No kocham mojego męża i przyjmijmy, że mu ufam. Piszę 'przyjmijmy’, bo właśnie o tym będzie dziś wpis. Plan był ambitny. Ku uciesze Babci Goshi, mieliśmy odstawić Milusia na jeden dzień miłości i w ramach konsultacji ortopedycznej wybrać się z Franiem najpierw na przymiarki, a potem do ziemi obiecanej tych z małych miast… Ikea czyli. No, ale życie. Życie zweryfikowało nasz plan, bo Stasieńkowi naszemu odpadł tłumik. To znaczy wersje są różne, bo mąż ów coś wspomina, że to ja, ale skoro on zauważył, to chyba on prawda? Ponieważ nie wypada z urwanym tłumikiem wozić się po miastach (coś Łódź nie ma do nas szczęścia), dostaliśmy z Milusiem misję odstawienia Staśka do warsztatu, a Starszak wraz z Tatą pożyczonym od Wujka autem pogonili do Łodzi. Kiedy biedne domowe żuczki ogarniały mechanika, zakupy, formalności i ploteczki z Babcią (wszak miała obiecaną wizytę), Franek i Tata zdobywali świat. I o tej gadanie teraz chciałam.
Co ja się zawsze nagadam, zanim oni wyjadą. No bo kocham mojego męża i niby mu ufam, ale przecież przypomnieć mu muszę sto razy, żeby: pamiętał dawać Frankowi pić, żeby nie jechał szybko, dał znać jak dojedzie (o i tu dygresja: po prostu uważam, że moja Teściowa to kobieta o stalowych nerwach. Kiedy mi opowiada, że 25 lat temu mąż jej, Grzesiek czyli jeździł w trasy wielodniowe i telefon raz na sto lat uskuteczniał, a Ona tu czekała i wierzyła, że wszystko ok, to mam zawał. U mnie to nie przejdzie. Ja wiem inne czasy, itd, ale łomatkoświęta, nie dałabym rady) O czym to mówiłam? Że telefon. Ma też pamiętać, żeby kontrolować baterię w respi, pytać Franka czy potrzebuje odessania, pamiętać, że w ssaku w lewej kieszeni sól fizjologiczna 'jakby coś- glut czyli’, pilnować, żeby dobrze siedział bo plecy się krzywią i że frytki to nie obiad (dygresja numer dwa: niezorientowanym powiem, że u nas układ taki, że Tata na stałe w domu, Mama jak nie ma macierzyńskiego to w pracy, więc w sumie przez te ostatnie cztery lata, to Tata pierwsze skrzypce z Frankiem, no ale jak powiem, to powiem, co nie?). No i mają się jeszcze świetnie bawić, najlepiej zrobić kilka zdjęć (żeby na bloga było, ale nie takich jak ostatnio, że poruszone albo same nogi, tylko ładnych), że mogą do Babci Poli wstąpić po drodze (jakby nie wiedzieli) i jeszcze, że jak będą wracać, to też niech dadzą znać, że wyjeżdżają, żebym się tu na miejscu mogła spokojnie o nich denerwować. Ile ja się nagadam, natłumaczę, nawyjaśniam. I w zasadzie nie wiem, po co? Oni przecież, to świetnie wiedzą. Świetnie sobie radzą i świetnie się rozumieją. Ale jak im przypomnę, to chyba nie zaszkodzi?
I… kochany pamiętniczku, czy ze mną wszystko ok?
***
A w kwestii ostatniego wpisu.
Po pierwsze primo: nie zamierzam zamykać bloga. Jeszcze. Będę go prowadziła dopóty, dopóki dam radę psychicznie i czasowo i do momentu, kiedy Franio powie, że już nie chce.
Po drugie primo: pięknie tam piszecie. Pięknie. Taki był mój zamysł od samego początku, że póki damy radę, ma być normalnie, czyli jasno, kolorowo i szalenie. Na smutki przyjdzie czas. No bo życie z Franiem nie jest smutne. Jest fajowe. Trudne, ale fajowe.
