Miało być o służbie zdrowie. Łódzkiej służbie. No to będzie. Ponieważ matka to prawie polonistka jest, najpierw zgłębiła literaturę tematu. Na pierwszy ogień poszło „Na dobre i na złe”, później kilka odcinków „Chirurgów” i dla wyrównania poziomu „Szpital na peryferiach”:-) I już tak wyedukowana mogę przystąpić do wystawienia cenzurki ciotkom z Łodzi. Te seriale całe to wielka ściema jest. Wszystkim Wam powiem, jak to wygląda w PRAWDZIWYM szpitalu. Na OIOMie w Łodzi.
Ciocie z Łodzi zasługują na złoty medal w każdej kategorii. Chociaż czasem oddział był pełny,a każda miała huk roboty- zawsze mogliśmy o wszystko zapytać. A wątpliwości mieliśmy miliony i wychodząc z założenia, że nie ma głupich pytań- zadawaliśmy nawet te całkiem dziwne. Frankiem mogliśmy zajmować się zupełnie tak, jakby był w domu. Przychodziliśmy do niego tuż po zakończeniu obchodu, najpierw zmiana obuwia, mycie rąk i dezynfekcja, a potem biegiem do boksu nr 5- do Franka. Dziedzica mogliśmy przebierać, karmić, kąpać i zabawiać na całego. Nasz dzień w Łodzi trwał dopóty, dopóki mieliśmy siły i ochotę- nierzadko wychodziliśmy od Franka grubo po kolacji, czyli po 22. Ciocie cierpliwie uczyły nas odsysać wydzielinę z rurki tracheo, zmieniać opatrunek pod rurką, tasiemkę, zakładać sondę, zakładać sterylne rękawice (co wbrew pozorom nie jest takie proste!). Słowem uczyły nas profesjonalnej opieki nad naszym synkiem. Chwaliły, kiedy zasłużyliśmy i podpowiadały, kiedy coś robiliśmy nie tak. Dostaliśmy w Łodzi naprawdę wiele cennych wskazówek, które odnotowane w głowach i na papierze czekają na powrót Franusia do domu.
Dobra, koniec tych słodkości:-) Teraz konkrety. O ciociach, które szczególnie dały nam się we znaki. Kochane ciocie DZIĘKUJEMY:
cioci Beacie- za złote serce, słabość do Frankowych oczu i to słynne „nieprofesjonalne podejście”:-D
cioci Ani- za całowanie brzucha, walki ze wzdęciami i cierpliwość przy Frankowym karmieniu,
cioci Ewie od tasiemek- za to, że traktowała Franka jak całkiem dorosłego i porządnego faceta,
cioci Mirce- za docenianie Frankowych nowonabytych umiejętności i w dzień i w nocy,
cioci Grażynie- za długie kąpiele i opowieści o synku smakoszu klusek albo mięsa (?) :-),
cioci Eli od Oriflame- za podwyższanie poziomu czytelnictwa w naszej rodzinie,
cioci Eli drugiej- za „fifulka pipulka” i rozpieszczanie Franka do granic przyzwoitości,
Tata jeszcze podpowiada, żeby dopisać ciocię, która chodziła w takiej różowej górze i miała ciemne loki i zawsze zagadywała Franka i zaraz po przyjściu na dyżur do niego przychodziła, żeby się przywitać i choć imienia za nic w świecie sobie nie możemy przypomnieć, to mamy nadzieję, że będzie wiedziała, że chodzi właśnie o Nią,
i jeszcze:
cioci Izie blondynce- za to, że była pierwszą blondynką, do której śmiał się Franek,
cioci Marcie- śmiech, jakim zarażała i tatę i mamę i Franka,
cioci Kindze przecież też- za to, że była ciocią nawet dla taty i matę 😉 i wytrzymały kręgosłup,
i cioci, która ma córkę Jagnę (imię córki pamiętamy, cioci oczywiście nie) za to, że chwaliła tatę po odsysaniu i goniła mamę do ćwiczeń,
*pamiętam dokładnie połowę cioć, obiecuję dopisać każdą następną naszą cioteczkę, kiedy tylko minie mi choć trochę skleroza.
