Sytuacja wygląda następująco: ja mam kaszel jak stąd aż tam, Leoś ma zapalenie uszu i gardła, a Franio płuca zaognione i wisi biedak na tlenie uziemiony na kanapie. Tylko Mąż mój i ojciec rodziny płonie miłością wielką, co nie zmienia faktu, że po kilku dniach chorowania każde z nas zasypia o… tak:
Mamy zatem gremialne zwolnienie z placówek edukacyjnych oraz w przypadku Mua placówki przynoszącej kasę na frytki. Tylko część z nas chorowanie znosi z godnością. Leon na przykład codziennie udowadnia mi, że ma naprawdę sporo zabawek, a każdą z nich można rozłożyć przynajmniej na dwie części. Franek zaś już siedem razy przeczytał swoje ulubione książki i jest właśnie na etapie odrabiania zaległości bajkowych. Z kolei ja- po kilku nieprzespanych nocach, myślę sobie, że jednakowoż lubię swoje biurko w pracy i fotel i, że co ja narzekam, że mi się tam czas dłuży. W tajemnicy zaś powiem Wam, że najchętniej to weszłabym od kołdrę, wzięła kakao i książkę i poczekała aż wyzdrowieją. Znaczy wyzdrowiejeMy.
Bidulki ;-( u nas Ja z Amelką nie dałyśmy się jeszcze żadnemu chorubsku i skutecznie odbijamy piłeczkę, Panowie zaś już są po pierwszym razie z zapaleniem…trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia .
Uściski cieplutkie ślemy dla Was.