I po trzecie primo. Ultimo: Trochę jestem z siebie dumna, że stworzyłam taki pamiętnik, co to przyciąga takie fajne osoby. Was czyli. Wielki buź!
Mamo Frania!
Nic z tego wpisu nie zrozumiałam poza tym, że masz nerw z wyjazdem chłopaków,
ale i tak jest git!
Całuski od cioci A. 🙂
Trochę?!
Nie zaluj sobie!
Cala dume bierz!
Masz pisane mamo Frania, masz pisane 🙂 Cudnie piszesz naprawde. Dzieki Tobie jak czasem jestem wkurzona, jak cos sie sypie, jak wszystko nie po mojej mysli i smutno- to sobie mysle jakbys jakby to opisala mama Frania i jakos sie lepiej robi, weselej i bardziej rozowo. Buziaki dla was wszystkich :*
Tak sobie myślę, że jak będzie Męża Twego głowa bolała, to przynajmniej będzie wiadomo co Mu jest.
Za ciasna aureola daje często takie objawy…
hahahha aureola? Ma całą listę wad, uwierz! Ale nie piszę o nich, bo jeszcze mnie rzuci, ucieknie i takie tam 😉
Brawo Mama!;)
Ania, więc ja z tych gadanych też: no więc: zrób sobie moja droga kawę i zjedz dobre ciasteczko – oczywiście zanim odpiszesz na te 150 maili ;), daj znać nam, że wygodnie siedzisz i się uśmiechasz; no dobrze, zadzwoń do Chłopaków. I nie zapomnij przyjść do mnie na dobrą herbatę i muffinkę 🙂 całuję :*
Zjadłam pączka dziś. I normalnie czuje, że się osadza nie tam, gdzie powinien 😉
Ja też dzwonię, sprawdzam i wypytuję czy wszystko zabrane / załatwione / kupione… To troska i miłość – tak sobie tłumaczę 😉
Fajnie, że się dzielisz z nami swoim życiem, że pozwalasz obserwować, uczestniczyć, trzymać kciuki, śmiać się i wzruszać razem z Wami 🙂 Pisz, do kiedy będziesz miała ochotę, moc i dopóki Syn nie powie „dość”. 😉 :*
Poradna wpadnę do Ciebie pooglądać 🙂 Mogę?
Bardzo mi miło 🙂 Zapraszam! 🙂 Nie mam tak lekkiego pióra jak Ty, dlatego staram się pisać krótko i próbuję nadrabiać zdjęciami… 😉
Mamo Franciszka 🙂 Dawno mnie u was nie było ..eh praca praca praca…Frania poznałam kiedy pracowałam w przedszkolu .. Pewnie Pamiętasz sama Ci je polecałam .. od Października 2014 już tam niestety nie pracuję.. ale o Franku pamiętam >.Ja i Natan( mój Syn który z uporem maniaka zbierał dla Franka korki) pamiętamy … teraz pracuję w miejscu które Franio lubi ( chociaż dawno go nie było) w Pierogatce ..:P i tak sobie myślę ( boshee ile o sobie na wstępie napisałam :o) ,że dobrze rozumiem rozterki mamy ..czy sobie poradzą ,My Matki wiemy zawsze wszystko najlepiej .. nawet jak w waszym przypadku tata się zajmuję w większości dzieckiem .. to i tak nasz instynkt bierze górę nad rozsądkiem i uważamy ,że zrobiłybyśmy to lepiej 😛 My matki ..wszechwiedzące 🙂 Amen 🙂
P.S Kiedy wpadniecie na pierogi .. chętnie bym Frania i jego młodszego brata (Pamiętam Cię z brzuszkiem) zobaczyła 🙂 … Mamy dużo nowości 🙂 Np Czikabanana( mniamniuśny banan z czekoladą otulony naszym cudnym ,ciastem ) 🙂