A wiecie, że u nas wczoraj spadł pierwszy śnieg? Wracaliśmy właśnie z gumeczek naszym wesołym frankowozem i kiedy Franio zobaczył płatki, od razu zapytał, czy już Święta są blisko. No u nas… są. A jak Święta, to piernik. Przepis mamy sprawdzony w zeszłym roku, kiedy to wespół z Ciocią Ew. i Babcią Goshą popełniliśmy miliony pierniczków- pysznych i pachnących. Jak zwykle naszą książką kucharską był sms do Caramel i tym sposobem od tygodnia w „chłodnym i suchym miejscu” dojrzewa nasze ciasto piernikowe.
A było to tak:
oraz 1/2 kilograma miodu- najlepiej z zaprzyjaźnionej pasieki 😉
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 i 1/2 łyżeczki sody
1 łyżkę przyprawy do piernika
6 jajek i skórkę startą z 1 pomarańczy
Potem musisz roztopić masło, dodać cukier oraz miód. Masę zdejmij z ognia, dodaj przyprawy korzennej i skórkę z pomarańczy. W czasie, kiedy Ty zajmujesz się ogarnianiem masy miodowo-cukrowej, w ramy czego wchodzi igranie z ogniem i gorącym garnkiem, a rodzinne przepisy bhp wyraźnie zabraniają na zabawę kuchenką Twojemu niepełnoletniemu pomocnikowi, pomocnik ów… konsumuje.
i konsumuje…
Zatem czym prędzej przesiej mąkę razem z sodą i proszkiem do pieczenia. Dodaj do tego zmiksowane jajka…
Do takiego combo dodaj masę miodową i ponownie wymieszaj.
W normalnych kuchniach mieszanie pewno wykonują wypasione roboty i inne mechaniczne mieszadła, u nas manufaktura w czystej postaci i tak po dobrych piętnastu minutach machania łopatką mamy ciasto! Takie piękne i gotowe odstaw do leżakowania w chłodnym miejscu na 3-6 tygodni.
Po tym czasie ciasto piernikowe podziel na kilka części, rozwałkuj, jak na pierogi mocno podsypując mąką. Piecz na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia na złoty kolor przez ok 30 min w temperaturze 180 stopni. Ale to już instrukcja na zupełnie oddzielny wpis…
Smacznego 🙂