Tylko na chwilę

Ile rzeczy się może wydarzyć przez chwilę? Można przypalić ziemniaki (story of my life), można odkurzyć (to dłuższa chwila), można tylko na chwilę odwrócić wzrok i dziecko zje plastelinę. Dla mężczyzn chwila trwa dłużej. Za chwilę przykręcą kran w łazience i już za trzy dni jest gotów, za chwilę śmieci wyniosą i pod wieczór już ich nie ma, za chwilę przyjdą i mija upojne cztery i pół godziny później. Jak widzicie chwile są różne.

Masz lat dwadzieścia, trzydzieści siedem, czterdzieści dwa, czy równe pięćdziesiąt. Ile to dla Ciebie chwila? Piętnaście minut, dwie godziny, a może tylko trzy i pół minuty? No to wyobraź sobie, że na tę Twoją „chwilę” urywa Ci nogę. Jedną- będę łaskawa. O. Albo tracisz słuch. O. Albo na przykład masz autyzm, zespół downa, mózgowe porażenie lub „tylko” poruszasz się na wózku lub o kuli, bo noga (no bo jednak załóżmy, że masz dwie) akurat jest zupełnie nie do chodzenia. A może „na chwilę” interesuje Cię niedowład prawej ręki? Pomyśl, który z tych prezentów chciałbyś dostać od losu na chwilę.

A teraz z innej bajki. Małe, słodkie bobo. Różowe, te włoski takie mięciutkie falowane, nosek lekko zadarty, oczy to chyba po babci od strony wujka, ale usta to już dziadkowe. Śliczne, jak z obrazka. Synek? A może córeczka? W różowych tiulach. A synkowi samochody na ścianach w pokoju koniecznie. I przychodzi doktor i mówi, że to dziecko na chwilę będzie ciężko chore. Może uda się je wyleczyć, a może nie. Może będzie grało w piłkę, a może całe życie spędzi leżąc. Być może jeszcze je dziś zobaczysz. Być może nie. Dostajesz w prezencie od losu fakt, że Twoje dziecko będzie niepełnosprawne. Wylałam wiadro kamieni na głowę, co? Nie martw się, ta jego niepełnosprawność to tylko eksperyment. Tylko na chwilę. Fajne uczucie?

Założę się, że za nic w świecie nie chciałbyś mieć takiej chwili. Świadomości, że Ty lub ktoś Tobie najbliższy będzie niepełnosprawny. Nieistotne, w jakim zakresie. To dlaczego obruszasz się, kiedy zwracam Ci uwagę, że bez urpawnień parkujesz na miejscu dla niepełnosprawnych? Nie moja sprawa? Że tylko na chwilę? To którą z chwil powyżej sobie wybierasz? Naprawdę to takie straszne przejść się pięć metrów dalej, bo tam było wolne miejsce? Pomyśl! Niektórzy chcieliby mieć ten luksus od życia, że chodzą. Powiesz, że przecież jestem zdrowa, przecież to tylko moje dziecko jest niepełnosprawne. Wiesz dlaczego parkuję na takim miejscu? Bo ono jest szersze. Bo wyjmując Frania z samochodu muszę otworzyć drzwi na oścież, podjechać pod nie wózkiem, wyjąć respirator, wysadzić Franka.

Rzadko parkujemy z Frankiem na miejscu dla osób niepełnosprawnych. Uważamy, że są bardziej potrzebujący od nas. Ale czasem nie ma innego wyjścia, bo jeśli ktoś nas zastawi, blisko drzwi od pasażera, to nie przeciśniemy się z Franiem i respiratorem na ramieniu, bo wsadzenie Franka do fotelika tylko z boku wygląda na hop siup. Trzeba umieć go podnieść, uważać, żeby nie zaklinować nóg, posadzić. Jeśli nie parkuję na miejscu dla niepełnosprawnych, parkuję tak, żeby z mojej prawej strony był trawnik, słup, latarnia, żeby nikt nie stanął i nie zablokował przejścia.

Bardzo Was jednak proszę. Nie parkujcie na miejscach dla osób niepełnosprawnych, nie zajmujcie toalet dla nich przeznaczonych (bo i tak nikogo tam nie ma). Nawet na chwilę.

99a22akcja_inwalidzi_parkowanie

 

A może przekona Cię aspekt ekonomiczny?

8 myśli w temacie “Tylko na chwilę

  1. Trzymaj się mamo Frania.
    Bardzo smutne jest to co piszesz. Niestety bezmyślność i nieczułość naszych czasów sięga zenitu.
    Nigdy nie parkowałam na miejscu dla niepełnosprawnych i czasami wzywam Straż Miejską, gdy widzę jak inni to robię. Ale z toalet to i owszem. 🙁
    Obiecuje poprawę! Dla Frania.

