Świadek

20150725_170605A co to jest ślub? A po co brać ślub? Jak to będzie żoncią? Będzie jej mężem? A co to jest wieczór panieński? A wieczór kawalerski? A dlaczego ja nie mogę pójść? A co to jest świadek? A ja mogę być świadkiem?

Mocno burzliwy czas w naszej rodzinie. Kiedy my przygotowujemy się formalnie i mentalnie do wielkiego przewrotu wrześniowego we Frankowicach, jedni Wujkowie trwali, inne Ciocie wciąż trwają w ferworze gorączki ślubnej. Tym samym od jakiegoś tygodnia codziennie kilka razy odpowiadamy na powyższy zestaw pytań. O ile udało się jakoś Młodzieńcowi wytłumaczyć, że na wieczór panieński pójść nie może, bo to raczej dla dziewczyn, a ten kawalerski to nudy, bo chłopaki tylko piją piwko i nic nie robią, to już ze świadkowaniem było gorzej. Wtajemniczona w marzenie Francesca przyszła Panna Młoda wpadła więc na genialny pomysł i wraz z (prawie) Mężem zaproponowali Franiowi funkcję „najważniejszego świadka na ślubie, czyli takiego, który pilnuje obrączek i podaje je w momencie, kiedy pani poprosi”. Franio na taką prośbę oblał się płomiennym rumieńcem i całą sobotę z dokładnością szwajcarskiego zegarka, co siedem minut pytał, kiedy będzie mógł w końcu jechać na ten ślub i być świadkiem! Ponieważ pogoda była mocno upalna osobista stylistka najważniejszego świadka (Matka Anka czyli) porzuciła myśl o garniturze, skłaniając się ku niezobowiązującej elegancji. Efekt był powalający (co sprytniejsi obserwatorzy mogą zauważyć włosy na żel (!!!) na wyraźne życzenie modela):

20150725_180612

Potem był TEN MOMENT, kiedy trzeba było pilnowane całym swym dziesięciokilogramowym ciałkiem obrączki oddać Pani, a świadek od obrączek poprosił o możliwość wpisu do aktu ślubu 😉

20150725_170549

Potem był oczywiście toast i przednia zabawa, gdzie jak wiadomo, król był tylko jeden.

20150725_171235 20150725_171242

Tym samy Ciocia i Wujek zostali małżeństwem takim już naprawdę i na zawsze, Franio spełnił marzenie o świadkowaniu, napił się szampana o smaku oranżadki specjalnie dla niego ;), zjadł siedemnaście kilogramów frytek i zasnął na kolanach Babci Goshi. Ach! Co to był za ślub!