Tata właśnie wrócił z Łodzi. Oto najnowsze wieści o synku:
Franklin od kilku dni stosuje miliony uników na widok butli z kaszką, ale za to chętnie pałaszuje zupki prosto z łyżeczki. Wielką ulgę przynosi mu smarowanie dziąsełek żelem. Czyżby zęby? (Jak te dzieci dziś szybko rosną;-))
Do menu, dzięki sprytowi taty wprowadzono: zupkę z indyka z warzywami, zupkę marchewkową z ryżem i dwa nowe soki. Jednak i tak do najulubieńszych należy jagnięcina z różanym puree- lordowskie podniebienie ma nasz synek, nie ma co!
Gimnastyka rączek i nóżek trwa niemal bez przerwy. W tym miejscu wielkie oklaski dla wujka Piotrka, którego pszczółka i żuczko-podobne-coś tak ciekawi Dziedzica, że niemal odfruwa z łóżeczka tak macha łapkami! Zakup powyższych wujek konsultował z nami zaledwie 174 razy, więc sukces tym bardziej doceniamy…
Respirator nadal nie przyjechał. Ciągle czekamy. Jeśli nie pojawi się zaraz po Świętach, będziemy molestować Pana Doktora z Poznania. (Niewtajemniczonych wtajemniczam, iż przyjazd respiratora z Poznania do Łodzi przybliża powrót Franka do domu. Jeśli poradzi sobie oddechowo na poznańskim sprzęcie, będzie mógł zostać przeniesiony do szpitala do Kalisza.)
Całe Święta spędzimy na szczęście we trójkę. Mama, tata i synuś. Będą miliony buziaków, przytulek i relacja na żywo…;-)
Rozum i Serce też jadą do Łodzi.