    • o tak też się przyznaję że korzystam z toalet dla niepełnosprawnych, bo większe bo wygodniejsze, bo się mieszczę razem z dzieckiem a często gęsto i z torbami zakupowymi – ale już nie będę

  2. Pamiętam sytuacje gdy mój wtedy 5miesięczny syn był w przychodni i pani „doktor” wypalila mi z tekstem : „pani dziecko ma porażenie mózgowe. Bo każde zdrowe dziecko w tym wieku już sztywno trzyma głowe a to poprostu leci.” Leciało w rękach owszem ale za każdym razem gdy zgłaszałam swoje wątpliwości czy wszystko jest ok słyszałam że poprostu dziecko jest leniwe. Po tych słowach następne dwa tygodnie były dla mnie horrorem, dopiero mądra pani neurolog wytłumaczyła mi co mojemu dziecku jest. Wystarczyła jedynie roczna rehabilitacja by synek dorównał sprawnością innym rówieśnikom. I szczerze ta sytuacja pokazała mi że nigdy nawet na chwilę nie chce zabiegać o pewne „przywileje”. Mam zdrowe nogi, ręce i czasem głowę i dzięki temu wiem że niemożna utrudniać życia tym którzy niemają tyle zdrowotnego szczęścia co ja. trzymam kciuki by jak najwięcej osób przestało zabierać wam wasze „przywileje”

  3. Bardzo mądry wpis. Zresztą zawsze widząc miejsca dla niepełnosprawnych myślałam o tym, że są bliżej. Warto wiedzieć, że są też szersze i z jakich względów.
    Z toalet dla niepełnosprawnych jednak korzystam, gdy jestem z dzieckiem. Zaraz napiszę dlaczego. Dziecko ma autyzm, ale orzeczenia o niepełnosprawności nie ma. Zresztą gdyby miało tylko zaburzenia SI, na które nikt orzeczeń nie daje, byłoby tak samo. Moje dziecko panicznie boi się suszarek do rąk. Przeżyliśmy już kilka histerii na tym tle i lęk przed publicznymi toaletami w ogóle. Do toalety wchodzimy tylko, jak nikogo nie ma, bo jak jest to rośnie ryzyko, że będzie suszył ręce. Co gorsza nie będziemy wiedzieć, kiedy to nastąpi. Często więc jedyną możliwością skorzystania w publicznym miejscu z toalety jest toaleta dla niepełnosprawnych, gdzie mamy pełną kontrolę nad suszarką – po prostu dbam, żeby jej nie włączyć. Naszego problemu nie widać gołym okiem…A ktoś mógłby pomyśleć, że nam po prostu tak wygodniej – bo większa, bo z dzieckiem…
    W pewnym sensie jednak rozumiem też mamy z małymi dziećmi. Często zwykłe toalety są tak małe, że nie da się zamknąć w kabinie z dzieckiem…a trzylatka przecież samego nie zostawią, podczas gdy przy otwartych drzwiach to jednak trochę nie bardzo.

  4. Nigdy nie parkuję w miejscach przeznaczonych dla osób niepełnosprawnych i dziwię się ludziom, którzy mają to w nosie i problemem dla nich jest przejść te parę metrów dalej… Tak jak piszesz, należy sobie wyobrazić, jak by to było, gdybyśmy byli osobą niepełnosprawną, rodzicem, opiekunem takiej osoby. Wyobrażać sobie możemy, owszem, ale nie do każdego dociera jak to jest, że te perę metrów, większe miejsce parkingowe to naprawdę dużo…
    Polecam każdemu takiemu cwaniakowi skręcić kostkę. Serio. Od miesiąca borykam się z tą dolegliwością, i nie powiem, takie urazy to pikuś w porównaniu do tego, z czym niektórzy muszą się zmagać, jednak potrafią one otworzyć oczy. Nie sądziłam, że leżenie, skakanie na jednej nodze, czy wchodzenie do wanny to tyle zachodu, kiedy jedna mała część organizmu zawodzi.
    Ważne jest, żeby o tym głośno mówić, by pokazywać społeczeństwu, że takie rzeczy jak korzystanie z udogodnień dla osób niepełnosprawnych kiedy niminie jesteśmy mają znaczenie, a miejsca parkingowe z namalowanym wózkiem nie są po to, żeby ładnie wyglądały.
    Takie wpisy są potrzebne i powinny trafić do każdego, kto choć raz zawahał się i stanął samochodem dla wygody tam gdzie nie powinien.

  5. Aniu, brawo, bardzo mocny tekst i bardzo dobry, ludziom trzeba przypominac bo lenistwo do pokonania kilku krokow wiecej po parkingu oglupia

  6. przyznam, że nigdy się jakoś specjalnie nad tym nie zastanawiam, jeśli na parkingu jest tylko wolne miejsce oznaczone dla niepełnosprawnych, to tak jakby tego miejsca nie było. Z toalety tak oznaczonej z dzieciakiem moim też nigdy nie korzystałam, dla mnie te miejsca są zaklepane. I naprawdę każdego dnia dziękuję, że tak jest, bo mogło być źle, tragicznie, roślina…a jest wspaniale i te nawet 500 m., które musimy z Młodym razem ręka w rękę przejść, ta ciasna (często niestety brudna;)) publiczna toaleta, gdy Młody się wyrywa, żeby samemu (cudny, kochany) tyłek podetrzeć… Wszystko to uwielbiam…

  7. Kłopoty z parkowaniem samochodu – przez trzy ostatnie miesiące ciąży kombinowałam jak mogłam, żeby od strony kierowcy była latarnia lub trawnik. Niestety ciążowego brzucha nie wciągniesz. Dlatego rozumiem, że szlag może trafić, gdy ktoś myśli tylko o czubku własnego nosa.
    Co do toalet dla niepełnosprawnych – tak jak u kogoś wcześniej – mam synka z nadwrażliwością słuchową – paniczne bał się suszarek, młodszy choć zdrowy też. Więc dopóki się bali wyjścia nie było. Teraz wolą toaletę dla panów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *