się migać „proszę” i od wczoraj prosi o frytki w dwóch językach: migowym i swoim frankojęzyku. Na wejście rzucił komplement, że „obiad jak w restauracji” i tym zagwarantował sobie maślane oczy cioci. Podobnie, jak Ignacy łypał wzrokiem w stronę Natki, która dzielnie starała się dzielić swoją uwagę.

Takich dwóch, jak ich trzech, to nie ma ani jednego.

Spędzili razem weekend. Wśród zachwytów nad sprawnościami, śmiechów i zabaw był czas na poważne rozmowy o życiu, szpitalnych historiach, blogowych znajomych. Wśród gwiazd wieczoru, dzielne rodzeństwo- bracia Ignacego i siostra Kosy- dla mnie rodzeństwo na medal. Do tego ojcowie ze swoim ciętym dowcipem i matki blogierki. Zarwana, prześmiana, przewzruszana noc- zostawiająca w sercu tyle, że nie sposób zapomnieć. To było prawdziwe spotkanie na szczycie. To był dobry weekend.

Dzielny Franek, Ignacówka i my- takie spotkania to jeden z największych plusów pisania bloga.

Zdjęcia autorstwa rodziny Dzielnych Franków:

1. Przyczyny całego zamieszania:

1 8

2. Wymiana dziećmi, to dla mnie fantastyczne doświadczenie. Wielki szacunek dla Rodziów Iggiego i Dzielnych.

8c

3. Ciotka Anka i Ignacy- epizod na blacie kuchennym pod czujnym okiem Mamy I.

6

3. Franc Kosa i Franc Dziedzic się wożą:

8a

4. Ignacego popis z chodzenia

7a

5. Frankowa ślizgawka

8f

6. Matek dyskusje o życiu

8d

7. Matki blogierki 🙂

 

8b8. I tatusiów rozmowy o ratowaniu świata.

Obraz 007

Geniusz zła

-Franek jest u Cioci M. Pokłóciliśmy się. On jest geniuszem zła żono. – powiedział tata, kiedy zadzwoniłam do niego około południa.

A było to tak:

Dzień rozpoczął się mglisto. W sensie aury. Mgła była, a mnie się nieco przysnęło i mąż wstał, żeby choć kanapki do pracy mi zrobić. Buzi w czoło, kanapka do pracy, kocham cię rzucone szybciuchno, więc nie mogło być źle. No, a potem wstał Franek.

-Nianio nie ma ofotki na śniadanko tato.

No i faktycznie nie miał ofotki. Podobno centymetr kanapki jadł przez dwie godziny. Potem uznał, że jednak nie będzie jadł też zupy, bo… nie ma ofotki. Na owoce też nie miał ofotki. Miał ofotkę na orzeszki, ale nie mógł ich dostać, bo w buzi przez ostatnie dwie godziny (naprawdę!!!) trzymał kanapkę. A potem się obraził, bo tato nie chciał mu włączyć rajdów samochodowych w komputerze. Nawet na chwilkę. No i była awantura. Mały obrażony, duży próbuje być konsekwentny.

I przyszła Ciocia M. Wybawczyni. Nadzieja. Światełko w tunelu.

-Franio ma ofotkę iść do Cioci M. tato. Posłuchać muzyczki- tak powiedział.

No i poszedł. Po trzech minutach już  „słuchał muzyczki”. Po kolejnych trzech upierał się, że „raz muzyczka, raz auta” to dość uczciwy podział. Po następnych trzech uprzejmie poprosił o danio, bo „tatuś nie dał obiadku, ciocia A. je jogurt”- no tak sprawiedliwość być musi. A po kolejnych trzech zarządzał.

Tato pracuje na podwórku. Rozładowuje stresy.

Franio nie jest aniołkiem. Uwierzcie.