Z okazji zbliżających się dwóch świąt: Mamy i Taty wybraliśmy się dziś całą rodziną na piknik współorganizowany przez Panie z Przedszkola i Rodziców. Był oczywiście występ z wierszykiem i piosenką, były wspólne tańce z rodzicami, kiełbaski, słodycze i serca na pamiątkę. Równo z innymi rodzicami pękaliśmy z dumy, kiedy nasze latorośle recytowały, kiedy myliły kroki w tańcu i kiedy z gracją pięciolatków kłaniały się oczekując w pełni zasłużonych braw. W domu pięćdziesiąt sześć razy obejrzeliśmy wszystkie filmiki i zdjęcia, zaśmiewając się do łez i gratulując naszemu synowi wspaniałego występu.
Dla nas dzisiejsze święto miało podwójny wymiar. Pierwszy, bo był to nasz pierwszy Dzień Mamy i Taty w przedszkolu w wykonaniu Franka. Drugi, bo cztery lata temu, kiedy Franio 23 maja 2011 roku wrócił do domu, niewielu wierzyło w to, że kiedykolwiek wyjdziemy poza jego próg. Tymczasem nasz mały Dzielniak przez te cztery lata pokonał mnóstwo poszpitalnych lęków, nauczył się jeść, troszkę oddychać, usiadł i został przedszkolakiem. Przedszkolakiem z najlepszymi kumplami, pierwszą sympatią i występami. Dlatego dzisiaj byliśmy wyżsi o dziesięć centymetrów.
Cztery lata temu wróżono nam prostą pochyłą w dół.
Cztery lata temu Franek oprócz respiratora miał w komplecie koncentrator tlenu i sondę.
Cztery lata temu mogliśmy tylko marzyć o przedszkolu.
To były dobre cztery lata.
23 maja 2011 —-> KLIK
23 maja 2012—–> KLIK
23 maja 2013—–> KLIK
23 maja 2014—->KLIK… no nie ma klik, bo wtedy w ogóle wyleciało nam z głowy świętowanie! Tańczyliśmy zumbę (klik)
Dziękujemy Ci synku!