Rycząca czterdziestka

Jedziemy z Franiem do dziadków i już standardowo przeprowadzamy w aucie bardzo poważne rozmowy na bardzo poważne tematy.

-Mamo, a jak będę starszy, to też będę kierował naszym autem, wiesz?

-Wiem, synku.

-I ja Cię będę wszędzie woził. Na przykład do Opola do Franka albo do Ignacego!

-O! To super bardzo się cieszę!

-Bo Ty już wtedy będziesz miała bardzo dużo lat, wiesz?

-Tak? A ile to jest „bardzo dużo lat” kochanie?

-No… czterdzieści chyba.

Uhm. Czyli za jakieś dziesięć lat syn widzi mnie, jako niedołężną staruszkę, którą wszędzie trzeba wozić. Nieee… no super. W obliczu nadchodzących urodzin mocno poprawiło mi to nastrój. Na dzieci to jednak zawsze można liczyć!

se1

/fot. P. Szyszka/