Ech, mamy przystojnych synów mają dopiero ciężkie życie…
Ciocia Ela, na spółkę z ciocią Ewą postanowiły wyswatać Franklina z Zuzią z drugiego boksu:-) Zuzia podobno śmieje się jak szalona, jest śliczna, mądra i tylko dwa tygodnie starsza od mojego synka. Zastanawiam się, czy to przypadkiem nie za wcześnie na takie amory, ale biorąc pod uwagę fakt, że Dziedzicowi regularnie miłość wyznają kobiety w każdym wieku, nie pozostaje mi nic innego, jak pozostawić sprawy własnemu biegowi:-D (Zastanawiam się tylko, jak powiedzieć o całym swataniu cioci Suzanie- w końcu już od dawna głosi wszem i wobec, że kocha Franka miłością nieskończoną…).
Z rzeczy ważnych:
Poprosiliśmy Pana Doktora, zwanego także Doktorem Prowadzącym, albo przez ciocie Doktorem Jarkiem o konsultację neurologiczną. Mamy nadzieję, że taka wizyta pozwoli odpowiedzieć nam na kilka pytań dotyczących sprawności ruchowej Małego. Na dziś Franuś ma niedowład stópek i ograniczenia ruchowe w prawej rączce, jednak co dziwi nie tylko nas, „ciągnie” głowę do siadania. Gdyby nie rurka tracheo staralibyśmy się uczyć go siadać. Poza tym szukamy w Łodzi rehabilitanta dla Małego, który będzie uczył nas, jak później zajmować się synkiem w domu. Jutro tata będzie rozmawiał z Doktorem Szefem o respiratorze- ciągle czekamy, czekamy i nic…
Z rzeczy ważniejszych:
Franek próbował dziś pierwszy raz w życiu jabłecznika!!! Jak? No tak: babcia Wandzia dała Frankowemu tacie ciasto na święta, my zabraliśmy je dziś do szpitala i w akcie totalnej świątecznej rozpusty i nieliczenia kalorii poczęstowaliśmy nadzieniem Franklina. Cmokał, cmokał, próbował… i smakowało! Wandziu babciu- DZIĘKUJEMY!
Z rzeczy obiecanych: poniżej debiut taty na Frankowej stronie: