No i pozbyliśmy się drania…
Matka od rana miała nerwicę, tata też kręcił się jak szalony i tylko Franek pełen spokoju, pozwolił przetransportować się do kaliskiego „okrąglaka”, by tam Doktor Chirurg pogmerał, poszperał i usunął wstręciucha. Od dziś nasz syn nie ma broviaca. 🙂 Ma dwa szwy- ale nie od dziś wiadomo, że każdy prawdziwy mężczyzna z pola walki przywozi jakąś pamiątkę.
Po zabiegu obudził się z takim uśmiechem, że szok! Na dzień dobry napełnił majtki, opluł matkę i strzelił dwa buziaki. Kaliska ciocia mówiła, że był bardzo grzecznym chłopcem i mimo całego zamieszania z transportem wszystko zniósł bardzo dzielnie. Pięknie zjadł zupę, potem próbował jabłka- niestety chyba nie zostanie ich smakoszem. Wieczorem przy kąpieli zasypiał w locie i po zjedzeniu kaszki truskawkowej padł jak kawka.
Tymczasem w domu… Wielki zegar i jeszcze większy kalendarz odlicza dni i godziny do powrotu Dziedzica. Mamy już Grupę Trzymającą Władzę: Doktor Opiekun plus Ciocia, której przydomek trzeba wymyślić, mama, tata i ciocia Amelia. Po rozmowie z Doktorem Help wiemy, że na upartego moglibyśmy zabrać Franklina już w piątek, jednak dla jego dobra lepiej będzie, jeśli weekend przeczeka w szpitalu. Kto się jeszcze nie domyślił, podpowiadam: w poniedziałek, jak niebiosa dadzą i Młody pozwoli- DZIEDZIC WRACA NA WŁOŚCI!!! Tak, tak transparenty, chleby i sole mile widziane:-) Adrenalina skacze nam na maksa i tylko mina Franka w stylu „nic się nie martw, mamo”, pozwala nam wierzyć, że wszystko będzie ok.
I oświadczenie: Dziś ktoś mnie zapytał, czy zdajemy sobie sprawę, na co się decydujemy zabierając Franka do domu?
Gdy pytają mnie…;-) Odpowiadam:
Nie. Nie wiemy. Nie wiemy jak wygląda życie z ciężko chorym dzieckiem, które bez przerwy musi być podłączone do respiratora. Nie wiemy, ile to nas będzie kosztować pracy, wysiłku i pieniędzy. Ale nie wiemy także, jak długo będziemy razem. Nie wiemy czy choroba się rozwinie za rok, pół czy pięć. Wiemy tylko, że Franka kochamy najbardziej na świecie, że jest oczkiem w głowie taty i całym życiem mamy, że zrobimy WSZYSTKO, by jego życie wyglądało jak najbardziej normalnie i jak najbardziej szczęśliwie. I dlatego zabieramy Franka do domu.
I jeszcze dlatego, że tak głupio samemu oglądać Disney Channel:-)
Buziakujemy na środę:*
A ciocia Ew.otrzymuje dziś tytuł „Loca loca loca”:-)
Uwielbiam pytania tego typu jak zadane we wpisie.
Na co? Na kompletne przewrócenie życia do góry nogami?
No to tez na to… ale przede wszystkim zabranie dziecka do domu ze szpitala to danie mu szansy na zaznanie normalnego życia w gronie rodzinnym oraz przede wszystkim na ROZWÓJ zarówno fizyczny jak i psychiczny- sami zobaczycie jak Wam Franek wystrzeli w każdej sferze.
PS. poza tym hip hip hurra i jakbyscie mieli pytania praktyczne to piszcie.
Goferku nasz kochany, pytania pewnie pojawią się w trakcie, te praktyczne i te mniej też. U nas podobnie jak u Was z Dziedzicem zostaje tata- ten duet dla mnie niepokonany jest:-)))
Przy fachowym wsparciu w domu dziecko może zaznać normalności, świat poza szpitalny jest o wiele przyjaźniejszy dla zdrowia.
Nikt z nas rodziców dzieci respiratorowych do końca nie wie na co sie decyduje, każdy z nas jednak wiedział, że chce mieć swoje dziecko pod swoja opieką, chce je tulić, chce je kąpać, chce je uczyć….
I chce spedzić z nim maksymalnie dużo czasu, bo nie wiemy ile jest nam go dane.
Franeczku trzymamy kciuki byś wrócił na swe włości, do swojego łóżeczka, do swoich Rodziców.
A jak juz sie „uładzicie” to starszy kolega zaprasza do siebie:)
Basiu, jeszcze Ci uszami wyjdziemy:-) A to, że Was odwiedzimy to masz zagwarantowane!
Jak tylko Franuś przyjedzie do domku, a Ciocia zjedzie na weekend do domku, to wpadnie do Franka i nauczy go śpiewać wszystkie piosenki Shakiry na pamięć, a co! :*
a na Beyonce to już Franka weźmie ze sobą.. 🙂
Waka waka i loca loca i nic dodac nic ujac- czekamy na single ladies:-D
No i mnie tez sie mozna u was dosyc szybko spodziewac:) I tez wam uszami wyjde, w koncu Franciszek musi przyzwyczaic sie do swojej przyszlej zony!!:)
Ten kto zadaje takie pytanie to chyba dziecka nie ma. Wiadomo jest, że czeka Was pewnie nie jedna stresowa sytuacja, ale nie żyjemy na pustyni czy wyspie bezludnej pomoc zawsze przybędzie jak będzie trzeba.
Radość jaką się widzi każdego dnia rano po przebudzeniu dziecka nie da się do niczego przyrównać. Każda chwila – nawet wyrzynające się ząbki! – ma swój urok. Byle być razem, 24/h – to dla Mamy, Taty, Dziecka i pozostałych członków rodziny jest najważniejsze!!!!!!! My również odliczamy razem z Wami godziny do powrotu Franka do domciu. Buziole dla Was!
Myślę o Was wciąż i wierzę, że w okrąglaku poradzili sobie z przeszkodą i już, już jednym krokiem jesteście bliżej domu.