Taniec omijaniec

Nie wiem, jak często spotykają się z tym inni rurkowcy, ale nas od czasu do czasu taniec omijaniec zahaczy. Nie ukrywamy jakoś specjalnie rurki ani respiratora. Idziemy raczej w estetykę i lansik na dzielni, tzn. jeśli do stroju Francesca nie pasuje chustka, szal, apaszka czy cokolwiek, to świeci gołą rurą! No i przyciąga wzrok. Reakcje są różne: od wgapiania się, jak szpak w pięć groszy po rzucenie okiem i jeszcze jedno rzucenie i jeszcze jedno. Nie zwracamy już na to uwagi, Francyś jest przecież do tego wyjątkowym przystojniakiem, więc co tam rura.

omij2

 

Jednak jest jeszcze jeden rodzaj „patrzenia” na Frania chadzającego z rurą na wierzchu. Mianowicie mała wiara ludzkości w to, że chłopiec, któremu coś dziwnego wystaje z szyi i to na dodatek dyszy, może chcieć uczestniczyć w życiu, w zabawie, w dyskusji. Jak wygląda taki taniec omijaniec?

scenka 1.

Konkurs grupowy. Cztery ekipy, w jednej z nich z grupką swoich kumpli Francesco. Za plecami tradycyjnie Matka Anka. Pani prowadząca zadaje pytanie. Franio zna odpowiedź, mówi. Mówi za cicho. Chłopaki podłapują, że odpowiedzi są prawidłowe i przekrzykując Dziedzica, koszą wszystkie punkty. Pani prowadząca odpytując „losowo” dzieciaki dziwnym trafem ani razu nie wybiera Francesca. Przypadek?

scenka 2.

Teatr. Odpytywanka mikrofonowa. Dzieci odpowiadają na pytanie, co trzeba jeść, żeby być zdrowym. Franek wpada na pomysł zupy. Szepczę mu do ucha, że jeśli podniesie wysoko rękę, to Pani podejdzie i go zapyta. W tłumie ciężko to zobaczyć, ale inni aktorzy naprowadzają Panią w stronę Francesca. Pół metra przed Pani robi zwrot i pyta chłopca obok.                                                                                                                                          Tutaj mega plus dla Pani, bo koledzy gdzieś za kulisami powiedzieli o co kaman i po zakończonym przedstawieniu podeszła do Frania, pytając go do mikrofonu (szał i szczęście Dziedzica!!!), czy podobało mu się przedstawienie. Taniec omijaniec tylko połowiczny. 😉

scenka 3.

Kawiarnia. Francyś z Matką Anką i znajoma Matka ze znajomym Kolegą. Pani kelnerka po kolei odpytuje z zamówienia. Matkę Ankę, Matkę Kolegi i Kolegę. Potem znów zwraca się do Matki Anki z zapytaniem: a co dla chłopca. Na co Francyś: Frytki i soczek poproszę. Mina wyrażająca zdziwienie: bezcenna.

omijNie wiem. To znaczy chyba trochę wiem, dlaczego tak jest. Franio mimo wdzięku i uroku, jest inny. Jest mniejszy, drobniejszy, delikatniejszy- może sprawiać wrażenie gapci. Do tego ta rura z nie wiadomo czym za plecami. Nie wiadomo, czy toto wybuchnie, czy co, więc na wszelki wypadek lepiej nie pytać. Jednak jeśli ktoś z Was spotkał kiedyś Franklinowskich w miejscu publicznym wie, że angażujemy Francesca w zakupy, czytanie restauracyjnego menu, zamawiania potraw, rozmowę. Jeśli pyta, czy zupa jest ostra, to pyta kelnera, no bo skąd my mamy wiedzieć. Jeśli chce chipsy potworkowe, pyta pani sklepowej, bo to jej działka. Robimy to trochę na wyrost i zajmujemy zwykle jako klienci więcej czasu, ale co poradzić, chłopak musi umieć zaznaczać swoją obecność. Dlatego nie obrażamy się, ani nie zwracamy uwagi na gapiostwo (chyba, że ktoś przegina i komentuje w obecności Frania w stylu: patrz na tego chłopca), tylko staramy się, żeby taniec omijaniec nie był zbyt częstym gościem w naszym życiu.