Ponieważ w Bocianowie przyznano mi status „matki absolutnie wyjątkowego syna”, już od dnia jego narodzin zmuszona jestem pielęgnować w sobie cechę, której zawsze mi brakowało- cierpliwość.
Tak jest, Franek potrafi trenować cierpliwość swojej mamy do granic przyzwoitości. Czasem sobie myślę, że mimo tych wszystkich minusów (kiedyś naprawdę muszę je spisać i opublikować), które moim zdaniem stworzyła nam sytuacja „mama wraca do pracy”, dobrze się stało, że z Francysiem został tata. Jestem niemal na sto procent pewna, że ze mną Dziedzic nie osiągnąłby nawet połowy tego, co udało mu się wypracować z tatą. Dlaczego? Dlatego, że matka to najłatwiejszy w domu obiekt do sterroryzowania jest i tylko ludzka przyzwoitość trzyma ją w kupie, coby dziecięcia na mróz w majtkach nie wystawić!
Skarżę, a co tam! Śpiewam i tańczę, jak tylko sobie moje dziecko zażyczy. Przykłady? Bardzo proszę:
1. Trenowanie oddychania:
Z tatą: -Franciszek! Będziemy oddychać!- zarządza tata.
-Ależ nie! ja się uduszę, umrę, zginę marnie, będę nieszczęśliwy, zbladnie mi lico- zdaje się mówić synowska mina.
-Franciszek! Oddychamy: raz-dwa, raz, dwa…- tata odłącza od respiratora, a Dziedzic? Oddycha.
Z mamą:- Franciszek! Będziemy oddychać!-zarządza mama.
-Mamusiu moja kochana, to ja biedny tu cały dzień ćwiczę, śmieje się, buziakuję, QPAM, a Ty mnie jeszcze ZMUSZASZ do oddychania?-żali się Dziedzic!
-Franciszek! Oddychamy: raz-dwa, raz,-dwa…-mama odłącza, a Franek umiera, ginie marnie, blednie na licu. A mama? Podłącza.
A Franek? Śmieje się od ucha do ucha i tylko sprawdza, czy tata widzi jak łatwo poszło.
2. Zasypianie:
Z tatą: Trzask, prask, buzi-buzi, cmokas w czoło, na boczek, tyłem do tv- Franciszek śpi.
Z mamą: Trzask, prask, buzi-buzi, cmokas w czoło, na boczek, tyłem do tv… i jeszcze wierszyk, i drugi, i bajeczka, i może drugi boczek, a nie to będzie przodem do tv, to z powrotem, to inny wierszyk, to mruganie, to buziaczki- 45 minut później na pomoc wołamy tatę i po 10 sekundach Franek śpi.
3. Jedzenie:
Z tatą: Na obiad ryba. W kawałkach. Po pierwszej łyżce Franco protestuje, obraża się, odwraca głowę, ale po kilku minutach kapituluje i jak przyzwoitość nakazała, zjada wszystko. W kawałkach.
Z mamą: Na obiad ryba. W kawałkach. Po pierwszej łyżce Franco dusi się, krztusi, płacze łzami rzewnymi, dusi się znów, odsysamy, znów się dusi, znów płacze, wentylujemy, rzucamy wszystko do blendera, robimy miazgę, zjada. ZMIELONE.
Wnioski:
No jak babcię kocham nie potrafię być twarda. Ulegam małemu skubańcowi, aż samej siebie jest mi żal. Robi ze mną dokładnie to, co chce. Ulegam absolutnie wszystkim jego płaczom, żalom i lamentom. Łamie mnie nawet spojrzenie w stylu „ale mamo, przecież wiesz, że ja nie mogę”- zrobi oczy jak pięć złotych i zadowolony. O kant kuli rozbić te wszystkie poradniki o macierzyństwie. A najgorsze jest to, że jestem zupełnie świadoma tego, że 85% jego zachowań to gra na mojej chorobie. No tak, bo ja choruję. Od dawna.
Choruję na kwoczyzm. 🙂
A obiecałam sobie, że nigdy…
Ech…
PODOBA MI SIE JAK TO UJELAS.. MYSLE ZE TO CUDNE…
Matki juz tak maja:D
hehehehehehehehehehehehehehehehe 😀
ale sie z Was usmialam 😀
w dodatku mam to samo 🙂
buziakujemy Franka, Mame i Tate!
