Dziś nadal w konwencji pozytywnej. Tydzień temu byliśmy na wizycie kontrolnej u Profesora Kotwickiego- wiecie gorset, te sprawy. Wizyta trwała prawie cały dzień, bo Prof. ma anielskie podejście do pacjenta i prosto rzecz ujmując – nie odstawia fuszerki.
Na czym polegała konsultacja? Franio mierzył gorset, leżał w nim około 15 minut, przychodził Profesor, oglądał, sprawdzał, gdzie się odciska, gdzie nie dociska, wydawał zalecenie podklejenia, doklejenia, wycięcia, montował Dziedzica w gorsecie ponownie i tak wkoło Macieju. W sumie odbyły się cztery takie przymiarki, a w czasie każdej Pan Profesor odpowiadał na wszystkie profesjonalne pytania naszej Moniki- rehabilitantki i nasze pytania z cyklu „nie ma głupich pytań”. Franciszek nie marudził ani przez minutę, bo okazało się, że „Doktol mamo też lubi auta” i było pozamiatane.
Zmęczony Francik za to robił sobie przerwy w czasie podklejania, o takie:
W sumie ustaliliśmy, że w gorsecie ma leżeć misio, ale codziennie przynajmniej na godzinę ma pożyczać gorset Franiowi. Tak, byśmy mogli dojść na początek do 4-5 godzin dziennie/nocą, a późną wiosną widzimy się na wizycie kontrolnej.
Co jest budujące? Fakt, że nastawiony na początku na operację Profesor uznał, że Franiowy kręgosłup pięknie się modeluje i jest duża szansa, że można mu pomóc bezinwazyjnie. A poza tym stosunek do pacjenta: na pięć z plusem. Bo o tych jedynkowych doktorach powstanie oddzielny, zupełnie niepozytywny wpis…