Przygotowałam spodenki granatowe- szkolne takie, do tego bluza szara z czerwonym napisem i koszulka z autami- absolutny must have. Jeszcze szare butki od Cioci Suzany, czapka-pamiątka z Irlandii od FifiMamy i bluzo-kurtka od Cioci M.
Już z pracy zadzwoniłam o ósmej rano, żeby a/ sprawdzić, czy na pewno nie śpią, b/ przypomnieć, że: TO DZIŚ, TO NA PEWNO DZIŚ muszą jechać zapisać się do przedszkola. Bo termin zbliża się ku końcowi, bo to taka fajna przygoda, bo muszą.
Ogłosiłam światu (na facebooku znaczy), że z okazji tłustego czwartku chłopcy pojechali na zapisy. Świat polubił, oszalał, skomentował.
Nie odbierali telefonu. Przez godzinę, następną, kolejną. Świetnie się bawią- pomyślałam. Aż w końcu… dodzwoniłam się! No i grzecznie, aczkolwiek stanowczo wyjaśnili mi, że:
„Zapisy są mamo. I owszem. Ale od 17ego marca. NIE 17 ego lutego.”
Taka sytuacja.