No i już:
dopisać przecież też trzeba ciocie-babcię Danusię- za to, że dbała o Franka jak szalona i biegała wytrwale po soczki i przynosiła Frankowi najpiękniejszą w szpitalnym świecie pościel na zmianę i cioci Ani salowej za przedstawienia na spółkę z ciocią salową w krótkich rudych włosach:-)
Kochane kobitki bardzo Wam wszystkim razem i każdej oddzielnie z całej 27 osobowej załogi dziękujemy.
O. I jeszcze cioci Oddziałowej za to, że przed wyjazdem chciała nam jeszcze raz dokładnie wszystko powtórzyć i podpowiedzieć:-)
Z innych ważności:
Franek dzielnie się aklimatyzuje- co prawda dziwi go jeszcze widok nowych osób w jego otoczeniu, ale już przynajmniej nie wpada w histerię, jak wczoraj. Rodzice z dostosowaniem się mają większy problem, ale chyba po to są rodzice, żeby się martwić na zapas i pytać, pytać, pytać.
Ku uspokojeniu fanek: tatowe łydki mają się już odrobinę lepiej, schody- bez zmian.
Dacie radę…trzymamy kciuki:) już nam się tęskni za Wami!!!
Ta ciocia w różowym mundurku to najprawdopodobniej ciocia Marzena, mama Jagny to Jadzia:) Czekamy na więcej newsów:P
No to super, że na taki Zestaw Cioć trafiliście – rozumiem, że jak lądować na OIOMie to tylko w Łodzi 🙂
Wow! Super zestaw cioć, chyba inne dzieci mogą tylko pozazdrościć Frankowi takiej wypasionej Super Ekipy 😀 No i dochodzą nowe z miejsca tuż koło DOMKU 🙂 Trzymamy kciuki za szybkie zaklimatyzowanie się w Kaliszu!
ODNOŚNIE ŁÓDZKIEJ SŁUŻBY ZDROWIA (czytaj personel C.Z.M.P)
O.I.O.Miłosnej -bez komentarza . Z opowieści Frankowych rodziców-ach.. wszystkim ciociom dać medale !!! i na wzór wystawić!
KLINIKA PEDIATRII I ALERGOLOGII KRÓLOWEJ MATKI -Zamknąć lub odebrać uprawnienia kadrze medycznej+dokupić żarówki i nystatynę..
skąd się biorą takie skrajności???
wiem co mówię
podpisała ciocia magda – ratownik medyczny (z wykształcenia)
Dziękuję bardzo za śliczną pamiątkę i cieszę się ,że Wasz powrót do domku zbliża się dużymi krokami. Teraz tylko dopracowanie wszystkich umiejętności i trochę więcej odwagi w wykonywaniu nabytych umiejętności.Całusek dla Franusia i gorące pozdrowienia.
ktoś tu zapomniał o serialu.. „Dr House” 😉
nie przygotowałaś się 😛
Cudowni rodzice Frankowi i Franeczku!
Nie bez wzruszenia czytam te piękne podziękowania dla naszych pielęgniarek(cioć) i pań salowych. Tak naprawdę więź z pacjentem tworzy się w magiczny ,niewytłumaczalny sposób.
Bardzo duży udział w budowaniu jej mają rodzice !
Jako koleżanki tworzymy wyjątkowy ,o wielkich sercach zespół, którego duża części pracuje wraz ze mną od 20 lat w tym oddziale.
Każda z „cioć” jest naprawdę wyjątkowa i w pełni zasługują na duże uznanie,czego Państwo dajecie piękny wyraz.
Dzięki takim słowom i takim ludziom widzę i mam świadomość sensu naszej pracy .
Wielu pacjentów zapada nam głęboko w pamięci ! Jednym z nich jest pięknooki , przeuroczy Wasz synuś.
Serdecznie pozdrawiam i życzę Franusiowi i Wam kochani wielu pięknych chwil już w domciu !
Będzie dobrze, Franek potrzebuje trochę czasu na zaakceptownie nowego otoczenia.
Tak z ciekawości, czy OJOM dziecięcy jest w „okrąglaku” ? , bo my „pomieszkiwaliśmy” z Antkiem na Toruńskiej, ale z tego co wiem miał iśc do likwidacji ten oddział.