Trzy powody do narzekania.

Nie wiem, czy w każdym wpisie można się tak bezwstydnie przechwalać. Jeszcze ktoś gotów pomyśleć, ze nam woda sodowa do głowy uderzyła w związku z posiadaniem Dziecięcia- Celebryty. Dlatego dziś podamy trzy powody do narzekań 🙂

POWÓD PIERWSZY:

Waga. W szale kąpieli i tego, że Dziedzic jakiś taki pełniejszy się zrobił, mamusia postanowiła go zważyć. Metodą „na Doktora Jarka” wskoczyła na wagę, rzuciła okiem, porwała Dziedzica na ręcę, podzieliła, pomnożyła, dodała, odjęła i…

Mama: +2 kg

Franklin:+ 200 gramów!!!

Tak, tak kochani Czytacze. Tyjemy. Normalnie to byłby powód do radości, ale te dwa mamine kilogramy…;-)

POWÓD DRUGI:

Gada. Gada rano. Gada w południe. Gada wieczorem. Guuuuuu, gaaaaaaa, bleeeeeee, eeeeeeeee. Frankowy tata mówi, że gada więcej niż mama. A to (wierzcie mi na słowo) dopiero jest sztuka.

Normalnie to byłby powód do radości, ale czy to oznacza, że mama się starzeje? 😉

POWÓD TRZECI:

Strzela fochy. Zupka? Nie… Delikatny krem? O nie! Kanapka z żółtym serem? Jak najbardziej! Na obiad kluski z sosem (wersja dla dorosłych- czyli obiad mamy, nie słoikowy) no i ciasto! Sernik u Babci Goshi poprawiony wuzetką u Wandzi Babci.

Normalnie to byłby powód do radości, ale fochy to mamusia zazwyczaj… 😉

PODSUMOWANIE:

Dziedzicowa waga znowu w górę. Cudownie, bo na tarczy 6,5 kilograma. To świetna wiadomość, bo na 200 gramów w sumie to my czekaliśmy ostatnio jakieś trzy miesiące! Od maja, czyli od powrotu do domu, Franklin przytył w sumie 400 gramów. Myślę, że jest to powód do dumy. Poza tym do granic nieprzyzwoitości wyćwiczył swoje struny głosowe na normalnej rurce! Mówi co prawda mniej niż jego rówieśnicy, ale mówi. I to coraz więcej i coraz świadomiej. Uwielbia popisywać się przed Ciocią M. ,która jak nikt inny potrafi go podpuścić. No i te niekończące się rozmowy przez telefon! Franklin to uwielbia, więc mama dzwoni z pracy i sobie rozmawiamy. A do tego menu. Jaśnie Panicz oprócz śniadania, na które tradycyjnie jest kaszka, zjada wszystko to, co my. Zupy, gotowane mięso, warzywa, bigos z cukinii, próbował nawet fasolki po bretońsku. Uspokajam wszystkie zatroskane mamo-czytaczki, że nie napychamy Dziecięcia pieczystym, słonym, kwaszonym i kiszonym. Jednak zdecydowanie bardziej lubi „dorosłe” jedzenie.

A bułkę to zjadł nawet bez blenderowania. Tata skubał po kawałku i się udało 🙂

Miał być post o narzekaniu, a wyszło jak zwykle 🙂

Dobrej środy szanowni Czytacze!

 

Trzy powody do radości.

Krótko, zwięźle i na temat:

POWÓD PIERWSZY:

Rodzice Mięśniaków- czyli dzieci mających problem z napięciem mięśniowym znakomicie mnie zrozumieją. Zrozumieją mnie także wszystkie zakochane w swoich synkach mamusie, autorki poradników „Jak kochać swe dziecię” oraz wszystkie babcie uznające, że to właśnie ICH wnuczek jest naj. Dlaczego? Dlatego, że wszyscy powyżej wymienieni zachwycają się czymś,  co racjonalne matki uznają za nienormalne. Coś na ku, o czym miałam zakaz pisania 🙂 Dlaczego stało się to dziś powodem numer jeden? Dlatego, że nasz Franklin pierwszy raz od spotkania Potworzastego miał „durchfall”. Kto zna niemiecki, ten wie. Kto nie zna, musi zapytać wujka gugle 🙂 W rodzinie Franklinowskich jest to pieszczotliwe określenie tej przypadłości, mające na celu złagodzić takie opowieści jak dzisiejsza. Jednak wróćmy do Dziedzica. Tata mówi, że swą przypadłością Jaśnie Panicz załatwił brzuch, plecy i koc. I to zupełnie sam. Bez pomocy, wyciskania, specjalnej diety. Sam. Nasz Dziedzic.