… się dałaś owinąć Szanowna Koleżanko. Jak my wszystkie 🙂 🙂 🙂 …
Znam to z autopsji 🙂 tylko u nas to wynika chyba z tego, ze to ja spedzam z Olka 75% doby i skubana mysli,ze w koncu pekne i wymusi co chce, wiec probuje: krzyku, placzu, lez jak grochy, kaszlu, krztuszenia, odruchu wymiotnego… pojedynczo lub w formacji kombinowanej, kolejnosc dowolna…
Albo to taki okres… Albo my Matki takie miekkie jestesmy a dzieciaki chca to wykorzytac…
Sily i wytrwalosci zycze i buziaki dla calej Trojki posylam 🙂
To tzw zmiękczemamizm mam – ja to tez znam!!
No cóż ! ale, czy to nie jest słodkie ? ach…. te nasze skarbusie 🙂 mami chce być twarda ,a tu co ?? …..znów to samo !!!
twardość ?-nie , tumiwisizm ?- absolutnie !! zmiękczemamizm ? – no jasne ! no bo jak ?
Duże buziolki dla Was !! Dzisiaj szczególnie dla zmiękczemamionej jak i większość mamy !!!!
Podział ról w rodzinie prawidłowy :-)))
Pieknie napisane.Ja tez mam syndrom kwoczyzmu w takim razie:-) Franiowym oczętom ciezko sie oprzec nawet znając Go tylko wirtualnie:-)
no bo jak Mu nie ulec… 🙂 eh:)
Oj, skąd my to znamy, mama żeby uspać malego ksiecia potrzebuje godziny, zas tata tylko 15 minut. Na mamie można wszystko wymusić i dobrze o tym wie, a przy tacie „chodzący” (bardziej próbujący utrzymac się na nogach) mały ideał. Pozdrawiamy i buzaki zwłaszcza dla małego celebryty.
A ja muszę powiedzieć szczerze, że u nas kwoczyzm dopadł tatusia, którego Kuba ustawia jak chce… a ja jestem ta zła – konsekwentna. Przy tatusiu – krztuszenie, próby zwrócenia tego, co nie smakuje, krokodyle łzy i te błagalne oczy – tata wymięka. Przy mamie – płacz nie działa, krztuszenie nie działa, krokodyle łzy nie działają (choć mamusi tak naprawdę serce pęka) – jem co mama daje, sprzątam co nabałaganię, no i wszystkie leki biorę bez mrugnięcia okiem. Pozdrawiamy cieplutko. Kuba z mamą.
P.S. Dla Franka od Kuby – wysyłam do Ciebie wirtualny pociąg z wagonami pełnymi zdrówka i radości 🙂
Qrcze, aż głupio się przyznać ale ja też w mniejszości… Tzn. to ja jestem ta wredna i nieczuła, a Tata kochany i rozumiejący. Na usprawiedliwienie mogę tylko rzec 'nie chcem ale muszem’ – no bo ktoś musi, nie? Pozdrawiamy!!!
Właśnie, ktoś musi… ja też powtarzam sobie to „nie chcem ale muszem” 🙂 Pozdrawiam ciepło
😀 ja Ci się nie dziwię – oczy jak pięć złotych robią swoje, na nas- Frankowe fanki – działają wirtualnie – to co dopiero musi się dziać na żywo 🙂 🙂 wielki całus!!!
Cóż tu więcej pisać…samo życie Matko Anko 😀 Franek daje radę i Ty też musisz, bo…bo przecież każdy chłopak to synuś mamusi tak więc ” zmiękczanie ” matczynego serca to numero uno w ich życiu. Mój jaki ” stary ” i jaki wielki tak potrafi ze mną zrobić co mu się rzewnie podoba, a z ręką na sercu odpowiadam, że już kilka razy próbowałam postawić na swoim i nie mogę powiedzieć, bo nawet mi to wychodziło, chociaż faktycznie serce boli. Tak więc ” róbta co chceta „, a ja i tak będę Matkę Ankę doprowadzał do ” kwoczyzmu „. Pozdrawiam, całuję i życzę dużo silnej woli – Wasza Ciocia Babcia Dorotka :* :* :*
Jeśli ten kwiatek na blogu narysował Franek, to jest to najlepszy dowód miłości Franka do mamy. Na 100% kwiatek dla taty nie wyszedł by tak ładnie!
a już myslałam, że sama się borykam z tym problemem!!!:) ale pocieszeniem jest że większość mam ma chopla:) uśmiałam się przy tej notatce jak już dawno nie!!! także mamy połączmy siły i dalej swiadomie pozwalajmy się robić przez dziecięcia nasze w balona. wkońcu ktoś musi kwoczyć by ktoś inny mógł musztrować, takie są uroki rodzicielstwa:)
trzymajcie się cieplutko:)
Oj rety skąd to znam.
zgadzam się, podział obowiązków jest naturalną koleją rzeczy, pozdrawiam