Jestem mamą pełnoprawnego trzylatka. Trzylatek ów po dniu pełnym emocji odpoczywa przed jutrem. A działo się tyle, że trudno będzie zdążyć z relacją urodzinową przed północą. Przede wszystkim to muszę Wam powiedzieć, że można pozazdrościć Franciszkowi znajomych. Odebrałam dzisiaj 6 telefonów z życzeniami, 8 smsów, 6 maili. Pod wpisem urodzinowym na tę chwilę jest 61 komentarzy! Profil Franka na facebooku od rana usłany wyrazami miłości. Bardzo Wam wszystkim serdecznie dziękuję w imieniu małego Jubilata. Jeśli choć maleńka część Waszych życzeń się spełni, możemy być bardziej niż pewni, że wszystko będzie na swoim miejscu. I tak sobie myślę, że to fantastycznie mieć takie grono cudownych jak Wy znajomych. BARDZO DZIĘKUJĘ!
Żeby jednak nie było tak różowo, zdradzę Wam sekret, że rano po tym, jak odśpiewaliśmy Franiowi sto lat, Młodzieniec rzekł, co zacytuję: „Nie mam ochotki na ulodzinki.” Kryzys wieku, czy jak? Do tego stopnia nie miał ochotki, że aż pokłócił się z respiratorem, a wezwany Doktor Opiekun przepisał lek na wzmocnienie odporności.
Na szczęście im bliżej godziny zero, czyli wizyty naszych zapowiedzianych i niezapowiedzianych gości, tym humor i oddech Franciszka wracał na swoje miejsce. Teraz, kiedy śpi, jest już prawie ok.
A jacy dziś byli Goście? Jak zwykle u Dziedzica- najfajniejsi. Przede wszystkim zuchy! Trzynaścioro młodych fantastycznych dzieci, pod wodzą Pani Kasi, z laurkami, balonami i podarkami zastukało do naszych drzwi. Franio, co prawda przywitał ich płaczem i lamentem wielkim, że ho ho, ale na szczęście niebieska wyścigówa szybko załagodziła atmosferę! Jakaż wspaniała była to wizyta! Zuchy pytały, śpiewały i opowiadały. Franciszek cały wieczór oglądał laurki, a ja jak tylko odeśpię, szybko je sfotografuję i pokażę Wam te cuda. Zuchom i Pani Katarzynie Sibińskiej ze Szkoły Podstawowej nr 23 w Kaliszu bardzo bardzo bardzo dziękujemy za wizytę i prosimy o jeszcze. Franiowi przyda się taka socjalizacja.
Urodziny nie miałyby racji bytu, gdyby nie Dziadkowie. Jak to w przypadku jedynego wnuka bywa i dziś Franio był dla swoich Dziadków gwiazdą wieczoru… Co za tym idzie wszystkie metody wychowawcze musiałam odłożyć w kąt (na szczęście nie ma ich aż tak wiele) i zgodnie z zasadą „rodzice wychowują, dziadkowie rozpieszczają”- Franciszek szalał do późnych godzin wieczornych, zasypiając w na kolanach Tatusia z okrzykiem „Pooolska biało- czerwoni”. Że nie pomogło- fani piłki nożnej wiedzą.
No i teraz najgorsze. To znaczy nie dla mnie. Raczej gdzieś dla tysięcy Was- niewiast po drugiej stronie ekranu. Co? Hm. No, może kto? Zuzanna i Ewa. Drogie Frankowe fanki- Zuzia i Ewa to Wasza największa konkurencja. I nie mówię tego jako Mama (nomen omen zazdrosna okrutnie o każdą kobietę w życiu swojego syna), tylko jako kobieta. Franio cały w pąsach śpiewał dziś „nikt na świecie nie wie, że się kocham w Ewie”, kiedy rzeczona składała mu życzenia urodzinowe. /Niewtajemniczonych wtajemniczę, że Ewa to rehabilitantka Dziedzica/ A Zuzia? Zuza była dziś gościem-niespodzianką. Nieco młodsza od Niania – córka Wujka Foto obsypała Franklina pocałunkami, a ten mały złośliwiec z uśmiechem od ucha do ucha prosił o jeszcze. Dowód zdjęciowy pewnie Wam wystarczy.
Wnioski?
Skoro trzecie urodziny przebiegają w takim ekspresowym tempie i skoro rozłożyć je postanowiliśmy na dwa dni, to nieco obawiam się siódmych… Jedno jest pewne: zmywać nie będę!
Prosto z posprzątanej kuchni, prawie przed północą
Matka Anka
Mama TRZYLATKA Franciszka.
Ahoj!