Rozmawiałyśmy o tym ostatnio z Suzi. Że takie z nas Matki Kwoki. Że tak nam fajnie z naszymi synami.
Weźmie taki jeden z drugim na przykład rozsypie płatki po raz sto siedemdziesiąty czwarty i jak masz już się wkurzyć i za uszy na mróz wystawić, to on spojrzy tymi oczętami niebieskimi, powie, że przepraszam, że to ostatni raz i leżysz na łopatkach i spełniasz kolejne życzenia. Tylko po to, żeby za piętnaście minut znowu rozrzucił płatki na połowie kuchni. Ale Cię kocha przecież. No i pierdołą jest straszną przecież! Pytań zadaje pięć tysięcy i za nic w świecie ma fakt, że na połowę z nich odpowiedziałaś wczoraj. Pewne, że skleroza Ci przy nim naprawdę nie grozi. I to wcale nie chodzi o to, że tych wyjść w szpilkach i z pomadką czerwoną do klubu nie lubisz. I, że czasem masz po prostu ochotę wyjść z siebie i nigdy nie wracać. Albo jak babcia, czy ciocia go weźmie na godzinny spacer, a Ty sobie możesz robić nic. Lubisz to. Lubisz przecież do niego tęsknić.No i przy tym ten mąż, tudzież konkubent bywa zazwyczaj też fajny. Bo z synem i w piłkę pogra i historii milion ciekawych opowie i na męski spacer zabierze.
No, ale siedzisz i przebierasz te płatki białe od czarnych, bo on tak lubi, a ten mąż czy też konkubent jakoś nie ma cierpliwości.
No i wrzucasz po łyżce kukurydzianych, bo on nie lubi miękkich płatków, tylko chrupiące, a facet jak to facet zasypie od razu całą miskę.
No i pamiętasz, żeby monte nie mieszać białego z czekoladą, bo on lubi, jak się tak od góry nabiera, a tata to zawsze miszmasz ze wszystkiego robi.
No i tak sobie myślisz, czy jak umrzesz nagle od pioruna albo z nerwów zwyczajnie jak połowa matek, to czy oni sobie tak sami w tym złym świecie dadzą radę.
I lubisz kiedy te chude lub całkiem pękate rączki się tulą i żyć nie dają i męczą i duszą. I kiedy z płaczem tylko na Twoje kolana ostatnio chce. I kiedy mówi, że kocha Mamę, Michasię i Ewę- dokładnie w tej kolejności.
I gdyby nie fakt, że te rachunki i kredyty i pieluchy i ubrania i jedzenie nawet, to byś sobie była Matką Kwoką na zawsze i wciąż, a nie tam, że jakaś praca, czy coś. I kiedy uświadamiasz sobie, że do wywodu powyższego skłoniło Cię małe czerwone zaproszenie, to myślisz, że pora zbadać hormony. 😉
Zobaczcie! Idziemy na PIERWSZY w przedszkolu dzień Mamy i Taty! tamtaratatamttamamamtamtaaaam!
Tak. Zwariowałam.
Wycieczka nam się szykuje. 🙂
Jak dobrze to rozumiem :-). Udanego występu dla Frania :-).
Łykałam gulę na takich akademiach, bardzo ale to bardzo jest wzruszające kiedy te maluchy deklamują wiersze dla Mamy i Taty, wzruszeń jest co niemiara zawsze ale to zawsze płaczę ze wzruszenia, teraz też, bo oczami wyobraźni widzę te nasze dzieci z laurkami i papierowymi kwiatkami
Całkiem normalna jesteś. Jak każda mama, która kocha swoje dziecko 🙂
Każda z nad ma w sercu Matkę Kwokę 🙂