Przy tworzeniu tego wpisu towarzyszył nam wpis z TEJ strony.
Drodzy Czytacze! Zanim przystąpicie do zapoznawania się z treścią dzisiejszych mamowych wynurzeń, musicie wiedzieć, że specjalnym gościem naszego bloga był dziś wybitny kucharz, smakosz i esteta w jednym Francesco Francescini! To był wielki zaszczyt gościć w swojej kuchni tak wybitną postać światowych kulinariów. Wszyscy krajowi blogerzy kulinarni przypalają jajecznicę z zazdrości, że to nam się udało wejść we współpracę z kucharzem takiej renomy. Żeby jednak nie przedłużać, zapraszam na wpis:
1. Oto Mistrz przed gotowaniem.
2. Krótka instrukcja filmowa.
*ZAWSZE pamiętajcie sprawdzić, czy cukier jest wystarczająco słodki.
**Czy wszyscy usłyszeli, co znajduje się w jednej ze szklanek? Jeśli nie podpowiadam nazwę tajemniczego składnika: dobre pomysły, dobry smak.
3. Zgodnie z przepisem przesiewamy mąkę, proszek i kakao.
4. Czekoladę przekładamy do garnka z podwójnym dnem.
5. Sprawdzamy, czy na pewno tam jest.
6. Z precyzją sapera i zaangażowaniem naukowca rozbijamy jaja.
oraz dosypujemy cukru…
7.Z racji braku w kuchennych sprzętach miksera oraz z tytułu faktu, że Mistrz nie zamierzał dźwigać ciężkich sprzętów, całość mieszamy intensywnie i mocno… trzepaczką.
8. Formę należy wysmarować masłem i wyłożyć papierem. Na załączonych zdjęciach widać, że zadanie nie należy dla najprostszych. Podobno tylko najlepsi sobie z nim radzą, dlatego nie poddawajcie się za pierwszym razem!
9.Oczywiście należy bezwzględnie podjadać nie zważając na to, że cała kuchnia tonie w uprzednio rozsypanym kakao. Że o bluzce i wózku nie wspomnę.
10. Zmieszane lecz nie wstrząśnięte ciasto przekładamy do formy i finezyjnie ozdabiamy malinami.
11. po 35 minutach w 60 stopniach mamy taaaakie cudo.
Mistrz tymczasem zażył kąpieli i poszedł spać, sprzątanie zostawiwszy dzielnemu pomocnikowi- mamie oraz najlepszemu fotografowi- tacie.
EDIT 11/02: Czujne oko czytelnicze wychwyciło (dziękujemy!). Ciasto powinno być pieczone w 160 stopniach. 🙂
SMACZNEGO!