Po prostu… Wymądrzać to ja się potrafię. I pouczać i strofować i taka jestem otwarta i w ogóle, a tu bęc.
Franek i Tata siedzą na kanapie. Tata próbuje wmusić we Francesca choć kilka kęsków kanapki, zanim Młody pójdzie do szkoły. I namawia i przekonuje i słychać, że jest już u granic. W tle gra telewizja i jeden z dwóch ulubionych Frania programów 'Petersburski Music Show’- czyli przede wszystkim edukacja muzyczna. Ciekawostki o instrumentach, utalentowane dzieci i gość odcinka. Grande finale to występ jakiegoś zespołu tanecznego, który tańczy do piosenki z czołówki programu. Franek odwlekając jedzenie śniadania co rusz zagaduje nas i wciąga w oglądanie. Kiedy dochodzi do końcowych tańców, komentuje:
-Ale ładnie te dziewczynki tańczą, prawda? Chyba mają dużo siły. A ja… ja nie mam siły.
I już w głowie matki wszystko się rozpada. Świat cały po prostu w gruzach, tryliard myśli i w ogóle, że on taki biedny, że przecież rozumie, że pewno nieszczęśliwy. I kombinuje Matka i docieka, kto też synkowi jej kochanemu takie myśli podsuwa, nie my przecież. Kto mu do licha powiedział, że nie ma siły? Już ja go dorwę i po prostu… wyedukuję, o tak! Wygarnę, że jak może, jak to utwierdza mojego dzielniaczka w przekonaniu, że on nie ma siły. Marny los tego delikwenta. Przystępuje więc Matka do śledztwa, ze znanym tylko matkom kunsztem i konspiracją:
-Franek, a kto Ci powiedział, że Ty nie masz siły?- nie mówiłam, że będzie dyplomatycznie.
-Adam. Mój wujek.
–What? Co za @$%#%&&%$#%#*^%&$! – myśli Matka, jak to jej brat własny osobisty mógł tak nóż w plecy, tak bezczelnie, tak okrutnie dziecku…-
-Adam Ci powiedział, że nie masz siły?
-No. Bo nie jadłem u Babci mięska. I Adam powiedział, że jak nie będę jadł, to nie będę miał siły na telefon. A widzisz jak słabo jem śniadanie. To muszę chyba jeść, prawda? Bo ja kocham Twój telefon!- oświecił jaśnie panującą.
Po prostu… Niech mi ktoś wyłączy hormony, a włączy mózg poproszę. Poszukiwanie drugiego dna kiedyś mnie wykończy.
Każda matka wariatka szuka drugiego dna, też tak mam …. zabiłabym no cóż Matko Anko pozostaje nam z tym żyć i czasami ugryźć się w język 🙂 pozdrawiam
Powiem tak, ja jestem mistrzynią drugiego dna. Kiedy wyłożyłam mojemu mężowi mój tok rozumowania i interpretacji to złapał się za głowę i zapytał, jak to się dzieję że jeszcze nie zwariowałam …:) Sama nie wiem…
Wiem jedno macierzyństwo tylko ten stan potęguje, trzeba zaakceptować, nie starać się rozumieć i do przodu.
Ja też mężczyznom zazdroszczę takiej prostoty w myśleniu! 😉