Pochłonęło matkowanie Matkę Ankę bez reszty. Musicie jednak wiedzieć, że pod pojęciem matkowania ukryła Matka także odkurzanie (mieszkamy chyba w epicentrum kurzu, bo można ciągle i bez przerwy latać ze ścierką), mycie podłóg (młodszy ulewa, gdzie popadnie, starszy rozlewa, gdzie popadnie) oraz tak ulubione sprzątanie podłóg (to, że po synach to jeszcze Matka ogarnia, ale są tacy w naszym domu, co nadal wierzą w teleportację ubrań na trasie suszarka-żelazko-szafa). Zatem poza karmieniem (na żądanie i po zerówce) i sprzątaniem (jak wyżej) została Matka pełnoetatową Matką. I na bazie swoich doświadczeń odkryła Matka trzy niebezpieczne miejsca w życiu każdej kobiety-matki. Miejsca, które chłoną jak Vegas- niby wiesz jak, po co i dlaczego tam weszłaś, ale po wyjściu orientujesz się, że wyjęłaś sobie kilka 😉 minut z życia zupełnie nie pamiętając, kiedy.
1. Łazienka
Wchodzisz tylko umyć zęby. I tak zupełnie przy okazji spryskujesz lustro, bo ktoś umazał pastą, a tego nie znosisz. Przecierając lustro, szukasz winnego: najmłodszy bezzębny, więc nie korzysta, więc ma alibi. Średniemu osobiście myjesz zęby najczęściej w kuchni, więc jakby nie ma opcji. Nie chcesz pokazywać palcem, kto jeszcze mógłby, więc przecierasz lustro. Potem tylko domestos do wc, potem złożysz ręcznik, przetrzesz umywalkę, wstawisz pranie (bo ha! odkrycie pralka sama tego nie robi, trzeba ją poprosić- to dygresja do sugestii panów, że „kochanie, jak zrobiłaś pranie? przecież mamy pralkę!”). Po 20 minutach bierzesz szczotkę, pastę i… zęby myjesz, rozpakowując zmywarkę. Życie matki nie znosi próżni.
2. Sklep
Oj naiwne! Pomyślałyście, że z ubraniami? Albo chociaż drogeria? Dream on! TE zakupy robi się (ha ha) w wolnej chwili lub (ha ha ha) w internecie w wolnej chwili ;). Zatem mam na myśli normalny sklep spożywczy, dla zmotoryzowanych i bogatych może być nawet wielkopowierzchniowy- jest wtedy szansa, że zahaczysz o dział „szampony” lub „skarpetki” i jakby potrzeba pobycia w wielkim świecie zostaje zaspokojona. I pokażcie mi moje miłe panie kobietę, która kupuje tylko to, co na liście. Oczywiście, jeśli listę w ogóle posiada. Nie jeden raz obiecała sobie Matka, że zasiądzie w niedzielny wolny (ha ha) wieczór i zrobi listę na cały tydzień obiadów, a w konsekwencji listę zakupów i życie Matki będzie łatwiejsze i jak z bajki. No, ale w sumie to bez sensu. Tak sobie darować element zaskoczenia. Chodzisz więc po sklepie, bez listy, wrzucasz do koszyka- pod wózkiem, w którym wozisz Juniora, bo przecież jesteś „prawdziwą kwoką” i dziecięcia nie odstępujesz na krok- rzucasz więc pod wózek i w myślach ustalasz menu. Zupełnie przypadkiem po powrocie do domu okazuje się, że kupiłaś siódme opakowanie gąbek do zmywania i szesnasty odświeżacz do łazienki, a na obiad kombinujesz sadzone i ziemniaki. A zupa na dwa dni. Tym samym sklep wyjmuje Ci z życia ze dwie godziny z dojazdem, a po potrzebne produkty na obiad i tak posyłasz męża do osiedlowego.
