Złośliwość wrodzona.

Ja jestem złośliwa. Czasem nawet bardzo. Nawet wybitnie. Złośliwy bywa także Frankowy tata. Nie ma się co zatem dziwić, że w dziecięciu naszym nastąpiła… kumulacja! W związku z czym sami zdiagnozowaliśmy Dziedzica, a w rozpoznaniu zmierzamy wpisać: złośliwość wrodzona.

Franciszek postanowił, że zielona noc się nie liczy i on jeszcze jeden dzień zostanie w szpitalu. Bo tak. Bo się odznaki Dzielnego Pacjenta dostaje. Bo Panie Lekarki książeczki z wierszykami przynoszą. Bo Panie Pielęgniarki ZAWSZE pytają Dziedzica, czy mogą wejść, czy venflon sprawdzić, czy gorączkę zmierzyć. Bo kisiel na podwieczorek był pyszny. Bo tata przywiózł od rana jogurt malinowy. Bo można spać z mamą zupełnie bez negocjacji.

A tak na serio, to Dziedzic dziś rano postanowił zrobić najlżejszą qpę świata i tym samym przedłużyć sobie czterodniówkę do pięciodniówki. Temperatura spadła, przyszło rozwolnienie. Złośliwy jest. No tak ma. Poza tym Doktorzy zlecili jeszcze dodatkowe badania, które będą zrobione popołudniu, więc przedłużamy sobie pobyt o jeszcze jedną dobę hotelową.

Temperatura: w normie.

Humor: ponad normę.

Nabyte umiejętności: strącanie kaszki z łyżki wprost na szpitalną pościel.

Wnioski:

Po powrocie do domu Dziedzic dostaje szlaban. Przynajmniej taki jest plan.