Zaczęło się od tego, że opadły stopy. Wizyta u bardzo dobrego ortopedy zaowocowała podejrzeniem stóp końsko-szpotawych i koniecznością zagipsowania małych sześciotygodniowych stópek. Potem było szpital pierwszy… Potem szpital drugi i nagłe lądowanie na OIOMie. Franciszek stracił przytomność, został podłączony do respiratora, a niedowład nóg zaczął drastycznie szybko postępować. Potem było poszukiwanie diagnozy i w efekcie zupełnie nieproszony zamieszkał z nami Potworzasty.
Prognoza była taka, że nieruszające się stopy to dopiero początek. Że nogi już nigdy nie osiągną żadnej formy. Że niedowład nazywany już zanikiem będzie szybko postępował. Nikt się jednak nie spodziewał, że nie z Frankiem te numery. Młodzieży nie dość, że powróciło na łono rodziny, to na dodatek postanowiło zaszaleć i wolnymi nomen omen kroczkami wojuje świat.
A jeden z takich kroczków mam dzisiaj Wam przyjemność zaprezentować. Uwielbiam się przechwalać moim synem. Kochani. Nogi, które miały przestać się ruszać, które miały się nie zginać, które miały już z(a)nikać szaleją! Franklin pokonał przykurcze, odzyskał siłę i wigor i zaczął pięknie zginać obie nogi naraz! Co prawda w wodzie tylko. W pozycji półleżącej- to fakt. No, ale od czegoś trzeba zacząć, racja?
Z resztą, co ja Wam będę opowiadać. Sami zobaczcie:
Film ten jest potwierdzeniem, że dziecko podłączone na stałe do respiratora wcale nie musi być skazane na wegetację. Nie musi leżeć odłogiem, zapomniane. Nie musi być nieszczęśliwe. Dziecko podłączone do respiratora może żyć pełnią swojego wyjątkowego, trudnego, innego życia. Wystarczy spojrzeć na Dziedzica.
Piękny to był czwartek.