Gitara, karate, piłka nożna, tańce… Wachlarz zajęć dodatkowych dla uczniaków mniejszych i większych jest przeogromny. To genialna sprawa, że żyjemy w czasach, kiedy możliwość rozwijania pasji jest w zasadzie w zasięgu ręki. Chcieliśmy więc, żeby i nasz Franek znalazł dla siebie coś, co nie tylko będzie sprawiało mu przyjemność, ale także będzie jego konikiem. Z tym, że jeśli oddycha się dzięki pomocy respiratora, jeździ się wózkiem elektrycznym (ale tylko w okresie wiosenno-letnim) , wiecznie korzysta z pomocy rodziców i nie można nawet nogi samodzielnie poprawić, pojawia się problem z dobraniem odpowiednich zajęć. Jak zwykle rozwiązanie przyszło trochę samo, a trochę podrzucił je Franio.
Nie wiem czy pamiętacie jakieś filmiki z przeszłości, ale tutaj podrzucam Wam jeden z nich:
Do dziś nic się nie zmieniło. Franek kocha języki. Delektuje się każdym obcym, który słyszy. Uwielbia słuchać obcojęzycznych nagrań i bez znaczenia dla niego jest rodzaj tego języka. Tym samym bardzo często w naszym domu jest jak w wieży Babel. Bo kiedy tylko nadarza się okazja Franek odpytuje: Babcię eM z niemieckiego, Doktora z ukraińskiego, Cioci Ew z angielskiego, swojej Ewy z francuskiego. Bez przerwy i wciąż chciałby poznawać nowe słowa w obcych językach. Franek po prostu lubi wiedzieć, a do tego zdobywanie tego rodzaju wiedzy przychodzi mu z ogromną łatwością. Postanowiliśmy więc, że pójdziemy w tym kierunku. Agatę polecił nam mój kolega. Napisał, że świetna dziewczyna i cudnie uczy. Hiszpańskiego! Franek od razu zapalił się do tego pomysłu.
Musicie jednak wiedzieć, że nie tak łatwo organizuje się zajęcia językowe dla respiratorowca. W zajęciach grupowych Franc by zniknął w tłumie, nie przekrzyczałby innych dzieci. Dlatego w grę wchodziły tylko te indywidualne. Tutaj w sukurs przyszła technologia. Nie musimy pakować tony przydasi, Franka, wózka, martwić się o pogodę, czy stan zdrowia na teraz. Wystarczą słuchawki i internet, bo Agata uczy między innymi przez skype. Każda lekcja to dla Francia fantastyczna zabawa, w czasie której hiszpańskie zwroty wchodzą do głowy tak, że nawet my mimochodem załapujemy. Odkąd, co czwartek w naszym domu słychać Agatę, już nikt nie prosi o zimne mleko, tylko leche fria, a sumo de naranja znają już nawet Dziadkowie. Żeby nie było za łatwo, także Francyś mobilizuje Agatę do poszukiwań i poznajemy zwroty anestozjologiczne- przewentyluj mnie ambu, czy sprawdź respirator. Przyznam, że czasem nie nadążamy, bo Franek strasznie się wkurza, kiedy rzuca coś po hiszpańsku, a my rzucamy się do słownika, by móc zrozumieć własne dziecko.
Jeśli macie ochotę, poznajcie Agatę tutaj—> KLIK i tuaj—> KLIK.
To nie koniec! To znaczy o Agacie już koniec, ale to nie koniec zajęć dodatkowych Frania. Dziwi Was, dlaczego? Teoretycznie plan dnia Francyś ma wypełniony po brzegi. Nauczanie indywidualne i rehabilitacja są tak ułożone, że w zasadzie od poniedziałku do środy w czasie przerw Franciszek ma czas coś zjeść i chwilę odpocząć. Jednak od czwartku umiera z nudów. Musicie wiedzieć, że trudno jest zorganizować wolny wspólny czas takiemu chłopakowi, jak Franek. Każda gra i zabawa przez nas proponowana, jest głównie przez nas wykonywana. Tak to już jest, kiedy ma się ograniczoną ruchomość rąk- Franek nie lepi z plasteliny, nie wycina nożyczkami, a nawet taka pierdoła, jak książka przewrócona do góry nogami jest ogromnym technicznym problemem. Dlatego bardzo szybko nudzą go gry, w których nie może uczestniczyć aktywnie. Poza tym chciałby czasem odciąć się od rodziców i mieć coś swojego, coś innego. No i kręci go wiedza. Zanim znajdziemy kogoś do francuskiego (serio!), sami ogarniemy nieco ten hiszpański, postanowiliśmy rozwijać Franka głowę w zgoła innym kierunku. I tak do naszego dom co piątek przyjeżdża Pan Paweł i jego… roboty. Od mniej więcej miesiąca testujemy nowy rodzaj zajęć- programowanie.
Ten kierunek obraliśmy z dwóch powodów- po pierwsze są to zajęcia, w których Franek może niemal w pełni uczestniczyć samodzielnie. Póki co, nie ma problemu z obsługą klawiatury komputera, okazuje się więc, że po raz kolejny wspiera nas technologia. Do tego Frankowi znakomicie idzie zapamiętywanie wszystkich formuł i zasad, jakie wpaja mu Paweł i tym sposobem zupełnie przy okazji trenuje pamięć i zdolność logicznego myślenia, co w przypadku bycia humanistą jest treningiem nie do przecenienia. Cieszę się bardzo, że wpadłam na to programowanie, bo myśląc perspektywicznie, może to przecież być w przyszłości zawód i sposób na życie Francesca. A jeśli jeszcze połączymy to z hiszpańskim? Znacie jakiego innego przystojnego programistę ze zdolnościami lingwistycznymi?
Bardzo Wam polecam Agatę i Pawła. Są młodymi, kreatywnymi ludźmi. Nie przestraszyli się rur i respiratorów (co już się zdarzało), a zajęcia dostosowują do zdolności manualnych i umysłowych Franka. Tym samym nasz Francesco biegle już czyta po hiszpańsku, a na ostatnich zajęciach zaprojektował swój pierwszy w życiu labirynt.