3. Łóżko
Normalnym ludziom łóżko kojarzy się całkiem przyjemnie. Ale nie matkom… Kiedy już obmyślasz w głowie chytry plan, że posyłasz starszego do zerówki, młodszego słowiczym śpiewem usypiasz na długie dwanaście minut, a sama pędzisz na górę i śpisz… no to się nie udaje. Bo niby pędzisz na górę, niby się rzucasz cała do spania, kiedy nagle przypomina Ci się, że w nocy młodszy ulał. Siedemnaście razy. Na Twoją poduszkę, a potem na poduszkę mężową, który w ramach solidarności małżeńskiej przyjął na siebie część nocy z młodszym. Potem odkrywasz, że starszy rozlał picie- oczywiście, że na Waszym łóżku, bo rano nie ma nic fajniejszego niż poczwórne wylegiwanie się w rodzicielskiej pościeli. No to zmieniasz pościel, ścielisz, już już już prawie leżysz i młodszy się budzi. No i pospane.
Generalnie to Matka tak sobie myśli, że kocha być Matką. To lustro, te ubrania, podłogi, pościele, to w sumie tylko dodatek, takie skutki uboczne. Bo potem nagle obaj synowie wpadają w śmiechawkę- głupawkę. Mąż zrobi herbaty malinowej. I jak już wszyscy trzej idą w końcu spać i zapada błoga cisza, to można się napawać swoim szczęściem. I tak sumując matczyne przemyślenia, można je określić jedyną trafną internetową mądrością: „Dlaczego kobiety zostają matkami? Bo lubią sprzątać bałagan, którego nie zrobiły! ” 😉
p.s. Wiecie, że naklikaliście nam 5 000 000 odsłon bloga? PIĘĆ MILIONÓW raz kliknęliście w mojsynfranek.pl.
Te pięć milionów to wszystko te błękitne oczy i szczerbaty uśmiech.
hehe skąd my to znamy 😉 Witamy w świecie z dwójką dzieci 😉
Z tego chyba milion jest mój 😉
haha, no to się pośmiałam 🙂 Ale ja też to kocham i tez zawsze mam milion pomysłów na minutę tak przy okazji czegoś 😉 Z pralką to szkoda, ze nie da jej się jeszcze poprosić o posegregowanie i rozwieszenie 🙂 Choć przeciez i tak dla niektórych to ona ROBI pranie.
Ja czasami jadę z listą, a i tak punkty na niej mnożą się w trakcie 🙂
Gratuluję tych 5 milionów!!
Matko Anko uwielbiam Twoje wpisy! Za kazdym razem czytam je na wdechu i nie moge doczekac nastepnego:) Niby normalne sprawy a opisane w taki sposob ze moi domownicy spogladaja na mnie dziwnie gdy smieje sie do komputera:)Pozdrawiam i czekam na kolejna przyjemna lekture:)
P.S.Sory za literowki,komputer oszalal i zgubil polska klawiature:)
Z tym kurzem coś musi być na rzeczy. U nas, odkąd pojawił się Mały Stanisław, koty latają po podłodze zaraz po odkurzaniu 😉
Kuchnia – zawsze jakiś talerzyk, szklanka, łyżeczka. Coś trzeba przetrzeć albo umyć. Kocham zmywarkę, ale czemu nikt nie wymyślił ładowarki i wyciągarki? Moja ma 13 lat, ale ma usterkę – kłóci się ze mną 😀
ah. czyli to taka norma. ze ide wziac prysznic a gdy wychodze to łazienka sprzatnieta i pranie wstawione. a jak ide do kuchni po herbate to wracam bez, ale za to zmywara rozpakowana i zapakowana.
dobrze wiedziec. u nas tak samo. 🙂 a mokrymi chusteczkami niemowlecymi to pół domu posprzatam i jeszcze buty przetrę.
FRANCISZKU STO LAT CI ŻYCZĘ MÓJ DROGI, a Tobie Matko Anko gratuluję bo wszystkie sukcesy bloga to Twoja zasługa jest :*