Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi, ale nie przypuszczałam, że aż tak szybko. Nie nadążam za własnym dzieckiem. Dlaczego? Dlatego, że nasz Franklin postanowił jeść. Dużo. Jak na niego, to nawet bardzo dużo. Oto nasze menu z dwóch ostatnich dni:
śniadanie: dzień I: naleśnik z jabłkiem, dzień II: jajecznica z dwóch jajek
II śniadanie: mix owocowy a’la tata, dzień II: duży danonek
obiad: dzień pierwszy: wielki kubek spaghetti, dzień II: zupa ogórkowa Babci Domowej (300 ml- ja też nie wierzę, ale sama mu ją podałam)
kolacja: dzień I i II: 180ml kaszki.
Nie wierzę. On to zjadł sam. Bez udawania, namawiania, obrażania. Zjadł.
Efektem takiego menu, jest to, co powinno być efektem u zdrowego dziecięcia, a czym pisać zakazano i szczęśliwi mama, tata i Ciocia Dietetyk.
Z życia Celebryty:
Wczoraj wyemitowano reportaż o Franciszku i jego zmaganiach. Krótko i zwięźle. Poza dyskusyjnym poziomem wypowiedzi Frankowej mamy, nie można się prawie do niczego przyczepić. Napiszę tylko, że respirator, ssak i pulsoksymetr wypożyczamy od Stowarzyszenia HELP, a nie kupiliśmy. Kupiliśmy stabilizator, materace i wszelki różności niezbędne do rehabilitacji. Nie było najgorzej. Dziękujemy Pani Sylwii i Panom z kamerami za cierpliwość i pracę nad wieściami o nas. Będą powtórki. Wszystko znajdziecie na AmazingTV. Na maila przychodzą wyrazy zachwytu nad Frankowym urokiem i (nawet) nad tatową „ciachowatością”.
Mówiąc o „ciachowatości”…
Nasz tata, a właściwie to Frankowy tata ma dzisiaj URODZINY. Od rana śpiewaliśmy z Frankiem sto lat, tatowa Mama upiekła pyszny tort (który już podjadam, bo tak trudno się oprzeć), a tato pogonił na miasto. Jak wróci, znów mu zaśpiewamy sto lat. A niech ma! Bo go kochamy. :*
Kochany Frankowy tato,
z racji tego, że całe10 lat minęło od momentu uzyskania przez Ciebie pełnoletności życzymy Ci dużo cierpliwości do mamowych foszków mniejszych i większych, życzymy Ci, żeby w naszym domu nigdy (same) nie psuły się klamki, krany i gniazdka. Żebyś dzielnie znosił wszystkie beznadziejności, jakie podsuwa Ci Potworzasty i żebyś miał dużo dużo siły. Jak zawsze. We loff ju!!!! 😀
Franklin& Mama, żona Twoja czyli.
p.s. I jeszcze życzymy Ci sylwetki jak u atlety, urody jak u Bonda, uroku jak u Clooneya i sprytu… jak u Franka. 🙂 a resztę szepniemy Ci na uszko.