Matka Anka nie jest raczej typem zbieracza. Nie kolekcjonuje ubrań, bo będą modne za siedem sezonów, butów, bo jeszcze na pewno je założy, ani umowy kredytowej na pierwszą w życiu kanapę na raty, ani nawet zeszytów z liceów. Robi co jakiś czas Matka remanent i nieprzydasie lądują w koszu. Ale! Jest takie jedno pudełko, w którym czas się zatrzymał. To pudełko pełne wspomnień. Zaczęło się od testu i dwóch kresek, które widzicie na zdjęciu powyżej. To był pierwszy sygnał i pierwsza rzecz, jaka była od Franka. Pięć lat później to samo pudełko pęka w szwach, a przy okazji wiosennych porządków, postanowiła się Matka Anka z Wami podzielić. Oto pudełko Franka:
Odkąd pojawił się na świecie, wzbudzał zainteresowanie mediów:
Nie ma się co dziwić, w końcu…
Pierwsze akcesoria prawdziwego przystojniaka i łamacza serc:
Potem okazało się, że medycyna już zawsze będzie nam bliska. Oto pierwsze gipsy Frania- wtedy myśleliśmy, że opadające stopy, to stopa końsko-szpotawa, zanim Franio zapadł oddechowo, cztery tygodnie spędził w taki uroczym obuwiu:
No, a potem cały ten galimatias z potworzastym i listy, miliony listów. Takie czułe, jak te od Cioci A.- wówczas ośmiolatki. Ten list wisiał przez długie miesiące nad łóżkiem Frania w Łodzi na OIOMIE:
I takie inne, całkiem szalone i wywołujące uśmiech na twarzy:
Aż w końcu nadszedł maj 2011. Franek wrócił do domu, a my staliśmy jacyś tacy… ułożeni? Poniżej nasz kalendarz, zapisywaliśmy tam NAPRAWDĘ wszystko. Uczyliśmy się przecież odsysać, uczyliśmy Frania jeść łyżką… Oj, teraz to jesteśmy totalnie wyluzowani 😉
A potem nadeszła Wasza era. Jeśli ktoś z Was, czytających nas jeszcze teraz (Mama Olka, Mama Maksyma, Justyna T., Monika G- pamiętacie nas jeszcze?) przysłał Frankowi kiedykolwiek jakąkolwiek kartkę bądź list, one też są w pudełku. Są tam pełne wyznań miłosnych listy i rysunki od Dyni, zdjęcia FifiRodziny, całusy i buziaki od Rybaków (jeszcze wtedy trzech!!!) i żyrafy, mnóstwo żyraf. Kartki drukowane, robione własnoręcznie, laurki, malowanki, tam jest wszystko:
Są też pierwsze dzieła i osiągnięcia Francesca. Laurka dla Taty na trzydzieste urodziny, dyplomy, medale, pierwszy wierszyk na przedstawienie w szkole…
I cały tabun gazet, które udało nam się zdobyć, a które wspominały o naszym Franku:
Na samym dnie znalazłam kamienie. Z naszego pierwszego wyjazdu nad morze. A poza tym bilety na mecz, pierwszy bilet do teatru, na basen, wizytówki z wesela Bruniaczy, kartę parkingową z pierwszego meczu na stadionie i mnóstwo, mnóstwo wzruszeń…