POWÓD DRUGI:

Śniadanie: kaszka

Drugie śniadanie: gruszka+brzoskwinia

Obiad: spaghetti w takiej ilości, że tata przysiadł

Kolacja: kaszka w towarzystwie krokodyla

I jako tak zwany przerywnik: herbata. Duuuuuuuuuużo herbaty.

(p.s. a u Filipa na urodzinach zjadł cały kawałek malinowego tortu i leczo z cukinii poprzedzone obiadem w domu w ilości pałki z kurczaka i dwóch ziemniaków:-) )

POWÓD TRZECI:

Powód trzeci kochani Czytacze po spacerze czytał ze mną bajki, w czasie kąpieli zagadywał tatę, a po kolacji w cztery minuty poszedł spać. I teraz chrapie tak, że dom się trzęsie w posadach. A my przecież dobrze pamiętamy: „dzieci ze SMARD1 dożywają najwyżej sześciu miesięcy”- to w literaturze i między bajki postanowiliśmy to dawno włożyć. A Jaśnie Panicz na znak, że tak łatwo się nie da, właśnie otworzył oczy (godz. 22.25) i podgląda film, który ogląda tata.

 

 

Dzielniak Franek i jego weekend.

Wszystko, co dobre szybko się kończy. Nasz weekend niestety też.

Z cyklu: Wyjścia Franklina:

Sobota minęła nam pod znakiem wielkiego wyjścia do Filipka na urodziny! Fifi to nowy najlepszy kumpel Franka. A ponieważ przyleciał do Polski tylko na chwilkę, rodzice przyspieszyli mu urodziny i właśnie wczoraj obchodziliśmy pierwszy Filipkowy rok 🙂 Był i tort i balony i prezenty i jubilat pod krawatem.

Z kolei w niedzielę, po odespaniu sobotniego wyjścia pogoniliśmy do Dziadka Ksero na obiad, a po południu do Pradziadzi Franka na imieniny. U Dziadka Ksero Franuś miał możliwość poznać swoją Praprababcię! Tak jest Babcia Rozalka jest mamą Frankowego Pradziadka. Jest to staruszka w pełni sił jeszcze, pogodna i przekochana. Franuś był bardzo przejęty wizytą i spisał się bardzo dzielnie przesyłając Babci miliony buziaków.

Z wieści oddechowych:

tryb SIMV, czyli ten który wspomaga Frankowe oddechy póki co się sprawdza. Oznacza to, że Frankowa przepona jeszcze nie do końca wysiadła. Co prawda w momencie, kiedy następuje jego oddech i respirator tylko „dopycha” powietrze do ustawień Franuś wpada w panikę. To tak, jakby bał się samodzielnie dokończyć oddech. Kiedy trwa to trochę dłużej, musimy go niestety przewentylować (dotlenić czyli) i wtedy wszystko wraca do normy. Jednak dzisiaj Frankowy tata zauważył, że w czasie, kiedy Dziedzic śpi procentowy udział jego oddechów zwiększa się i wtedy Jaśnie Panicz nie reaguje! Wydaje nam się, że robi to wtedy zupełnie bezwarunkowo i nieświadomie, co pozwala przeponie troszkę popracować. Zobaczymy…

Z wieści rehabilitacyjnych:

Ciocia Ania Rehabilitantka odtrąbiła w sobotę kolejny sukces. Sztywność pleców. Wzrasta. Udało nam się nawet zaobserwować moment, w którym Dziedzic utrzymuje pion bez podtrzymywania rękami. Przez kilka sekund, co prawda, ale odnotowane zostało.:-D

 

Ogłoszenia drobne:

chętnych do mycia okien (w ilości szt.2 -reszta umyta) oraz podłogi i prasowania góry ubrań zapraszamy codziennie przez całą dobę. Życie byłoby dużo łatwiejsze, gdyby żelazko działało jak pralka. Wrzucasz wszystko myk myk i gotowe…

 

Dobrego tygodnia! Słońca, przynajmniej od rana do wieczora 🙂

P.S. Filipkowi jeszcze raz życzymy dużo cierpliwości do matkowych szaleństw i uśmiechu w stylu Borysa Sz. bez przerwy:-)

Dziadzi Franusiowi życzymy dużo zdrowia i sił i cierpliwości dla wnuczkowych szaleństw! 🙂