Informacją najwyższej wagi jest aktualnie… waga! Franciszek tyje! Wczoraj po kąpieli zaważył 7,7 kg. Jest to wyłącznie zasługa Cioci M., która w czasie wakacji opiekuje się Dziedzicem, by tata mógł wyluzować i popracować. Franklin bawi się z Ciocią świetnie, a przy tym wzorowo zjada wszystko, co mu Ciocia poda. Czyli, że może z tymi ośmioma kilogramami do końca roku się uda…
Informacją mniejszej wagi, ale równie istotną jest fakt, że… jakby Wam to powiedzieć… Mianowicie Dziedzic się kręci. Jak? Z pleców na bok i z boku na plecy. Sam, bez niczyjej pomocy. Wymaga tylko zgięcia nóg w kolanach, by móc łatwiej się odbić, ale po cichutku liczę na to, że być może niedługo nie trzeba będzie wstawać w nocy, żeby zmienić Frankowi pozycję. Bo zmieni ją sobie sam. Jak prawdziwy mężczyzna.
A skoro już się chwalę to powiem Wam, że z paszczy Franka wydobywają się pierwsze zbitki słowne: „ania nie ma” i „tata nie ma”. Jak zacznie sprzedawać domowe sekrety, też Wam napiszę.
Poza powyższym nuda, skwar i duchota. Na domiar złego Dziedzica od czubka głowy do stóp wysypały potówki. Wszędzie, oprócz miejsca pod tasiemką. Z potówek utworzył się brzydkie w wyglądzie i zaczerwienione place, więc zaniepokojeni ich kształtem, podejrzewając krostki o coś zakaźnego zadzwoniliśmy po naszą Doktor Pediatrę. Pani Doktor orzekła, że zarazić się od Franka można tylko dobrym nastrojem, zaleciła kąpiel w rumianku i wapno oraz obserwację.
No to sobie obserwujemy łobuza, a łobuz tymczasem je kisiel. Dosłownie:
Jak tylko czas pozwoli, stworzymy wpis z Gustawem (nowym nabytkiem Franka) i literaturą w tle. Z dedykacją. Dla Magdy, Marty i Pawła. 🙂