Franek niewątpliwie jest największym twardzielem jakiego znam. Jak wszyscy zorientowani wiedzą, korzystamy jeszcze z koncentratora tlenu- jest to urządzenie, które najprościej mówiąc, podaje respiratorowi tlen, który dalej wędruje do Franka. Jednak staramy się odejść od koncentratora i powoli wraz z Doktorem Opiekunem zmniejszamy jego ilość, żeby jak najszybciej nauczyć Dziedzica oddychać taką ilością tlenu, jaka jest w atmosferze. Robimy to delikatnie, żeby Fanek nie doznał szoku- tlen uzależnia, więc to będzie lepsze dla Franka, ale właśnie dlatego, jego ilość trzeba ograniczać sukcesywnie. Życie jednak weryfikuje każdy zamysł.
Przedwczoraj w nocy nad Kaliszem przeszła potężna burza. Padało słabo- ledwo samochód nam umyło, ale za to błyskawic i grzmotów było co niemiara! O godz. 1:00 w nocy obudziły nas alarmy pulsoksymetru i respiratora, które dawały znać, że te urządzenia z zasilania gniazdkowego przełączają się na baterię. Co oznaczało, że ZNOWU nie mamy prądu! Matka zawał, burza bez zmian i koncentrator BEZ baterii. To urządzenie jej zwyczajnie nie posiada. Pan w pogotowiu energetycznym powiedział nam, że postarają się usunąć awarię do rana… Nie pytajcie, co myślałam. Niestety nie posiadamy jeszcze agregatu, ale i baterie miały wytrzymać długo, więc Frankowy tata (oaza spokoju) orzekł, że czekamy godzinę i dzwonimy do straży pożarnej po agregat. Ale co z tlenem, zapytacie?:-) Ano, nasz syn nawet nie zauważył, że respi podaje mu tlen w ilości 21 % z atmosfery. Saturacja (czyli nasycenie organizmu tlenem) 96-99% i Młody spał!Czasem nie nadążam za siłą tego skubańca. Na szczęście prąd włączyli dokładnie o 3:07 i koncentrator odżył. Dzisiaj przyjeżdża Doktor Opiekun i Frankowy tata ma powiedzieć mu o wyczynie naszego Dziedzica i podejmą decyzję, czy wyłączamy, czy nie. Babcia Domowa mówiła, że nawet koleżanki z jej pracy spać nie mogły i gotowe były prąd w wiadrach dla Franka nosić po nocach:-) Za gotowość dziękujemy i pozdrawiamy:-D
A teraz o tacie:
Frankowy tata już tydzień zajmuje się synkiem. Synkiem podłączonym do respiratora, którego trzeba odessać, zmienić tasiemkę przy rurce tracheo, opatrunek i robić wszystko to, czego potrzebuje dziecko poza tym do normalnego życia. Zazwyczaj jest spokojnie i dobrze, ale bywają też dni, ze Franek marudzi, nie chce jeść i trzeba go co chwilę odsysać i generalnie jest płacząco i smutno- i tata też daje radę na medal. Powiecie, co tam, przecież to jego dziecko. Ale. Zajmuje się nim zupełnie sam przez całe dnie, bo matka w pracy siedzi. Przebiera, karmi, kąpie, rehabilituje, jeszcze zdąży ogarnąć mieszkanie, powiesić pranie i zrobić najpyszniejsze puree na świecie. Zaś w weekendy zajmuje się tym, co normalnie robiłyby w tygodniu. Decyzją o tym, że matka wraca do pracy, a z Dziedzicem zostaje Frankowy tata była trudna, wielokrotnie dyskutowana i dokładnie przemyślana- ale jestem na sto procent pewna, że była dobra. A Franek wprost szaleje za swoim kumplem i kiedy tylko tata pojawia się w drzwiach od razu szczerzy te swoje piękne zęby. Na dodatek chłopaki czytają bajki, oglądają koncerty Metallici i mecze- a Franek robi to z takim zaangażowaniem i skupieniem, że chcę fruwać w powietrzu, jak to widzę.
Dlatego: Mężu mój, Frankowym tatą zwany! Kocham Cię i jestem z Ciebie dumna najbardziej!!!:-)
A gdybym miała 16 lat, rzekłabym: loffciam!;-)
Mężowi na dobry dzień:
Z tego, co wiem u Preclów też Tato jest multimedalistą w kategorii: Tata zostaje z Dziedzicem.