Jest lepiej, a mama już w domu.

Franek odzyskuje dobry nastrój. Jego dolna dwójka jest najpiękniejszą dwójką, jaką w życiu widziałam. Przebiła już dziąsełko, więc oficjalnie możemy uznać siódmy ząb za wykluty! Poza tym Dziedzic wspomagany preparatami przepisanymi przez Doktor Pediatrę skutecznie pozbywa się gluta. Okazało się, że glut spowodowany był zapaleniem gardła, ale na szczęście sytuacja wydaje się być opanowana. Jeszcze gdyby tylko apetyt powrócił na dawne tory, byłoby cudownie…

Tymczasem mama powróciła. Stolicę można uznać za odhaczoną. A ponieważ mama wielkomiejskiej duszy nie posiada, wszędzie dobrze, ale w domu (z Franklinem w łóżku) najlepiej! Dzięki temu wyjazdowi poznać mogłam cudownych Bruniaczy: ciepłych, przyjacielskich i… takich radosnych. Bruno naładował mi akumulatory na maksa, a jego przepięknej urody grzywka podbiła moje serce. Bruniacze zostali zaproszeni na nocne rozmowy do Frankowego domu i mam nadzieję, że już niedługo uskutecznią swój przyjazd.

Szalenie za nim tęskniłam…

Bagaże rozpakują się jutro. Teraz leżę i patrzę jak śpi. Mój synek. Franklin.