Pierwsza sobota karnawału za nami, bale studniówkowe rozkręcają się na całego, wszystkie blogi modowe szaleją w temacie kreacji a my jak zwykle praktycznie. W tym roku szkoła Franka zorganizowała dla swoich uczniaków bal przebierańców. Taki bal to nie byle co, bo nie dość, że wszyscy bezkarnie objadają się watą cukrową i spalają kalorie na parkiecie, to jeszcze można zaszaleć ze strojem. Franek nie chciał gotowego stroju – sam powiedział, że i tak będzie siedział w wózku, więc nic nie będzie widać. Dlatego jeśli mamy zamiar cokolwiek kupować, to on woli się już nie przebierać. Tutaj odezwała się moja matczyna ambicja. Myślałam, kombinowałam i jak to w standardzie bywa obudziłam się dzień przed balem. Ale! Od czego jest niezachwiana wiara w sukces i poczucie mamowego obowiązku?! Poniżej przepis na najlepszy strój karnawałowy, cały zmontowany samodzielnie, co dla osoby, która guzik do spodni jest w stanie krzywo przyszyć było przewyzwaniem!
Jak zrobić R2D2?
Przygotuj:
kieliszek białego półwytrawnego wina, zasób wieeeeelu brzydkich słów, kawę, tortille z hummusem, ogórkiem, papryką i pomidorami suszonymi oraz duży biały karton, kolorowe papiery, litry kleju na gorąco, nożyczki. Do wykonania kopuły niezbędne zaś będą: parasolka Leona z Psim Patrolem i dziurą po środku, której nie pozwolił wyrzucić, białe podgumowane prześcieradło i duuuuuuuuużo, naprawdę dużo białej taśmy klejące. Oprócz tego rurka pleksi znaleziona w skarbnicy mężowskiej nie wiadomo po co, druciki i wiara. Potrzebujesz dużo wiary.
Wykonanie:
Idź uśpij młodsze dziecko, po czym o 23 zerwij się jak oparzona z łóżka i uznaj, że totalnie Cię pogięło, ale co tam. Uda się.
Rurkę zwiń za pomocą męża w spiralę, naciągnij na nią karton i przymocuj go drucikami do rurki. Całość załóż na wózek, dopasowując wysokość oraz wycinając miejsca na koła. Żeby konstrukcja nie latała i nie opadała, przywiązałam rurkę do wózka wstążkami od wewnątrz konstrukcji. Potem pogoniłam męża spać, bo czepiał się detali i podkopywał moje morale, wypijając moją herbatę z imbirem. Na zewnątrz konstrukcji narysowałam ołówkiem poszczególne elementy R2D2 i opisałam, gdzie który kolor mam przykleić. Następnie wycięłam potrzebne kształty z brystolu i papieru kolorowego, zjadłam tortillę i zaczęłam naklejać. Nie odzwierciedliłam postaci R2D2 1:1, ale po naklejeniu kilku pierwszych elementów wiedziałam, że efekt będzie zadowalający. Najgorzej było z kopułką. Jak wiecie, musimy obserwować Franka – to raz. Dwa, że daszek musiał być tak przymocowany, żeby bezpiecznie i wygodnie można było Franka wsadzać i wysadzać z wózka. Z parasola Leona ułamałam rączkę i owinęłam go prześcieradłem tak, żeby podgumowana strona była od zewnątrz. Od środka całość okleiłam masakryczną ilością taśmy klejącej i przykleiłam daszek od wewnątrz do konstrukcji R2D2 tak, żeby ta przyklejona część była ruchoma, a przez otwarty daszek można było wsadzić Francesca. Starałam się tak pozaginać druty od parasola, żeby weszły do wewnątrz okręgu i tworzyły idealną kopułę, ale wyskakiwał mi co chwilę któryś z drutów i ostatecznie przód był włożony do konstrukcji, a z tyłu i tak wisiał respirator, który ładnie zamaskował owo niedociągnięcie.
Całość wyszła zadowalająco. Francyś oniemiał z zachwytu i powiedział, że to jest najlepszy strój w jego życiu. Szymon do południa dorobił R2D2 nogi – użył kartonów i duuuuużo taśmy (w ogóle taśma rządziła w tej konstrukcji) i dokleił latarki ledowe z obu stron dla efektu świetlnego. Przebranie spodobało się też na balu. Dzieci naprawdę miło przywitały Franka i z ciekawością zaglądały do niego, żeby pogratulować zwycięstwa w konkursie na najciekawszy strój. Zabawa była przednia, wytańczyliśmy się na maksa, a złożony R2D2 stoi w przedpokoju i aż żal go wyrzucić.
Matko Anko! Powinnaś pisać książki przygodowe, fantastyczny opis akcji!
Matko Anko ! U was nie ma czegoś takiego jak NIEDASIĘ!!!!! Już chyba dawno w waszym słowniku nie ma tego słowa 🙂 A Franek przeszczęśliwy i tylko to się liczy 🙂 a jak Matka Anna urosła w oczach syna to już tylko ona i Francyś wiedzą 🙂
Rany, u mnie butelka wina i tydzień czasu by nie pomogły….Chylę czoła pomysłowości i determinacji 🙂
No jestem pod wrażeniem! Ale rozumiem determinację, też bym coś wymyśliła, choć pewnie nie byłoby aż takie super:)
Mama jest jak Bob Budowniczy, zawsze da radę 😊
Chylę czoła, naprawdę wspaniały strój!!!
I naprawdę wystarczył tylko jeden kieliszek wina 🤔.
Wystarczył! 🙂 Ale w połączeniu z kawą, herbatą z imbirem, jakimś gazowanym czymś co wstyd przytaczać i tortillą na zimno! 😛
Wiadomo nie od dziś, że kobieta z niczego potrafi zrobić obiad i awanturę 😁
Jesteście MEGA!!!
Genialny pomysł:)